"Nie oczekujemy, że premier Cameron już teraz uruchomi procedurę artykułu 50. traktatu o UE" dotyczącą procedury wystąpienia z UE - powiedział dziennikarzom w niedzielę urzędnik, zaangażowany w przygotowania szczytu Unii.
Jak dodał, wśród przywódców państw UE jest "szerokie zrozumienie" powodów, dla których Cameron na wtorkowym szczycie nie przekaże notyfikacji o zamiarze wyjścia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty. "W konsekwencji referendum w Wielkiej Brytanii doszło do poważnego kryzysu wewnętrznego, nie tylko politycznego, ale znacznie głębszego" - powiedział urzędnik.
Według niego jest jednak oczekiwanie, że we wtorek po południu na szczycie w Brukseli Cameron poinformuje przywódców pozostałych państw Unii o skutkach referendum w sprawie Brexitu, a także o tym, kiedy i w jaki sposób rząd w Londynie notyfikuje zamiar wyjścia z UE.
Zgodnie z artykułem 50. Traktatu Lizbońskiego to kraj występujący z UE, czyli Wielka Brytania, musi zacząć cały proces, oficjalnie informując o swym zamiarze pozostałych przywódców. Dopiero po tej notyfikacji będą mogły zacząć się negocjacje o warunkach "rozwodu" oraz przyszłych relacjach pomiędzy Unia a Wielką Brytanią. Jak podkreślają unijne źródła, notyfikacja musi być jednoznaczna i jasna, ale może mieć różne formy, np. listu do szefa Rady Europejskiej albo ustną, złożoną w obecności pozostałych 27 szefów państw i rządów.
W piątek, dzień po referendum, w którym większość Brytyjczyków opowiedziała się za wyjściem z UE, Cameron zapowiedział dymisję i zasygnalizował, że notyfikację przekaże dopiero nowy premier, który miałby zostać wyłoniony w październiku na konwencji Partii Konserwatywnej. Z kolei szefowie unijnych instytucji, a także wielu polityków z krajów UE zaapelowało, by Wielka Brytania nie zwlekała i możliwie najszybciej złożyła wniosek w sprawie rozpoczęcia procesu występowania ze Wspólnoty. Ich argument to uniknięcie okresu niepewności prawnej i politycznej, która może jeszcze bardziej skomplikować sytuację.
Szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz mówił nawet, że wniosek taki Cameron powinien zgłosić już w najbliższy wtorek na unijnym szczycie. Nie jest wykluczone, że taki apel wystosuje też cały europarlament, który we wtorek ma uchwalić rezolucję o konsekwencjach brytyjskiego referendum.
Niektóre media spekulują nawet, że skoro formalnie referendum nie było wiążące, to brytyjski parlament może zdecydować w głosowaniu, iż w ogóle nie przekaże UE notyfikacji o zamiarze wystąpienia. Unijne źródła nie sądzą jednak, by było to realistyczne. "Pracujemy na podstawie założenia, że Wielka Brytania zamierza wyjść z UE" - powiedział wysoki rangą unijny urzędnik.
W środę na nieformalnym szczycie spotkają się przywódcy 27 państw UE, bez Camerona. Cel to dyskusja o dalszych krokach, jakie należy podjąć w związku z Brexitem, a także rozpoczęcie refleksji nad przyszłością Unii w obliczu wyników głosowania na Wyspach. Według unijnych źródeł we wspólnym oświadczeniu przywódcy "27" mają podkreślić jedność i wolę kontynuacji współistnienia w ramach Unii Europejskiej, a także powtórzyć, że są gotowi jak najszybciej podjąć rozmowy z Wielką Brytanią o warunkach rozwodu.
Dyplomaci nie oczekują też, że punktem wyjścia w dyskusji o przyszłości UE w gronie 27 państw będą propozycje zawarcia nowego traktatu unijnego. "Teoretycznie może być to zakończenie dyskusji, ale to bardzo mało prawdopodobne" - ocenił jeden z unijnych dyplomatów.
O tym, że należałoby opracować nowy traktat europejski, mówił w piątek prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem odpowiedzią na Brexit powinna być reforma UE, precyzująca m.in. podział kompetencji między instytucje a państwa członkowskie, a także wprowadzająca nowy "bardziej konsensualny" sposób podejmowania decyzji.
Z Brukseli Anna Widzyk (PAP)
awi/ kot/ ap/