Była to pierwsza z serii planowanych demonstracji pod hasłem "Fala protestów" przeciwko polityce handlowej i klimatycznej najbardziej uprzemysłowionych krajów świata.
Po wiecu przed ratuszem w centrum Hamburga uczestnicy demonstracji przeszli przez miasto. Część uczestników wykorzystała do protestu łodzie i tratwy, które płynęły po znajdującym się w Hamburgu jeziorze Binnenalster. W hamburskim porcie demonstrowali działacze organizacji Greenpeace. Według policji nie doszło do incydentów.
Uczestnicy nieśli transparenty z napisami "Planet Earth first" ("Planeta Ziemia przede wszystkim"), "Stop dla węgla", "Walka z biedą" i "Idźcie do diabła".
Policja szacuje liczbę demonstrantów na 8 tys., według organizatorów było ich dwa razy więcej. Wcześniej zapowiadano udział kilkudziesięciu tysięcy osób.
Niedzielną demonstrację zorganizowały organizacje ochrony środowiska i praw człowieka, stowarzyszenia rolników, związki zawodowe i organizacje kościelne.
Do końca przyszłego tygodnia w ramach "Fali protestów" ma odbyć się 30 demonstracji. Dwudniowy szczyt G20, w którym wezmą udział m.in. prezydenci USA i Rosji Donald Trump i Władimir Putin, rozpoczyna się w najbliższy piątek.
Szef MSW Niemiec Thomas de Maiziere zapowiedział zero tolerancji dla osób prowokujących zamieszki i stosujących przemoc. Jego zdaniem w Hamburgu podczas szczytu będzie przebywać ok. 8 tys. niemieckich i zagranicznych ekstremistów. "Przemoc, niezależnie od tego, kto po nią sięgnie, będzie likwidowana w zarodku" - powiedział minister w wywiadzie dla niedzielnego wydania gazety "Bild".
Federalny Urząd Kryminalny BKA obawia się aktów sabotażu i podpaleń obiektów infrastruktury przez lewicowych ekstremistów. Burmistrz Hamburga Olaf Scholz zapewnił, że władze miasta są w stanie zagwarantować uczestnikom pełne bezpieczeństwo.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)