Tusk na konferencji prasowej pytany był przez PAP o kandydata na polskiego komisarza w Unii Europejskiej.
Szef rządu odpowiedział, że przeprowadził już "długie" rozmowy z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, z potencjalnymi kandydatami oraz z prezydentem. Przekazał również, że w połowie przyszłego tygodnia ponownie spotka się z Dudą "w cztery oczy". Poinformował też, że swoją propozycję przekaże na wtorkowym posiedzeniu rządu.
"We wtorek karty będą na stole, ale chcę powiedzieć, że - powiem nieskromnie - czuję się w tym kompetentny" - podkreślił.
Tusk zaznaczył, że wybrał już odpowiednią osobę na to stanowisko, ale "musi dochować tych procedur, gdzie będziemy mogli uzyskać maksimum interesów dla Polski i maksimum wpływu na pracę całej KE".
"Wydaje mi się, że Polska uzyska bardzo silną pozycję dzięki tej nominacji, jaką zaproponuję i spodziewam się zgody ze strony szefowej Komisji na moją propozycję" - podkreślił premier.
Nawiązał również do ustawy o współpracy władz ws. przewodnictwa Polski w Radzie UE, potocznie zwaną tzw. ustawą kompetencyjną, która zakłada, że rząd ma przedkładać prezydentowi propozycje kandydatur na stanowiska: członka Komisji Europejskiej; członka Trybunału Obrachunkowego; sędziego Trybunału Sprawiedliwości UE; rzecznika generalnego TSUE; członka Komitetu Ekonomiczno-Społecznego; członka Komitetu Regionów oraz dyrektora w Europejskim Banku Inwestycyjnym. Prezydent ma w terminie 14 dni wyrazić zgodę bądź odmówić desygnowania danych kandydatów. W ocenie Tuska ustawa ta "nie jest do końca ustawą zgodną z polską konstytucją i przekazuje niekonstytucyjne uprawnienia prezydentowi".
"Dla mnie najważniejszym zadaniem jest, żeby te polskie kłopoty, wywołane różnymi niemądrymi albo szkodliwymi decyzjami PiS-u, żeby one +nie wylewały się+ - no, przynajmniej zbyt często - poza polskie granice. I nie chciałbym, żeby w Europie komentowano jakieś złe zdarzenia, złe konteksty z Polski" - powiedział, dodając, że chciałby, by prezydent Duda "czuł się też częścią procesu". (PAP)
mar/