„Niezależnie od tego, jakie są motywacje przedstawicieli partii władzy, ta decyzja to ryzykowna gra, to w zasadzie igranie z ogniem” – uważa Kipiani, szef gruzińskiego think tanku Geocase.
Rządząca Gruzją już trzecią kadencję partia Gruzińskie Marzenie powraca do ustawy o tzw. agentach zagranicznych (obecnie przerobionej na ustawę o “przejrzystości wpływów zagranicznych”), z uchwalenia której zrezygnowało w marcu 2023 roku po masowych protestach i krytyce ze strony państw zachodnich. Wzorowana na rosyjskiej ustawa, stąd nazwana też po prostu “ustawą rosyjską”, przewiduje, że organizacje otrzymujące ponad 20 proc. z zagranicy podlegałyby rejestracji i sprawozdawczości oraz trafiłyby do specjalnego rejestru agentów obcego wpływu.
Gruzińskie Marzenie formalnie zasłania się tym, że „analogiczne przepisy” istnieją w USA czy innych państwach na Zachodzie. Opozycja i przeciwnicy ustawy podkreślają jednak, że Gruzja idzie śladem Rosji, gdzie ustawa „o agentach” stała się przede wszystkim narzędziem do prześladowania opozycji.
Pierwsze masowe protesty w Tbilisi już się odbyły. Tysiące ludzi wyszło na ulice 9 kwietnia, w Kutaisi 12 kwietnia protestowali przedstawiciele trzeciego sektora. W poniedziałek znowu planowany jest protest – tego dnia projekt ma być dyskutowany w parlamentarnej komisji prawnej. Partia władzy zapowiedziała, że chce przyjąć ustawę jeszcze przed końcem wiosennej sesji, czyli do 28 czerwca.
„Używany oficjalnie argument, że chodzi o przejrzystość finansowania nie jest przekonujący i nie spełnia kryterium podstawowej wiarygodności. W tym celu wystarczyłoby zmodyfikować już istniejące przepisy. Gruzińskie Marzenie de facto wprowadziło kosmetyczne zmiany, zmieniając nazwę i próbuje przepchnąć przez parlament prawo, które rok temu wywołało ogromne napięcie i protest społeczny w Gruzji, a także zaniepokojenie i ostrą krytykę na Zachodzie, w tym w UE” – mówi Kipiani.
Jak dodaje, „jest naprawdę trudno powiedzieć”, dlaczego ta ustawa powraca właśnie teraz. Eksperci prezentują różne wersje - od chęci zwiększenia kontroli i presji na opozycję przed jesiennymi wyborami, po próbę zademonstrowania pewności siebie i pokazania, że nie ma już potrzeby tak silnego liczenia się ze stanowiskiem UE. W ubiegłym roku Gruzja zabiegała o status kandydata do członkostwa w UE – teraz już go ma.
„Kolejny etap to wypełnienie dziewięciu unijnych rekomendacji i uwarunkowana nimi decyzja o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z UE. Ewentualne przyjęcie wspomnianej ustawy o przejrzystości wpływów zagranicznych stałoby w sprzeczności z zasadami wolności słowa i zgromadzeń, zaangażowania społeczeństwa obywatelskiego itd., mającymi krytyczne znaczenie dla uznania państwo za członka UE” – mówi Kipiani.
W piątek portal Politico napisał, że w Brukseli rosną obawy, że Gruzińskie Marzenie nie tylko opóźnia reformy w czasie, ale może celowo sabotować cały proces.
„Oponenci rządu uważają, że członkostwo w UE to zła wiadomość dla Gruzińskiego Marzenia, które ich zdaniem nie chce pogarszać relacji z Moskwą przez wejście na prozachodnią trajektorię. Oceniają również, że gruzińskie elity obawiają się, że wymagane przez UE reformy i przejrzystość zaszkodzą ich interesom” – pisze Politico.
„Ten ruch (przywrócenie projektu ustawy o agentach - PAP) rzeczywiście stawia pod znakiem zapytania, czy Gruzińskie Marzenie dąży do eurointegracji” – mówi Kipiani. Zaznacza, że wejścia do UE chce zdecydowana większość Gruzinów. Według grudniowego sondażu National Democratic Institute jest to 79 proc. obywateli. Niektóre inne badania (dla International Republican Institute z marca 2023 r.) dawały nawet wyniki poparci na poziomie 90 proc.
„A to oznacza, że niezależnie od tego, jakie są kalkulacje partii władzy, ta sprawa spotka się z silną reakcją społeczną. Jedna sprawa to UE i ignorowanie płynących z Zachodu krytyki i ostrzeżeń. Druga – to gruzińskie społeczeństwo, które już raz pokazało, że jest kategorycznie przeciwne temu projektowi oraz wszystkiemu, co może zaszkodzić europejskiemu wyborowi Gruzji”– ocenił Kipiani.
Autorka: Justyna Prus (PAP)
kgr/