Jak pisze agencja AP, weto Waszyngtonu wobec zaproponowanej przez Egipt rezolucji było oczywiście spodziewane, lecz popierające ją państwa arabskie chciały, aby głosowanie zademonstrowało globalny sprzeciw co do decyzji Trumpa, w tym takich tradycyjnych sojuszników USA jak Wielka Brytania, Francja czy Japonia.
Ambasador USA przy ONZ Nikki Haley nazwała rezolucję "zniewagą", która nie będzie zapomniana. Podkreśliła jednocześnie, że prezydent Trump "dołożył starań, żeby nie przesądzać o losie negocjacji na temat statusu Jerozolimy", i potwierdziła zaangażowanie USA w proces pokojowy.
Weto USA spotkało się z uznaniem premiera Izraela Benjamina Netanjahu, który podziękował ambasador Haley oraz prezydentowi Trumpowi na Twitterze.
Zawetowana rezolucja wzywała "wszystkie kraje, aby powstrzymały się przed ustanowieniem misji dyplomatycznych w świętym mieście Jerozolimie", przywołując rezolucję z 1980 roku potępiającą próbę aneksji Jerozolimy Wschodniej przez Izrael.
Autorzy odrzuconej rezolucji chcieli też, żeby wszystkie państwa zastosowały się do dziesięciu dotychczasowych rezolucji dotyczących Jerozolimy uchwalonych od 1967 roku, w tym wymogu, aby ostateczny status miasta ustalony został w bezpośrednich negocjacjach między Izraelem a Palestyną.
Status Jerozolimy od lat znajduje się w centrum konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Deklaracja Trumpa odczytana została na świecie jako jasne opowiedzenie się po stronie Izraela i naruszenie międzynarodowego konsensusu, że status miasta jest wyłączną kwestią obu państw.
Prezydent Trump oświadczył 6 grudnia, że USA uznają Jerozolimę za stolicę państwa żydowskiego. Poinformował też, że nakazał Departamentowi Stanu przygotowanie przeniesienia amerykańskiej ambasady z Tel Awiwu do Jerozolimy.
Decyzja wywołała protesty wielu w krajach arabskich i muzułmańskich, w Iranie oraz Turcji. Ta ostatnia wezwała do uznania Jerozolimy Wschodniej za stolicę Palestyny. (PAP)
ami/ mc/