Tak jak każdy kandydat w amerykańskich wyborach, aby je wygrać Trump będzie potrzebował szerokiej koalicji, znacznie szerszej, niż jego żelazny elektorat, który przyniósł mu zwycięstwo w prawyborach w stanach Iowa i New Hampshire - wyjaśnia Axios.
Nic nie wskazuje teraz na to, by Trump miał zamiar zmienić retorykę i zacząć zabiegać o głosy bardziej umiarkowane, aby odzyskać tych wyborców, których stracił w roku 2020.
Tymczasem analiza wyników głosowania w New Hampshire wskazuje między innymi na rosnącą przepaść między Republikanami a wyborcami niezależnymi.
Według sondażu exit poll dla sieci CNN Trump zdobył 25 proc. głosów niezależnych, podczas gdy jego rywalka, była ambasador USA przy ONZ Nikki Haley - 58 proc. 83 proc. osób, które poparły Haley i 42 proc. wszystkich wyborców zadeklarowało, że nie zagłosuje na Trumpa, jeśli zostanie skazany w jednym z kilku toczących się przeciw niemu procesów.
A przede wszystkim 35 proc. osób, które głosowały w New Hampshire, ogłosiło, że jeśli Trump zostanie kandydatem Republikanów w wyborach prezydenckich, to nie oddadzą na niego głosu w listopadzie.
Oczywiście - podkreśla Axios - prezydent Joe Biden musi również liczyć się z tym, że traci poparcie mniejszości etnicznych i młodych wyborców, a w sondażach jego wiek wskazywany jest jako główne zastrzeżenie wyborców.
Niemniej problemy Trumpa z republikańskimi wyborcami mogą być znacznie większe niż to, co widoczne jest teraz w sondażach, bo retoryka jego obozu politycznego może być źródłem podziałów wśród zwolenników jego partii - ocenia Axios. Jako przykład podaje cytat z zagorzałej zwolenniczki Trumpa, skrajnie prawicowej kongresmenki Marjorie Taylor Greene, która w New Hampshire wystąpiła z byłym prezydentem na scenie.
Partia "całkowicie wyruguje" tych Republikanów, którzy nie dostosują się do programu i polityki Trumpa - zapowiedziała Greene. (PAP)
sma/