Podkomisja stała do spraw organizacji ochrony zdrowia rozpatrzyła informację w zakresie pogłębionej analizy kadr medycznych w systemie ochrony zdrowia w perspektywie wieloletniej z uwzględnieniem zmian demograficznych, technologicznych i edukacyjnych, dynamiki zjawisk epidemiologicznych oraz dystrybucji geograficznej kadr.
Wiceminister zdrowia Urszula Demkow przedstawiła dane opracowane przez Departament Analiz i Strategii (DAiS) Ministerstwa Zdrowia. Według DAiS w 2022 r. w Polsce przypadało 3,6 lekarza na tysiąc mieszkańców. Natomiast - jak zauważyła - według danych Naczelnej Izby Lekarskiej z 2024 r. - aktywne prawo wykonywania zawodu ma 4,2 lekarzy na tysiąc mieszkańców.
W analizie (model popytowo-podażowy kadr medycznych uwzględniający m.in. płeć, czas pracy, zmiany społeczno-demograficzne) MZ podkreślono, że w najbliższych latach w Polsce nie powinno brakować lekarzy. Z wykresu wynika, że linie popytu i podaży w 2025 r. przetną się. Natomiast po roku 2030 popyt na lekarzy określono na 144 tys., a liczba lekarzy w tym samym punkcie na osi czasu wyniesie 169 tys.
"Modele trzeba będzie modyfikować, uwzględniając nowe dane" - zaznaczyła Demkow.
Dane przedstawione przez Naczelną Izbę Lekarską, które przywołała wiceminister, wskazują natomiast, że w latach 2023-2048 kształcenie lekarzy na obecnym poziomie doprowadzi do 20 proc. nadpodaży lekarzy.
Z analizy MU wynika, że braki dotyczą kadr lekarskich konkretnych specjalizacji i regionów.
Liczba lekarzy w trakcie specjalizacji w latach 2019-2023 stabilnie wzrasta. "Nie wszystkie miejsca specjalizacyjne są jednak zapełniane" - podkreślono w analizie.
Z danych wynika, że korzystnie przedstawia się sytuacja w przypadku kardiologii, psychiatrii i radiologii, gdzie zapewniona jest zastępowalność pokoleniowa i jest dużo młodych lekarzy zasilających rynek pracy. "Odwrotna sytuacja dotyczy chorób wewnętrznych, pediatrii i chirurgii ogólnej, gdzie liczba lekarzy osiągających wiek emerytalny znacząco przewyższa osoby w trakcie szkolenia specjalizacyjnego" - zauważono.
Z analizy wynika, że największy wzrost liczby rezydentur przyznanych przez MZ dotyczy psychiatrii dzieci i młodzieży, rehabilitacji medycznej, onkologii i hematologii dziecięcej oraz toksykologii klinicznej" - zaznaczono. Z kolei największy wzrost liczby zakwalifikowanych w trybie rezydenckim wystąpił w dziedzinach medycyny rodzinnej i psychiatrii.
Wiceminister zdrowia zaznaczyła, że mimo otwarcia miejsc brakuje chętnych na specjalizację z psychiatrii dziecięcej. "Psychiatria dziecięca jest niezwykle trudna. Trudno jest leczyć dziecko, które jest bite, molestowane, przypalane papierosami, przykuwane do kaloryfera, gwałcone przez rodziców, czy niechciane i niekochane i z tego powodu ma problemy. Jest to tak ogromne obciążenie, niewiele osób podejmuje tę ścieżkę, mimo tego, że bardzo łatwo jest o dobre zarobki, o pracę w sektorze niepublicznym" - powiedziała Demkow.
Według DAiS rozkład wieku lekarzy ogółem wskazuje na duży udział młodych osób wchodzących na rynek pracy, dzięki czemu zachowana jest wymienialność pokoleniowa. "Wysoki średni wiek lekarzy - 51 lat, jest spowodowany znaczącym udziałem lekarzy pracujących pomimo osiągniętego wieku emerytalnego: 24 proc. w 2022 r." - zaznaczono.
Demkow zauważyła, że największe braki kadrowe wśród lekarzy są w tych regionach, w których uczelnie medyczne nie kształciły lekarzy lub robią to od niedawna. Zauważyła, że nie ma potrzeby tworzenia kolejnej uczelni medycznej w Warszawie, natomiast uczelnie w Rzeszowie i Zielonej Górze potrzebują wsparcia.
Na przestrzeni lat 2005-2022 limity na kierunku lekarskim wzrosły o około 162 proc. "Znacząca część absolwentów decyduje się na pozostanie po ukończonych studiach w województwie, w którym studiowali" - zaznaczono w analizie.
Poseł PiS Patryk Wicher dopytywał, w jaki sposób agregowane były dane dotyczące liczby lekarzy. "Znamy sytuację, gdy lekarz pracował na etacie, na kontrakcie, ma gabinet prywatny i pracuje w jeszcze jednym miejscu. Ile razy był liczony w statystyce? Najlepiej byłoby mieć dane agregowane po numerze PESEL" - zaznaczył. Poseł PiS zwrócił się do ministerstwa o dodatkowe informacje w tej sprawie.
Hanna Marcinkiewicz, główny specjalista ds. analiz w Ministerstwie Zdrowia odpowiedziała, że dane były liczone na zanonimizowanych numerach PESEL. "Są to dane co do unikalnej osoby. Dane nie były dublowane. Jedynie jeśli osoba pracowała na przykład w dwóch województwach, to pokazywaliśmy ją w jednym i drugim województwie, ale w skali Polski była liczona tylko raz. Oczywiście jeśli ktoś pracuje w kilku miejscach, nie mogliśmy go wyciąć" - zaznaczyła. Dodała, że prezentowane dane są w większości dostępne publicznie.
Demkow zwróciła uwagę, że liczba lekarzy w systemie nie zawsze przekłada się na jego sprawność. "Są kraje, jak Japonia, w której wskaźnik lekarzy na tysiąc mieszkańców wynosi 2,4, a system działa dobrze. Jest też Grecja, w której ten wskaźnik to 5,9 na tysiąc mieszkańców, a system działa źle" - mówiła. Podkreśliła, że na działanie systemu wpływ oprócz liczby mają także kompetencje, uprawnienia i rozmieszczenie kadr medycznych w regionach.
Demkow zaznaczyła, że myśląc o pracy lekarzy, należy przede wszystkim zmniejszyć biurokrację. Zaznaczyła, że w opiece nad pacjentem najlepiej sprawdza się interdyscyplinarny zespół samodzielnych zawodów medycznych: lekarza, pielęgniarki, diagnosty, fizjoterapeuty i farmaceuty. "Asystenci lekarza czy pielęgniarek ściągną z lekarza obowiązki administracyjne" - powiedziała. (PAP)