Bartek Kieżun: Neapol żyje na 120 procent [WYWIAD]

2024-07-24 11:19 aktualizacja: 2024-07-24, 16:10
Neapol, panorama. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
Neapol, panorama. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
„Mam wrażenie, że całe społeczeństwo neapolitańskie jest trochę determinowane obecnością wulkanu, tragedią z początku naszej ery, czyli zagładą Herkulanum i Stabii. Dlatego właśnie Neapol żyje na 120 procent. Tam nikt się nie przejmuje dietą, tym, że jest za głośno” – opowiada PAP Life podróżnik i dziennikarz kulinarny, Bartek Kieżun. Darzy on Neapol wyjątkowym uczuciem, owocem którego jest książka „Neapol łakomym okiem. Przewodnik po mieście i kuchni”.

PAP Life: Co tak naprawdę uwiodło pana w Neapolu?

Bartek Kieżun: Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, co na mnie zadziałało. O ile w przypadku Włoch wiem, dlaczego jest to moje miejsce na świecie, o tyle w przypadku samego Neapolu nie potrafię wskazać jednoznacznie takiego powodu. To, co jest najbardziej istotne dla tego miasta, to fakt, że Neapol żyje, nie przejmując się kompletnie niczym. Można odnieść wrażenie, że to miasto wyznaje następującą zasadę: jest jakiś określony czas, który trzeba najlepiej wykorzystać. Mam wrażenie, że całe społeczeństwo neapolitańskie jest trochę determinowane obecnością wulkanu, tragedią z początku naszej ery, czyli zagładą Herkulanum i Stabii. Dlatego właśnie Neapol żyje na 120 proc. Tam nikt się nie przejmuje dietą, tym, że jest za głośno. Może właśnie z tego wynika moja sympatia do niego.

PAP Life: Czyli prawdziwego dolce far niente i popularnego w ostatnim czasie „życia tu i teraz” powinniśmy się uczyć właśnie od neapolitańczyków?

B.K.: Zdecydowanie! Drugą rzeczą, która wydaje mi się istotna w wypadku tego miasta, która na mnie działa bardzo dobrze, jest to, że Neapol ma w sobie odrobinę bliskowschodniego „szaleństwa”. Nawet Włosi to zauważają. Mieszkający w Neapolu autor kryminałów, Maurizio de Giovanni napisał, że jest to miasto, które wygląda tak, jakby w środek Mediolanu włożyć arabskie targowisko - suk. I rzeczywiście coś w tym jest. W Neapolu żyje się na ulicy, tam się śpiewa, tam też się je.

PAP Life: Czy turystyka na masową skalę w Neapolu jest rzeczą stosunkowo nową?

B.K.: Tak. Pamiętam swoje pierwsze wizyty w mieście i to, że Neapol nie był w ogóle skażony tym, co znamy z miast, które wpadły w sidła masowej turystyki. Neapol od niedawna i powoli dopiero zmierza w tym kierunku. Natomiast to, co jest kluczowe w przypadku neapolitańczyków, to fakt, że są niezwykle zainteresowani ludźmi, którzy do nich przyjeżdżają. Osobiście zawsze miałem wrażenie, że są opiekuńczy. Myślę, że bez problemu wybaczą potencjalne wpadki. Oni lubią ludzi.

Przed wyprawą do Neapolu powinniśmy mieć świadomość jednej rzeczy - to miasto, które żyje według własnego rytmu, własnych zasad i nie ma co oczekiwać, że stanie się inne niż jest tylko dlatego, że my tam przyjeżdżamy.

PAP Life: Nie chcę powielać tu żadnych stereotypów, ale pan w swojej książce pokusił się o pewną wzmiankę dotyczącą tamtejszej mafii i kradzieży. To taka przestroga z przymrużeniem oka, czy jednak w Neapolu warto mieć się na baczności?

B.K.: Warto mieć się na baczności, jak w każdym innym mieście. Ani więcej, ani mniej. Oczywiście śmieję się z tego, że Neapol jest jedynym miejscem, o którym wiem, że ktoś próbował mnie okraść. Natomiast dwóch panów, którzy chcieli tego dokonać, byli w tym tak nieporadni, że w pewnym momencie zaczęliśmy się z tego wspólnie śmiać. Oni doskonale wiedzieli, że ja wiem. Oczywiście dysponuję plotkami od moich włoskich sąsiadów. Zabawne jest to, że w tej kwestii są oni bardzo podzieleni. Jedni twierdzą, że Neapol to niebezpieczne miasto, bo mafia, itd. Z kolei drudzy uważają, że gdyby mafia chciała kraść turystom telefony i aparaty fotograficzne, to musiałaby na głowę upaść, bo jest zajęta o wiele bardziej dochodowymi „biznesami”. Jeśli miałbym pokusić się o jakąś ocenę sytuacji, to bazując na moich wizytach z ostatnich dwóch lat, bardziej wierzę tym drugim.

PAP Life: Jak na przestrzeni ostatnich lat Neapol zmieniał się na pana oczach?

B.K.: Kulinarnie moim zdaniem Neapol nie zmienił się i myślę, że się nie zmieni. Neapolitańczycy, chyba jeszcze bardziej niż mieszkańcy innych regionów Włoch, są przywiązani do swojej tradycji. Są z niej dumni i mają z czego być dumni. Nie bez powodu kuchnia neapolitańska uchodzi za jedną z najlepszych we Włoszech.

Są natomiast zmiany pod kątem turystycznym, które oczywiście zauważam. Podam pewien przykład. Gdy jeszcze pięć lat temu przyjeżdżałem i wynajmowałem mieszkanie w Quartieri Spagnoli – dzielnicy zbudowanej dla hiszpańskich żołnierzy – to na parterach budynków były sklepy, pralnie, garaże lub malutkie, ciasne mieszkania, w których żyli najbardziej ubodzy mieszkańcy Neapolu. W tej chwili garaży nie ma żadnych, w ich miejscu powstały miejsca serwujące Aperol Spritz. To zmiana, która mi osobiście przeszkadza. Tym bardziej, że będąc w Neapolu nie trzeba spożywać właśnie tego trunku, on nie jest nawet z tego regionu. Ale rozumiem neapolitańczyków. W końcu, jeśli ktoś chce się nim raczyć, a oni są w stanie to sprzedać i jeszcze na tym zarobić…

Udających się do Neapolu turystów będę zachęcał do tego, by spróbowali naprawdę lokalnych trunków, doskonałych win, likierów m.in. Strega, który to jest sponsorem najważniejszej włoskiej nagrody literackiej. Zachęcam do ryzykowania i próbowania nowych rzeczy.

PAP Life: Gdzie warto się zgubić w Neapolu, zboczyć z utartych turystycznych szlaków?

B.K.: To wszystko zależy od tego, ile mamy czasu. Jeśli jedziemy do Neapolu na kilka dni, to moje rekomendacje nie będą miały sensu. W takim wypadku zachęcałbym jednak do neapolitańskich podstaw. Dla mnie takim miejscem jest np. Muzeum Archeologiczne. Nie wyobrażam sobie wizyty w Neapolu bez odwiedzenia tego muzeum. Byłem w nim przynajmniej pięć razy i za każdym razem była to wizyta na kilka dobrych godzin, a żeby było ciekawiej, za każdym razem oglądałem te same rzeczy. Jeśli chodzi o samo miasto, namawiam do tego, by w centrum nie przechadzać się wyłącznie po Spaccanapoli i drugą bardzo znaną ulicą, czyli Via Toledo. Polecam spacery po różnych dzielnicach miasta - Sanita, Chiaia - by zobaczyć, jak się toczy prawdziwe neapolitańskie życie, a nie tylko to turystyczne.

A jeśli ktoś ma więcej czasu, to szczerze namawiam do tego, by pojechać do Pozzuoli i starożytnego miasta Cumae. Godna uwagi jest także Cesarta, rezydencja królewska pod Neapolem, w której George Lucas kręcił „Gwiezdne wojny”. To są tropy dla tych, którzy sam Neapol poznali dość dobrze i chcą wyjrzeć poza miasto.

Bartek Kieżun – podróżnik i dziennikarz kulinarny, z wykształcenia antropolog kultury. Jest autorem podróżniczo-kulinarnych książek na temat Włoch, Hiszpanii, Portugalii, Grecji, Turcji i Izraela. Jego najnowsza publikacja to „Neapol łakomym okiem. Przewodnik po mieście i kuchni”. (PAP Life)

Rozmawiała Monika Dzwonnik

ep/