Minister przekazał również, że na forum Rady UE polski rząd zagłosuje przeciwko paktowi migracyjnemu, oraz przekonywał, że zdecydowana większość państw członkowskich, w tym Polska, sprzeciwia się reformie unijnych traktatów. "W dyskusji europejskiej w ogóle nie ma tego tematu" - powiedział.
PAP: Sprawuje pan funkcję ministra ds. Unii Europejskiej w czasie, gdy w Unii dzieje się bardzo dużo - niebawem wybory do PE, w przyszłym roku Polska obejmie prezydencję w Radzie UE. Jakie spotkania zdążył pan odbyć i co jest ich motywem przewodnim?
A.S.: Do tej pory udało mi się spotkać z większością moich unijnych odpowiedników. To łącznie ponad 45 rozmów z ministrami m.in. z Chorwacji, Słowacji, Słowenii, Czech, Grecji czy wreszcie Trójkąta Weimarskiego. Jako minister reprezentowałem też Polskę w kilku posiedzeniach unijnej Rady ds. Ogólnych (GAC). Wyraźnie widać, że od powołania nowego rządu dialog z partnerami odżywa, a Polska odgrywa coraz większą rolę. Najpoważniejsze unijne wyzwania dotyczą przede wszystkim bezpieczeństwa oraz sytuacji w Ukrainie. Łączy się to z wizją i polityką rozszerzenia, która jest w interesie Polski. Nie chcemy, by w Europie pozostawały szare strefy, gdzie Rosja ma swoje wpływy.
Natomiast bezpośrednio po zaprzysiężeniu nowego rządu w rozmowach dominowały tematy związane z Polską – rozmawialiśmy o odbudowie państwa prawa oraz o tym, jak wyglądać będzie nasza polityka europejska. Było i jest dużo optymizmu. Robimy wszystko, by zażegnać spór o praworządność. Polska jest w trakcie wychodzenia z procedury wszczętej na podstawie art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej.
PAP: KE wycofa wniosek w tej sprawie?
A.S.: Nie jestem w stanie wypowiedzieć się za Komisję. My robimy swoje, a efekty tych prac mamy przedstawić na Radzie ds. Ogólnych 21 maja.
PAP: Czy w tym posiedzeniu weźmie udział tylko pan, czy także szef MS Adam Bodnar?
A.S.: Tzw. Action Plan, zawierający pakiet zmian mających wyprowadzić Polskę z praworządnościowego kryzysu, firmowany jest przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, w związku z tym to on przedstawiał go w Brukseli w lutym tego roku. Oczywiście też w tym procesie uczestniczyłem. Niewykluczone, że podsumowania dotychczasowych działań również dokonamy wspólnie.
Polska naprawdę zrobiła na tym polu duże postępy – pracujemy nad tym, by jak najszybciej rozwiązać kluczowe problemy, takie jak zasady odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. Rozwiązujemy również impas w sprawie KRS, pracujemy nad zmianami dotyczącymi Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego oraz sądów powszechnych. Zależy nam, żeby podczas belgijskiej prezydencji ta procedura została zakończona.
PAP: Jeszcze przed wyborami do PE czy już po nich?
A.S.: To jest w rękach prezydencji belgijskiej.
PAP: Wspominał pan o Trójkącie Weimarskim. Jak pan widzi współpracę z Niemcami i Francją? Czy brak chemii między dwiema najsilniejszymi stolicami w Europie to szansa dla Polski?
A.S.: Po pierwsze, Polska jest dużym, ludnym europejskim państwem, z dużym potencjałem gospodarczym, ludzkim i rozwojowym. Przy dobrze prowadzonej polityce europejskiej powinna być w pierwszej lidze państw decydujących o przyszłości Unii. Po drugie, jeśli chodzi o Niemcy i Francję, to Polska ma już na koncie jedno podstawowe zwycięstwo – oba te kraje zaczęły podzielać podnoszone przez nas obawy dotyczące Rosji. Fakt, że kraj ten jest zagrożeniem, do tej pory nie zawsze był oczywisty.
Innym naturalnym punktem wspólnym będzie też – sygnalizowana zwłaszcza przez Paryż – konieczność odbudowy unijnego przemysłu obronnego. Musimy wziąć odpowiedzialność za kwestię naszego bezpieczeństwa, będąc świadomym tego, że wybory w Stanach Zjednoczonych mogą przynieść różne rozstrzygnięcia. Warto przy tym pamiętać, że dobre relacje ze Stanami Zjednoczonymi wzmacniają naszą pozycję w Europie. To nie jest wybór „albo-albo” – w tym zakresie mamy absolutną synergię.
PAP: Francja i Niemcy to dwa kraje napędzające dyskusję dotyczącą możliwości zmian traktatowych. Podczas swojego expose szef MSZ Radosław Sikorski podkreślał, iż nie można wykluczyć, że część państw członkowskich uzależni od tego zgodę na dalsze poszerzanie UE. Czy rozszerzenie i reforma instytucjonalna to dwie strony tej samej monety?
A.S.: Na ten moment w Europie tematu zmian traktatowych w ogóle nie ma. Zdecydowana większość państw, w tym Polska, sprzeciwia się reformie traktatów. Procedura zmian traktatowych jest bardzo trudna, długa i żmudna, w części państw potrzebne jest referendum. Jeśli choć jedno państwo nie zgodzi się na zmiany, to one nie wejdą w życie. W dyskusji europejskiej w ogóle nie ma tego tematu.
PAP: Parlament Europejski głosował jednak nad propozycją w tej sprawie. W debacie pojawił się także głośny ekspercki raport francusko-niemiecki. Temat chyba jednak musi w końcu wrócić?
A.S.: Jeśli chodzi o raport Parlamentu Europejskiego, to po przegłosowaniu go przez europosłów – co formalnie nie zmienia zupełnie nic – sprawa została zawieszona. Raport francusko-niemiecki był, jak sama pani mówi, raportem eksperckim. Nie mam wrażenia, by wyrażał on wolę rządów w Berlinie i Paryżu. Żaden z moich rozmówców tak nie uważał.
PAP: Co do spraw, które ciągle są w toku - jak Polska zagłosuje w sprawie paktu migracyjnego?
A.S.: Przeciwko.
PAP: W zeszłotygodniowej rozmowie z PAP minister w KPRM Magdalena Sobkowiak-Czarnecka sugerowała, że ważnym priorytetem nowej KE, a przez to potencjalnym priorytetem Polski w czasie jej prezydencji w Radzie UE, będzie kwestia przemysłu obronnego. Pan też się tego spodziewa?
A.S.: Moim zdaniem kluczową rolę będzie odgrywać szeroko rozumiane bezpieczeństwo – bezpieczeństwo granic, ale także energetyczne, żywnościowe. Ważne dla nas będą również relacje z USA czy kwestia Ukrainy, zarówno ciągłej pomocy w wojnie, jak i jej przyszłej akcesji.
PAP: Co Polska może zyskać na prezydencji, biorąc pod uwagę, że jednak nie będzie mogła samodzielnie kształtować unijnej agendy?
A.S.: Prezydencja służy wzmacnianiu naszej pozycji wewnątrz Unii Europejskiej – to czas, w którym Polska będzie mogła doprowadzić do realizacji najlepszych możliwych rozwiązań. Tę pozycję należy budować skutecznością, a nie krzykiem – z tego punktu widzenia ostatnie osiem lat było dla Polski stracone. Ze względu na historię oraz położenie geopolityczne Polski w kwestii bezpieczeństwa naprawdę słucha się naszego głosu. W związku z tym dobrze byłoby, gdyby kwestie bezpieczeństwa znalazły się w centrum naszej prezydencji.
PAP: W wyborach do PE startuje część ministrów i wiceministrów obecnego rządu. Czy fakt, że są gotowi zrezygnować ze swoich funkcji tak szybko po wyborach parlamentarnych, które sami określali jako „historyczne”, nie jest rozczarowaniem dla wyborców?
A.S.: Chcemy być świetnie przygotowani również do wyborów europejskich – także kadrowo. Na listach KO będą więc mocne, rozpoznawalne nazwiska, które mają szanse na mandaty. Liczymy na to, że potem nasi europosłowie będą w stanie walczyć o polski interes w Brukseli.
PAP: Na ile miejsc państwo liczą?
A.S.: Jak najwięcej. Chcemy, by były to kolejne wygrane wybory.
Rozmawiała Sonia Otfinowska (PAP)
kgr/