Sąd uznał, że tylko kara surowsza wobec wielokrotnie karanego wcześniej sprawcy, daje jakiekolwiek szanse na jego długą resocjalizację. W tym samym procesie na rok więzienia skazana została konkubina 44-latka, którą sąd uznał za winną tego, iż nie udzieliła ciężko rannej ofierze pomocy, choćby dzwoniąc po pogotowie.
Oboje solidarnie mają zapłacić bratu zmarłego 10 tys. zł w formie częściowego zadośćuczynienia.
Do zbrodni doszło pod koniec listopada 2022 roku, w jednym z domów na białostockim osiedlu Jaroszówka. Ciało mężczyzny znaleziono w podpiwniczeniu budynku; wcześniej między sprawcą a ofiarą doszło do awantury i bójki. Według aktu oskarżenia Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, 44-latek działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa, zadał znajomemu dwa ciosy nożem, które doprowadziły do wykrwawienia się i zgonu.
Obaj mężczyźni byli w przeszłości wielokrotnie karani; oskarżony działał w warunkach recydywy.
44-latek w śledztwie przyznał się do zabójstwa; przed sądem okręgowym jednak jedynie do pobicia, ale podtrzymał wcześniejsze wyjaśnienia. Wtedy mówił, że zmarły był jego dobrym kolegą, znali się od 30 lat i obaj mieli "bogatą przeszłość kryminalną". 24 listopada 2022 roku ów znajomy przyszedł do domu, który oskarżony wynajmował z konkubiną; zaproponował wspólne picie alkoholu.
Oskarżony wyjaśniał w śledztwie, że gdy skończył się alkohol, podjął decyzję, że go jeszcze dokupi. Gdy wrócił po kwadransie, zastał zamknięte drzwi i usłyszał wołanie konkubiny o ratunek. Według jego opisu, przez okno kuchenne zobaczył znajomego z nożem w ręku. Tamtędy miał dostać się do środka.
Sąd pierwszej instancji przyjął wersję zdarzeń, w której późniejsza ofiara ma w ręce nóż, ale jednocześnie deklaruje, że zaraz kobietę z piwnicy uwolni. Oskarżony zadał mu jednak cios innym nożem, który wziął z kuchni, doszło do bójki, po której późniejsza ofiara uciekła do łazienki. Wtedy 44-latek uwolnił konkubinę i usłyszał od niej, że napastnik zwyzywał ją, znieważył, pobił i siłą wepchnął do piwnicy. Wtedy oskarżony miał "dostać szału", a po brutalnym pobiciu i ataku nożem - ostatecznie wepchnął znajomego do tej piwnicy, gdzie ten - po kilkudziesięciu godzinach - zmarł.
Wbrew temu, co przyjęła prokuratura, białostocki sąd okręgowy uznał, że sprawca działał z zamiarem ewentualnym, a nie bezpośrednim zabójstwa; skazał go na 15 lat więzienia. Dożywocie uznał za karę zbyt surową w realiach tej sprawy.
Prokurator i pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego chcieli jednak w swoich apelacjach dożywocia. Apelację złożył też obrońca oskarżonego, który uważał, że w ogóle nie było zamiaru zabójstwa. Dlatego chciał zmiany kwalifikacji prawnej i odpowiednio łagodniejszej kary, oraz by sąd nie zasądzał zadośćuczynienia.
Uwzględniając apelację prokuratora i pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego co do oceny, że kara jest rażąco łagodna, sąd apelacyjny podwyższył ją do 25 lat.
Sędzia Sławomir Wołosik mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku, że sprawca działał bardzo brutalnie atakując ofiarę, która z powodu upojenia alkoholowego była praktycznie bezbronna, wręcz pastwił się nad nią, zadał ponad 20 ran nożem. Wersję oskarżonego, jakoby doszło jedynie do pobicia i nie było zamiaru zabójstwa, sąd apelacyjny uznał za linię obrony; wykluczył też sytuację obrony koniecznej.
Sąd przypomniał, że od 16 roku życia sprawca był karany 14-krotnie za różne przestępstwa, w tym 5-krotnie za rozboje. Nie liczy się z porządkiem prawnym, dobrem innych osób, nastawiony jest na zaspokajanie ich kosztem własnych potrzeb, nie bacząc na ich krzywdę, stanowi realne zagrożenie dla społeczeństwa - mówił sędzia Wołosik o skazanym.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
ep/