11-miesięczny chłopiec śmiertelnie potrącony na prywatnej posesji. Proces odroczony

2024-02-14 10:48 aktualizacja: 2024-02-14, 13:49
Akta sądowe. Zdj. ilustracyjne. Fot. PAP/Marian Zubrzycki
Akta sądowe. Zdj. ilustracyjne. Fot. PAP/Marian Zubrzycki
Z powodu usprawiedliwionej nieobecności obu oskarżonych nie rozpoczął się w środę przed sądem w Bielsku Podlaskim proces związany ze śmiertelnym potrąceniem samochodem 11-miesięcznego dziecka. Wypadek miał miejsce na posesji w Boćkach; śledczy oskarżyli w tej sprawie ojca i dziadka dziecka.

Ojciec został oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci, dziadek o tworzenie fałszywych dowodów i nakłaniania synowej - czyli matki dziecka - oraz syna do składania fałszywych zeznań co do przebiegu zdarzenia; chodziło o uniknięcie przez syna odpowiedzialności karnej.

Proces miał rozpocząć się w środę, ale tego dnia rano obaj oskarżeni przesłali do sądu zwolnienia lekarskie. Choć ich udział w rozprawie nie jest obowiązkowy w sytuacji, gdy zostali prawidłowo zawiadomieni, sąd uznał jednak ich nieobecność za usprawiedliwioną; wziął też pod uwagę to, że jeden z oskarżonych zadeklarował chęć osobistego udziału w rozprawie.

Kolejna próba rozpoczęcia tego procesu - w połowie marca.

Do tragicznego wypadku doszło pod koniec sierpnia 2023 roku w Boćkach. Z ustaleń śledczych wynika, że rodzina wybierała się na lody z dziećmi. Ich ojciec - chcąc uniknąć noszenia dzieci - postanowił podjechać samochodem bliżej domu. Gdy ruszył, poczuł uderzenie; wysiadł i zobaczył, że uderzył w swoje 11-miesięczne dziecko.

44-letni ojciec zawiózł dziecko do punktu pomocy medycznej, na miejsce był wzywany śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Reanimacja dziecka nie przyniosła jednak efektu.

Prokuratura zarzuciła temu mężczyźnie nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka poprzez niezachowanie ostrożności podczas manewrowania samochodem na swojej posesji.

Tuż po zdarzeniu zatrzymany został zarówno ojciec, jak i dziadek chłopczyka; według ustaleń śledztwa, namawiał on rodziców dziecka do składania fałszywych zeznań i tworzył fałszywe dowody, by skierować śledztwo w innym kierunku. "Namawiał, by twierdzili, że na posesję wjechała zupełnie inna osoba, potrąciła dziecko i uciekła stamtąd" - mówił PAP kilka miesięcy temu szef bielskiej prokuratury Adam Naumczuk, gdy kierowany był do sądu akt oskarżenia.

Wobec obu oskarżonych, nie stosowano w śledztwie żadnych środków zapobiegawczych, odpowiadają przed sądem z wolnej stopy.(PAP)

Autor: Robert Fiłończuk

kgr/