Frekwencja wyniosła 74,62 proc.; okazała się zatem nieco wyższa niż pierwotnie informowały francuskie i europejskie media, które zwracały uwagę na fakt, iż w drugiej turze wyborów prezydenckich zanotowano rekordowo niską frekwencję, najniższą od 1969 roku.
Do wyborów nie poszło – jak podano – ponad 12 mln uprawnionych do tego Francuzów (według danych MSW 12 mln 41,3 tys. - PAP), a głosów nieważnych i pustych oddano ponad 4 mln.
Zgodnie z informacjami MSW niewypełnione karty wrzuciło do urn ponad 3 mln głosujących, głosy nieważne oddało zaś 1 mln 60 tys. uczestników głosowania.
Według bielgijskiego dziennika "Le Soir", tak dużej absencji wyborczej i tak wielu nieważnych i pustych głosów nie było we Francji od 1969 roku, gdy Georges Pompidou wygrał z Alainem Poherem w drugiej turze przedterminowych wyborów prezydenckich (druga 7-letnia kadencja generała Charles'a de Gaulle'a miała się zkończyć w styczniu 1973 r.). Frekwencja wyniosła wówczas 68,85 proc. – w pierwsze turze osiągnęła poziom 77,59 proc.
"Nie cofniemy się przed strachem i nie ustąpimy przed próbami podzielenia nas" – powiedział lider ruchu En Marche!, Emmanuel Macron, który wieczorem przybył na dziedziniec paryskiego Luwru, by spotkać się tam ze swymi zwolennikami.
Odegrano Odę do Radości oraz Marsyliankę."Dziękuję tym, którzy na mnie głosowali, a nie zgadzali się z naszymi ideami. Wiem, że nie jest to głos oddany w ciemno" - powiedział na scenie rozstawionej u stóp piramidy na dziedzińcu Luwru.
"Dziś wieczór patrzy na nas cała Europa, patrzy świat. Oczekują od nas, że obronimy ideały Oświecenia" – oświadczył, gdy na scenie ustawionej na dziedzińcu Luwru dołączyła doń jego żona Brigitte.
Macron obiecał, że uczyni wszystko, co w jego mocy, by Francja pozostała wierna swym republikańskim zasadom Wolności, Równości i Braterstwa.
"W ciągu następnych pięciu lat zrobię wszystko, by żaden Francuz nie miał powodu oddawać swój głos na ugrupowania skrajne" – zaznaczył.
Wcześniej Macron zapowiedział m.in. ponowne zacieśnienie więzów między Europą a "narodami, które ją tworzą". Dodał, że Francja będzie w pierwszym szeregu walki z terroryzmem "zarówno u siebie, jak i za granicą".
Macron jest zwolennikiem budowania silnej pozycji Francji w UE oraz umiarkowanych reform, które mają uelastycznić rynek pracy i przywrócić konkurencyjność francuskiej gospodarce.
W polityce zagranicznej Macron stawia na zacieśnienie relacji z Berlinem oraz współpracę z USA w takich kwestiach, jak dzielenie się danymi wywiadowczymi, zajmowane stanowiska w ONZ czy zmiany klimatyczne. Jest też przeciwnikiem wycofania sankcji nałożonych na Rosję po aneksji Krymu i podkreśla, że Francja "nie ma takich samych wartości ani priorytetów" jak Rosja.
Marine Le Pen uznała swoją porażkę, ale oceniła, że wynik, jaki uzyskał jej skrajnie prawicowy Front Narodowy jest historycznym sukcesem tej partii, która będzie "główną opozycją" dla Macrona. Zapowiedziała, że Front Narodowy będzie wymagać gruntownej przebudowy i reformy.
Jej zastępca i zarazem szef kampanii wyborczej kandydatki FN, Florian Philippot nie wykluczył podczas wystąpienia w stacji telewizyjnej TF1, że partia zmieni niedługo swą nazwę i "zostanie przekształcona w zupełnie nową siłę polityczną".
Skrajnie lewicowa partia "Francja Nieujarzmiona", której kandydat Jean-Luc Melenchon odpadł w pierwszej turze wyborów, ogłosiła, że Macron zawdzięcza zwycięstwo głosom oddanym przeciw Le Pen, a nie na jego program polityczny.
Sam Melenchon powiedział, że Macron zniszczy francuski model państwa opiekuńczego. "Program tego nowego prezydenta o stylu monarchicznym jest już znany. To wojna przeciw francuskiego systemowi społecznemu" - dodał. Wezwał też swoich zwolenników do mobilizacji przed wyborami parlamentarnymi. (PAP)
Z Paryża Łukasz Osiński (PAP)
luo/ mars/