Blinken skomentował w ten sposób podczas konferencji prasowej na koniec wizyty w Azji ogłoszenie przez Izrael czterogodzinnych lokalnych przerw w walkach, wprowadzonych m.in. po to, by pozwolić na ewakuację ludności. Dyplomata pochwalił ten krok, jednak zaznaczył, że "można i powinno się zrobić więcej, by minimalizować szkody dla cywilów".
"Zdecydowanie zbyt wielu Palestyńczyków zostało zabitych. Zdecydowanie zbyt wielu cierpiało w ciągu tych ostatnich tygodni. Chcemy zrobić wszystko, co możliwe, by ich chronić i maksymalizować pomoc, która do nich dociera" - powiedział Blinken. Zapewnił, że USA mają pomysły na konkretne sposoby, by zwiększyć pomoc, jednak "jest to proces, a zatem to nie działa jak włączenie światła".
Waszyngton nie podał dotąd własnych szacunków dotyczących liczby palestyńskich ofiar cywilnych konfliktu, jednak Biały Dom twierdzi, że chodzi o "wiele, wiele tysięcy" osób. Asystent sekretarza stanu ds. Bliskiego Wschodu Barbara Leaf zeznała w Kongresie, że ta liczba jest prawdopodobnie nawet większa, niż ponad 10 tys., jak utrzymuje kontrolowane przez organizację terrorystyczną Hamas ministerstwo zdrowia Gazy.
Przedstawiciele administracji w ostatnich dniach coraz wyraźniej zaczęli akcentować opór, jaki napotykają po stronie Izraela na swoje propozycje ochrony cywilów. Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby mówił m.in., że Izrael nie chciał w ogóle dopuścić żadnej pomocy humanitarnej do Gazy i że - choć są pewne sygnały o próbach sił izraelskich w celu ograniczenia ofiar cywilnych - "nie chce ich wyolbrzymiać".
Prezydent Biden przyznał w czwartek, że zwracał się do premiera Izraela Benjamina Netanjahu o wprowadzenie kilkudniowej przerwy w walkach (na co ten się nie zgodził) i zasugerował, że jest sfrustrowany jego postawą.
"Każdy krok w tym procesie jest jak wyrywanie zębów" - powiedział w rozmowie z telewizją CNN anonimowy przedstawiciel Waszyngtonu.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
sma/