Gordin, który spotkał się z burmistrzami i radnymi miast położonych w pobliżu granicy z Libanem, poinformował o planach "zmiany stanu bezpieczeństwa na północy, w taki sposób, by pozwolić mieszkańcom (tego regionu) na bezpieczny powrót". Izraelskie władze ewakuowały około 80 tys. mieszkańców północy kraju, która od 7 października jest niemal codziennie atakowana przez Hezbollah.
Cahal będzie nadal działał w ten sposób, by niszczyć potencjał tego ugrupowania i "zranić" sam Hezbollah - oznajmił generał.
W sobotę rzecznik Sił Obronnych Izraela kontradmirał Daniel Hagari poinformował, że od wybuchu wojny w Strefie Gazy 7 października izraelskie wojsko uderzyło w 3400 celów w Libanie.
Tymczasem mieszkańcy północnego Izraela nie chcą na razie wracać do swoich domów, ponieważ obawiają się nie tylko ostrzału rakietowego z Libanu, ale również tego, że Hezbollah planuje atak na te tereny, taki sam, jaki Hamas przeprowadził ze Strefy Gazy 7 października. Obawy te pogłębia fakt, że Hezbollah jest silniejszym i lepiej uzbrojonym ugrupowaniem niż Hamas.
Hezbollah to szyicka muzułmańska partia polityczna i jednocześnie ugrupowanie zbrojne, które posiada wpływy polityczne w Libanie i jest wspierane przez Iran. Kontroluje południową część kraju przy granicy z Izraelem, który jest jednym z jego głównych wrogów, co najmniej od izraelskiej inwazji na południowy Liban w 1978 roku.
Od początku stycznia izraelski minister obrony Joaw Galant powtarza, że czas na dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu z Hezbollahem dobiega końca, a Izrael wkrótce nie będzie miał innego wyjścia, jak rozpocząć ofensywę na dużą skalę wymierzoną w to ugrupowanie.
Według wielu analityków Hezbollah stanowi dla Izraela znacznie poważniejsze zagrożenie strategiczne niż Hamas, który działa niemal wyłącznie na terytoriach palestyńskich, podczas gdy Hezbollah przeistoczył się z irańskiej ekspozytury w Libanie w regionalną potęgę. (PAP)
sma/