PAP: Na jakim etapie są rozmowy na temat ulokowania stałej bazy USA w Polsce?
Szef MON Mariusz Błaszczak: Te rozmowy trwają. Mogę powiedzieć, że dzięki moim zabiegom dyplomatycznym sprawa stałej bazy amerykańskiej w Polsce trafiła na agendę polityczną Stanów Zjednoczonych. Zaczęło się w styczniu br., od mojej pierwszej wizyty w Waszyngtonie: rozmowy z ówczesnym doradcą prezydenta Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego gen. Herbertem McMasterem, potem były wizyty w Kongresie. Każda z moich trzech podróży do Waszyngtonu składała się z rozmów w Białym Domu, w Pentagonie i w Kongresie.
Rozmawiałem także z moim odpowiednikiem, sekretarzem obrony Jamesem Mattisem, z przewodniczącymi komisji zajmujących się obronnością w Senacie i Izbie Reprezentantów – senatorem Jimem Inhofe'em i kongresmanem Makiem Thornberrym. Spotkałem się również z kongresmenami, którzy wystosowali do sekretarza obrony list z poparciem dla pomysłu stałej amerykańskiej bazy w Polsce oraz z przedstawicielami Partii Demokratycznej.
PAP: Hasło "Fort Trump", które zaprezentował prezydent Andrzej Duda podczas spotkania z prezydentem USA Donaldem Trumpem, zostało wymyślone w MON. Jakie były kulisy powstania hasła?
M.B.: Przekonywałem prezydenta, że warto użyć tego określenia. Dzięki upowszechnieniu sformułowania "Fort Trump" w Stanach Zjednoczonych, ale także na całym świecie, sprawa stałej bazy zafunkcjonowała. To hasło w dwóch słowach oddaje cały pomysł. Jest hasłem czytelnym zawsze i wszędzie.
PAP: Jakie argumenty przemawiają za stałą bazą? Jaka byłaby różnica między dotychczasową formułą a stałą bazą?
M.B.: Stała obecność wojsk amerykańskich w Polsce zwiększa skalę odstraszania potencjalnego agresora. W rozmowach poruszam też temat naszej gotowości, by partycypować w kosztach utrzymania bazy. Jest to czymś zupełnie naturalnym i normalnym. Docenia to również prezydent Donald Trump, który mówił, jak dużą wagę przywiązuje do "burden sharing" – podziału ciężarów związanych z obronnością.
My wypełniamy nasze zobowiązania w ramach NATO, jesteśmy gotowi jeszcze podnieść nasze wydatki; jest ustawa przewidująca dojście do poziomu 2,5 proc. PKB przeznaczanych na obronność. Jesteśmy zdeterminowani, by inwestować w bezpieczeństwo.
Moim celem jako ministra obrony narodowej jest doprowadzenie do tego, aby wojsko było liczniejsze, wyposażone w nowoczesny sprzęt i mocniej osadzone w strukturach Sojuszu Północnoatlantyckiego, a przede wszystkim, aby zapewnić ściślejszą współpracę z wojskami Stanów Zjednoczonych.
Stała baza to szansa na zmianę epokową, jeśli chodzi o bezpieczeństwo naszego kraju i choć bezpieczeństwo jest bezcenne, to ma jednak również wymiar ekonomiczny. Wszędzie na całym świecie bazy wojsk amerykańskich są impulsem do rozwoju gospodarczego. Szczególnie na poziomie lokalnym. To inwestycja, która się zwraca. Aby baza mogła funkcjonować, musi powstać nie tylko infrastruktura wojskowa, czyli m.in. lotniska, magazyny, ale i cywilna tj. mieszkania, przedszkola czy sklepy. Z tego korzyści odniosą wykonawcy - polskie firmy i usługodawcy.
Pamiętajmy także, iż inwestycje w infrastrukturę cywilną służące poprawie mobilności wojskowej stanowią ważny impuls dla rozwoju gospodarczego. W Polsce dodatkowo mamy dobry klimat, jeśli chodzi o obecność wojsk amerykańskich. Według badań CBOS z grudnia 2017 roku 77 proc. Polaków popiera stacjonowanie wojsk sojuszniczych w naszym kraju. Pamiętajmy też, że Polacy lubią wojsko i ufają żołnierzom. Według ostatnich sondaży blisko 2/3 z nas dobrze ocenia polskie siły zbrojne, to wzrost o pięć punktów procentowych.
PAP: Czy gotowość do ponoszenia kosztów - prezydent i przedstawiciele rządu mówią o 2 mld dolarów - to argument istotny także dla Pentagonu?
M.B.: Jestem o tym przekonany. Pamiętajmy też, że Amerykanie decydują się na stałą obecność jedynie w państwach, które traktują jako wiarygodnych i zaufanych partnerów. Polska jest takim państwem, co wielokrotnie powtarzał prezydent Donald Trump.
Z Pentagonu dobiegają głosy, np. sekretarza ds. wojsk lądowych Marka Espera, który mówi o infrastrukturze nieprzygotowanej na to, by przyjąć wojska amerykańskie. Dla mnie jest to tylko teza popierająca wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego o brakach w infrastrukturze, szczególnie drogowej, mostowej, które odziedziczyliśmy po latach rządów PO-PSL. Ale my te braki wypełniamy. Ostatnio rząd przyjął projekt ustawy o finansowaniu dróg lokalnych. My infrastrukturę rozwijamy, te dwa miliardy to będą wydatki na infrastrukturę, która przecież będzie również zwiększała zdolności obronne naszego kraju. To działanie leżące w interesie obronności Polski.
Połączenia infrastrukturalne stają się faktem. Na przykład połączenie Północ-Południe Via Carpatia. To nasz projekt uzgodniony ze Słowacją, Rumunią - co istotne ze względu na stacjonujące tam wojska amerykańskie, Bułgarią i Grecją. Kiedy połączymy ten szkielet z Via Balticą, mamy oś połączeń z Litwą, Łotwą i Estonią. Rozwijamy infrastrukturę i inwestujemy w poligony. Przywracamy do życia lotniska, które wcześniej były zamykane. Kiedy rozmawiałem z wojskowymi, mówili mi, że szczególnie za ministra Bogdana Klicha otrzymywali premie, jeśli pozbywali się nieruchomości wojskowych. To było działanie na szkodę obronności Polski.
PAP: Jakie znaczenie miałaby stała baza z punktu widzenia sojuszników, zwłaszcza w regionie, w tym dla państw bałtyckich?
M.B.: Stała obecność wojsk amerykańskich dałaby pewność, że agresor nie napadnie na Polskę, bo wojska Stanów Zjednoczonych są realną przeciwwagą dla wojsk innych państw.
Wszyscy wiedzą, że w roku 2008 Rosja napadła na Gruzję, w 2014 na Ukrainę. Zależy nam na tym, żeby agresja nie była dalej rozprzestrzeniana. Nie mam jakichkolwiek wątpliwości, że wielkim osiągnięciem jest wysunięta wzmocniona obecność (eFP) czy dopasowana wysunięta obecność (tFP) w Rumunii, że współpraca bardzo dobrze nam się układa w obecnej formule. Doceniamy rotacyjną obecność wojsk Stanów Zjednoczonych, a także wojsk brytyjskich, rumuńskich i chorwackich w Polsce, te więzy są coraz silniejsze. Punktem przełomowym byłaby niewątpliwie stała obecność wojsk amerykańskich w Polsce. To byłby bardzo wyraźny sygnał, że ten rejon świata jest bezpieczny, że w tym rejonie świata zagrożeń agresją nie ma.
PAP: Sekretarz obrony USA James Mattis powiedział, że wojsko USA obecnie bada, jakiego rodzaju operacje mogłyby być wykonywane na oferowanym przez Polskę terenie. Ile lokalizacji i w jakich regionach Polska zaproponowała dla stałej amerykańskiej bazy na terenie RP?
M.B.: Nie chciałbym publicznie mówić o szczegółach, dlatego, że rozmowy trwają. Pracuje także grupa robocza, powołana po moim uzgodnieniu z sekretarzem Mattisem. Składa się ona z ekspertów polskich i amerykańskich, którzy rozmawiają o szczegółach tego projektu.
Nie chciałbym ustawiać naszego zespołu z Ministerstwa Obrony Narodowej w trudniejszej sytuacji negocjacyjnej. Jesteśmy otwarci i pokazujemy możliwości. W Polsce takie możliwości są. Zresztą wojska amerykańskie znają naszą infrastrukturę, ćwiczą razem z naszymi żołnierzami. Uważam, że jest dobry klimat do tego, aby "Fort Trump" powstał w Polsce. Mogliśmy usłyszeć, że prezydent USA jest przychylny tej inicjatywie. W Kongresie Stanów Zjednoczonych również słyszałem słowa poparcia ze strony polityków. Pracujemy, aby ten projekt został urzeczywistniony. Wspólnie szukamy najlepszej lokalizacji. Nasza dobra oferta leży na stole.
PAP: Czy temat stałej bazy zostanie poruszony podczas rozpoczynającego się w piątek posiedzenia Komitetu Wojskowego NATO w Warszawie?
M.B.: Oczywiście tę sprawę postawię na Komitecie. Uważam, że posiedzenie w Warszawie jest elementem wyróżniającym. Cieszę się, że to właśnie w Polsce spotykają się szefowie sztabów państw NATO. Będę rozmawiał z przewodniczącym komitetu, generałem Stuartem Peachem, również na temat amerykańskich baz. Spotkam się też z Josephem Dunfordem, przewodniczącym kolegium szefów sztabów sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych.
PAP: Kiedy amerykańska baza w Polsce mogłaby powstać?
M.B.: To jest proces. Na spotkaniach zawsze podkreślam, że rząd Mateusza Morawieckiego za priorytet stawia bezpieczeństwo. Zwiększamy liczebność wojska, powołałem nową dywizję ulokowaną na wschód od Wisły. Tam wcześniej nie było wojska, bo w 2011 rząd Donalda Tuska zlikwidował 1. Dywizję Zmechanizowaną. To była postawa szkodliwa dla Polski. My inwestujemy w nowoczesny sprzęt, czego dowodem jest podpisanie umowy na dostawy systemu Patriot. Jesteśmy aktywni, jeśli chodzi o współpracę z NATO. Podkreślam, że jesteśmy w Afganistanie, Iraku, Łotwie, Rumunii, Kosowie. To jest dobrze odbierane przez partnerów amerykańskich.
Uważam, że na decyzję Amerykanów może wpłynąć Polonia amerykańska. Na spotkaniach z Polonią apelowałem o włączenie się w ten proces. Amerykanie polskiego pochodzenia stanowią dużą wartość, jeśli chodzi o aktywność polityczną. Chodzi przede wszystkich o zaznaczanie, że w interesie Stanów Zjednoczonych leży to, żeby w Polsce była stała baza.
W rozmowie z senatorem Makiem Thornberrym użyłem też argumentu, że stałe bazy wojsk amerykańskich w sposób realny odstraszają agresora. Amerykanie już dwa razy ratowali Europę przed zagładą. Najpierw podczas I wojny światowej, a następnie podczas II wojny. Koszty były gigantyczne, ponieważ chodziło o życie amerykańskich żołnierzy. W mojej ocenie, aby po raz trzeci wojska amerykańskie nie musiały Europy ratować, warto się zdecydować na stałą bazę amerykańską w Polsce.
To gwarancja tego, że po raz trzeci w Europie nie będziemy mieć do czynienia z agresją. Ewentualne zawarcie porozumienia z USA w sprawie bazy w żaden sposób nie wpłynie na proces modernizacji polskiego wojska. Realizujemy wszystkie programy, które zostały rozpoczęte. Pamiętamy oczywiście o tym, że podstawę naszego bezpieczeństwa stanowią własne siły zbrojne.
MON będzie kontynuował starania dyplomatyczne, by doprowadzić sprawę do końca. Musimy pamiętać, że to nie koniec, a dopiero początek tej drogi. W tej sprawie musi być mobilizacja wszystkich instytucji państwowych, aż do osiągnięcia zamierzonego celu.
PAP: Jak pan ocenia wypowiedzi polityków opozycji czy byłego dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych, że utworzenie stałej bazy USA w Polsce wcale nie podniesie naszego bezpieczeństwa?
M.B.: Polacy oczekują od nas, że zapewnimy im bezpieczeństwo, a do tego służy stała obecność wojsk amerykańskich. Nie zmienią tego dziwne wypowiedzi polityków opozycji. Myślę tu o bezmyślnej wypowiedzi Grzegorza Schetyny, który mówił o relacjach z Rosją. Jego słowa zostały odebrane w prasie rosyjskiej jako wezwanie do przyjaźni z Rosją. Jeżeli do tego dodamy wypowiedź byłego dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych, pupila PO, to mamy do czynienia z językiem propagandy kremlowskiej.
PAP: Czego będzie dotyczyć pana następna wizyta w Waszyngtonie?
M.B.: Planuję wizytę w USA na przełomie października i listopada. To będą kolejne rozmowy. By osiągnąć nasz cel, koniecznych jest wiele działań i ustaleń w Białym Domu (stąd rola prezydentów USA i RP), Kongresie, który odgrywa ważną rolę w procesie decyzyjnym i Pentagonie, który jest zobowiązany do przedstawienia swojego raportu.
Rozmawiali: Jakub Borowski, Piotr Kotomski (PAP)