100 dni rządu. Eksperci: problemy w relacjach z Kijowem strukturalne a nie polityczne

2024-03-21 06:51 aktualizacja: 2024-03-21, 13:29
Premier Polski Donald Tusk i oraz Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Fot. PAP/Vladyslav Musiienko
Premier Polski Donald Tusk i oraz Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Fot. PAP/Vladyslav Musiienko
Nie ma łatwej politycznej recepty na rozwiązanie problemów w stosunkach z Ukrainą – mówią PAP eksperci analizując 100 dni rządu Donalda Tuska. Ocenili, że kłopoty w relacjach dwustronnych obu państw mają charakter strukturalny a nie polityczny, ich rozwiązanie wymaga dobrej woli obu stron.

"Problemy w relacjach z Ukrainą, które dostał rząd Donalda Tuska na początku, są strukturalne. Ten konflikt interesów ekonomicznych między Polską i Ukrainą jest obiektywny. Nie jest to konflikt polityczny, chociaż politycznie jest wykorzystywany" – mówił PAP analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Daniel Szeligowski.

Jego zdaniem "to problem gospodarczy i wymaga gospodarczego kompromisu". "Ukraina niestety albo błędnie, albo celowo uznała, że chodzi o politykę i wszystko rozwiąże się po zmianie władzy w Polsce" – dodał.

Konflikt sprowadza się obecnie do kwestii rolnictwa (importu towarów rolnych z Ukrainy) i regulacji dotyczących przewoźników, a wynika z tego, że gdy zaczęła się rosyjska inwazja, Unia Europejska jednostronnie przyznała Ukrainie preferencje handlowe, otwierając swój rynek. "Decyzja była słuszna, ale chyba nie przeprowadzono głębszej oceny kosztów i Polska oraz inne państwa regionu dostały rykoszetem" – mówił Szeligowski.

O tym, że jednostronne uwolnienie handlu było decyzją zrozumiałą w sytuacji agresji na Ukrainę, lecz z czasem stało się problemem, wielokrotnie mówili polscy politycy, w tym na forum międzynarodowym szefowie MSZ i rządu.

"Bezrefleksyjne utrzymanie w pełni wolnego handlu z Ukrainą zaszkodzi nam i Ukrainie" – mówił premier Donald Tusk 7 marca po kongresie Europejskiej Partii Ludowej w Bukareszcie. "Bo jeśli stracimy ten - już nie entuzjazm, ale to powszechne w Europie i w Polsce wsparcie dla Ukrainy, bo ludzie będą zmęczeni tym, że ponoszą zbyt duże ciężary - to wszyscy na tym stracimy. I Europa, i Polska, i przede wszystkim Ukraina" – przekonywał. Zaznaczył, że potrzebne są zmiany w regulacjach dotyczących wolnego handlu z Ukrainą, "żeby znowu skutecznie chronić europejski i polski rynek".

"Jeśli chodzi o skalę problemów, to na pierwszym miejscu jest bez wątpienia kwestia blokad i utrudnień na granicy, spowodowanych przez protesty rolników. Potem są kwestie związane z importem zboża z Ukrainy" – mówił PAP Wojciech Konończuk, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich. Kolejna sprawa to protesty przewoźników, którzy domagają się przywrócenia ograniczeń dla firm ukraińskich.

Granica polsko-ukraińska to najważniejsza trasa eksportu z państw UE na Ukrainę, przechodzi przez nią ok. 50 proc. eksportu unijnego. Dla strony ukraińskiej to nie najważniejsza, ale bardzo ważna trasa dla eksportu towarów.

"W związku z tym, że w Polsce obowiązuje zakaz importu czterech ukraińskich zbóż, obecnie głównym problemem polskich rolników nie jest kwestia konkurencji z tym zbożem z Ukrainy. Jest jednak szeroka paleta towarów rolnych, które nie zostały objęte zakazem wwozu do Polski, a od czerwca 2022 r. są zwolnione z ceł" – mówił Konończuk. Jego zdaniem dla wybranych branż to jest i będzie problem. "To w coraz większym stopniu dotyczy konkurencji nie tylko w Europie Środkowej, ale np. także we Francji, która właśnie zapowiedziała, że również będzie domagać się ograniczeń w imporcie ukraińskich produktów rolnych" – zaznaczył dyrektor OSW.

Po zmianie rządu w Polsce władze w Kijowie liczyły na to, że "problemy znikną", jednak - jak zaznaczają rozmówcy PAP - była to ocena oparta na nierealistycznych założeniach. "Po raz kolejny potwierdził się brak dobrej ekspertyzy na temat polskiej polityki i wyczucia na uwarunkowania wewnętrzne" – mówił Konończuk.

Do Kijowa udali się szef MSZ Radosław Sikorski w grudniu 2023 r., a w styczniu 2024 r. z pierwszą wizytą zagraniczną premier Donald Tusk. "Pojechał tam z wyciągniętą dłonią i z nowym pakietem pomocy. Jednocześnie Radosław Sikorski prowadzi światowe tournee, zabiegając o wsparcie wojskowe dla Kijowa. Polska pozostaje adwokatem Ukrainy w sprawie członkostwa UE" – wymienił Szeligowski. Również Konończuk podkreślił, że strategicznie w kwestii wsparcia dla Ukrainy w wojnie "nie było i nie może być w polskiej polityce żadnej zmiany".

Impas w sprawach gospodarczych ciągle jednak trwa. Negocjacje w sprawie odblokowania granicy są kontynuowane i choć, jak oceniają eksperci, kompromis jest możliwy, na razie nie został osiągnięty. Dla Kijowa "kubłem zimnej wody" stały się słowa Donalda Tuska o możliwym całkowitym zamknięciu granicy, które padły pod koniec lutego. Wtedy, jak mówił Szeligowski, po stronie ukraińskiej "zaczęto tonować nastroje".

"Polska powinna - i rząd to robi - grać na dwóch fortepianach, tzn. działać zarówno bilateralnie, jak i na forum unijnym" – powiedział Konończuk. Przypomniał, że mimo zniesienia przez Komisję Europejską zakazu importu zboża, Rumunia i Bułgaria zdołały wypracować z Kijowem system licencji, który pozwolił uniknąć konfliktu.

"To, co wydaje się teraz realne do osiągnięcia i byłoby optymalne, to wypracowanie jakiegoś porozumienia dwustronnego, np. w sprawie licencji, a z drugiej strony – ustalenia na szczeblu KE. Następnie, bazując na tych ustaleniach, polski rząd porozumiewa się z rolnikami o zdjęciu blokady" – mówił Szeligowski.

Obaj rozmówcy PAP wyrażają zaniepokojenie tym, że "pogorszyły się nastroje, i to zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie".

"Na Ukrainie ta sprawa wywołuje bardzo dużo emocji, nawet w czasach natężenia sporów historycznych nie pamiętam, by było to aż tak widać" – ocenił Konończuk. Zwrócił uwagę, że zwłaszcza kwestia wysypywania ukraińskiego zboża z tirów i wagonów po polskiej stronie granicy była "boleśnie" przyjęta. Ukraińcy podkreślają, że zbierają te plony w warunkach wojny, pod rosyjskimi bombami. W Polsce z kolei zarówno na poziomie politycznym, jak i szerzej – w społeczeństwie, szok wywołały wypowiedzi prezydenta Wołodymyra Zełenskiego na forum ONZ o przygotowaniu sceny dla "moskiewskiego aktora" oraz inne niefrasobliwe komentarze ukraińskich urzędników.

"Wszyscy żyją teraz sporem wokół zboża i granicy, jednak powinniśmy pamiętać o tym, że spory między sąsiadami to jest coś naturalnego, co widać na przykładzie Francji i Niemiec" – mówił Konończuk.

Autorka: Justyna Prus (PAP)

mmi/