W dziejach służb specjalnych państw komunistycznych nie brakowało spektakularnych ucieczek agentów i wysokich funkcjonariuszy, którzy „zdradzali” swoich towarzyszy i przekazywali państwom zachodnim bezcenne dla nich informacje o funkcjonowaniu systemów komunistycznych. Do jednej z pierwszych i najważniejszych w dziejach zimnej wojny ucieczek na drugą stronę żelaznej kurtyny doszło w grudniu 1953 r. w Berlinie, który wówczas był miastem położonym na styku rywalizujących stron. W grudniu 1953 r. Berlin był co prawda miastem okupowanym i podzielonym na strefy, ale komunikacja między nimi była płynna. Jak raportował wywiadowca konspiracyjnej organizacji Wolność i Niezawisłość Tomasz Gołąb: „Ruch komunikacyjny miejski istnieje w całym mieście jako jedna całość i przejeżdża się z jednej części do drugiej, bez żadnego śladu tego”.
Dopiero wzniesiony osiem lat później mur berliński ograniczył komunikację między wschodem a zachodem. W 1953 r. można było przemieszczać się po całym mieście bez najmniejszych przeszkód i jedynie odrębne waluty wprowadzone w strefach okupacyjnych stanowiły pewien problem, choć oczywiście istniały kantory wymiany. Józef Światło i Anatol Fejgin nie mieli o tym jednak pojęcia, mimo że zasadniczo obaj wiedzieli dużo – byli wysoko postawionymi funkcjonariuszami polskiej bezpieki, a sprawa, która w grudniu tamtego roku skierowała ich do Berlina, była ścisłą tajemnicą reżimu komunistycznego w Polsce. Józef Światło miał przekazać enerdowskiemu Stasi prośbę o przeprowadzenie „likwidacji” Wandy Brońskiej, działaczki komunistycznej, która rozczarowana rzeczywistością realnego socjalizmu uciekła do RFN i rozpoczęła współpracę z Radiem Wolna Europa. Do Berlina Wschodniego Światło udał się wraz z dyrektorem Departamentu X Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego płk. Anatolem Fejginem.
Misja w Berlinie i ucieczka do Stanów
W sobotę 5 grudnia o godz. 8.30 po przybyciu do Berlina Wschodniego przysłane po nich auto wschodnioniemieckich służb bezpieczeństwa odwiozło ich do ambasady PRL, w której otrzymali pokój. Następnie spotkali się z sekretarzem stanu ministerstwa bezpieczeństwa Erichem Mielke, który obiecał rozwiązanie sprawy Brońskiej. Po obiedzie polscy funkcjonariusze postanowili spędzić resztę dnia na zakupach.
„Światło kupił bilety i nie pytając nikogo o kierunek jazdy, wsiedli do pierwszego pociągu, który nadjechał. Najbliższy przystanek był przy Walter Ulbricht Stadion. Jechali dalej. Drugi odcinek wydawał się dosyć długi, więc Fejgin orzekł, że chyba trzeba będzie wysiąść, co też uczynili. Rozmawiając po polsku, wyszli na ulicę, ale po kilku minutach zorientowali się, że 'coś jest nie w porządku'. Tym, co ich zastanowiło, było przede wszystkim to, że wszystkie samochody, które widzieli, miały rejestrację zaczynającą się od liter KB, a widziane uprzednio miały litery GB. Gdy podeszli do dużego sklepu z obuwiem, upewnili się: to nie mógł być sklep socjalistyczny […] Byli coraz bardziej zaniepokojeni, ale obawiali się wracać na piechotę i uznali, że najlepiej podjechać metrem. Wówczas zdali sobie sprawę, że mają tylko marki wschodnie, a za bilet na pewno będzie trzeba zapłacić w zachodnich. Blisko rogu Gericht- i Müllerstrasse zobaczyli trafikę, postanowili kupić papierosy i poprosić o resztę w westmarkach. Operacji tej miał dokonać Fejgin 'jako lepiej znający język niemiecki'” – rekonstruował przebieg zdarzeń historyk, prof. Andrzej Paczkowski.
Fejgin kupił papierosy, ale sprzedawca odmówił wymiany waluty. Nie był to jednak w tym momencie największy problem. Kiedy Fejgin wyszedł, ani przed trafiką, ani nigdzie w okolicy nie było Światły. Rozpętała się burza. Berlin przeczesywały wszystkie operujące tam służby wschodnioniemieckie i sowieckie, a mimo to Światły wciąż nie dawało się odnaleźć. Na jego ślad natrafili dopiero jedenaście dni później Niemcy, którzy poinformowali Polaków, że w dniu jego zniknięcia na pobliski posterunek zgłosił się jakiś mężczyzna, prosząc o podwiezienie go do Amerykanów. Wciąż jednak nie znano motywu. Dopuszczano aresztowanie go przez zachodnie służby, porwanie, a nawet jakiś wypadek losowy. Sprawa wyjaśniła się kilka dni później. Ambasador sowiecki w Warszawie w piśmie do swojego ministra Wiaczesława Mołotowa donosił: „Niedawno uciekł do Niemiec Zachodnich znaczący pracownik bezpieczeństwa – Światło”.
Józef Światło, właściwie Izaak Fleischfarb, istotnie był w 1953 r. pracownikiem „znaczącym”. W tamtym momencie był wicedyrektorem osławionego Departamentu X. Specjalnie powołana komisja ustaliła, „że dyrektor znał wszystkie najważniejsze dokumenty śledcze, agenturalne i archiwalne Departamentu X” - napisał Robert Spałek w książce „Komuniści przeciwko komunistom”.
„Zbierał informacje o ludziach, wydarzeniach, zagadnieniach, które pozwalały wykryć i zwalczyć przeciwnika politycznego. Zamawiał w odpowiednich komórkach MBP instalowanie podsłuchów telefonicznych i mieszkaniowych, organizował śledzenie wytypowanych osób (sam dokonywał również tego wyboru), przeprowadzał aresztowania (wcześniej opracowując ich plany i warianty). Czasem sam asystował przy przesłuchaniach, studiował protokoły dochodzeń, zapisy i opracowania podsłuchów, przeglądał przechwyconą przez bezpiekę korespondencję i jej opracowania” - wyjaśnił Spałek.
„Był więc chyba funkcjonariuszem najlepiej zorientowanym w całokształcie poszukiwań wroga wewnętrznego” - ocenił.
Światło był uczestnikiem operacji przejmowania w Polsce władzy przez komunistów. Jeszcze jako oficer polityczny armii Berlinga brał udział w aresztowaniach i przesłuchaniach ujawniających się żołnierzy Armii Krajowej. To samo robił po przeniesieniu do formującej się milicji, gdzie – w niejasnej formalnie roli – współpracował z NKWD, biorąc osobiście udział nie tylko w brutalnych przesłuchaniach, lecz i w obławach na niepodległościowych konspiratorów. Szybko awansował – wkrótce został mianowany zastępcą komendanta Urzędu Bezpieczeństwa w Warszawie, a następnie w Olsztynie i Krakowie. Odsyłania go dalej od Warszawy nie należy jednak w tym przypadku traktować jako degradacji. Przeciwnie. Jeśli Warmia i Mazury nie posiadały rozbudowanej konspiracji, to Małopolska była pod tym względem ich przeciwieństwem. Tam właśnie koncentrowały się największe siły podziemia, zwalczanie ich wymagało więc jak najbardziej doświadczonych funkcjonariuszy.
Światło w zwalczaniu przeciwników nowego systemu był brutalny i bezwzględny, ale maczał też ręce w subtelniejszych, choć potężnych oszustwach, takich jak fałszowanie wyników referendum dotyczącego przyszłego ustroju Polski, a także wyborów do Sejmu.
„Jest jedną z niewielu osób, które uosabiają całe zło komunistycznego reżimu, również to, które było popełniane, gdy on sam, jako uciekinier, przebywał po drugiej stronie Atlantyku. Osobiście aresztował i znęcał się nad setkami osób o różnej proweniencji ideowej czy politycznej, na mocy jego rozkazów aresztowano tysiące ludzi, należał do elity organizacji, która bez żadnych wątpliwości była instytucją zbrodniczą, służyła zaprowadzeniu i umocnieniu w Polsce przestępczego systemu politycznego, uciekając się w tym celu do masowych morderstw i dążąc do upodlenia tysięcy ludzi” – pisał prof. Andrzej Paczkowski.
Ktoś taki jak Światło, wyposażony w pełnię wiedzy o mechanizmach, jakimi komuniści zdobywali władzę, nie tylko przecież w Polsce, ale całym bloku wschodnim, gdy znalazł się na Zachodzie, stał się dla tychże komunistów ogromnym zagrożeniem. Trzeba pamiętać, że roztaczali oni propagandowy obraz budowania ustrojowego raju na ziemi, krain szczęścia i dostatku. Światło, który istotnie uosabiał całe zło komunistycznego reżimu, był jednocześnie tą osobą, która była w stanie ten propagandowy mit zburzyć. Powiedzieć o nim prawdę.
Przez wiele miesięcy panowała cisza. W tym czasie Światło był już w USA, gdzie poddawano go intensywnym przesłuchaniom w CIA. W Polsce nikt jednak o tym nie wiedział. Mimo to przedsięwzięto środki zapobiegawcze. 27 lutego 1954 r. minister bezpieczeństwa publicznego Stanisław Radkiewicz wydał rozkaz o redukcji kadr bezpieki, zrezygnowano wówczas ze sporej części agentury. Bardziej znamienny rozkaz wydał 3 marca - dotyczył on postępowania w trakcie przesłuchań. Wyraźnie i jasno zakazano w nim m.in. „znęcania się nad człowiekiem”, ponadto zagwarantowano podejrzanym minimum siedem godzin snu na dobę, a na ograniczenie tych przepisów wydano zgodę jedynie w wyjątkowych i pojedynczych przypadkach.
Po tych posunięciach i wobec milczenia Światły nerwowość pierwszych tygodni po ucieczce powoli gasła i reżim funkcjonował w swojej nieco zreformowanej strukturze. Tąpnięcie nastąpiło 28 września 1954 r. o godz. 14.30 (20.30 czasu polskiego), kiedy odbyła się konferencja prasowa, zorganizowana przez Foreign Operations Administration. Światło – jak pisał reporter „New York Times” – wydawał się „niski, podobny do sowy w swych grubych okularach w rogowej oprawie”, ale jednocześnie pewny siebie, swobodny i dobrze ubrany. I mówił rzeczy dla komunistów bardzo niewygodne.
Począwszy od 20 października Radio Wolna Europa rozpoczęło nadawanie cyklicznej audycji „Za kulisami bezpieki i partii”. Do lutego następnego roku wyemitowano siedemdziesiąt siedem odcinków, ponadto dwanaście audycji specjalnych. Łącznie 139 audycji z udziałem Światły. Nie były długie, trwały około dziewięciu minut, to jednak wystarczyło.
„Jestem skłonny sądzić, że dopiero to uderzenie propagandowe, które zaczęło się 20 października, uświadomiło kierownictwu PZPR, że sprawa jest naprawdę poważna i jakaś doraźna łatanina może nie wystarczyć” – pisał prof. Andrzej Paczkowski.
„Doraźną łataniną” historyk nazywał wcześniejsze posunięcia ministra Stanisława Radkiewicza. Po wystąpieniu Światły podjęto działania cięższego kalibru – restrukturyzację Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i podzielenia go na dwa resorty: Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oraz Komitet ds. Bezpieczeństwa Publicznego przy Radzie Ministrów. Ale sprawa miała jednak dalszy zasięg. W szeregach bezpieki, które zredukowano zresztą o 10 proc., zapanowały niepewność i nerwowość. Partyjna góra poddała jej działania ostrej krytyce, opracowano takie dokumenty jak „O służbie w organach bezpieczeństwa” czy „Przepisy o zachowaniu się funkcjonariuszy wobec sądów i prokuratur”, wreszcie „Regulamin służby bezpieczeństwa publicznego”. Zlikwidowano wreszcie powszechnie znienawidzony Departament X.
Warto zastanowić się jednak, na ile wpływ na te wszystkie działania miał Józef Światło, a na ile były one elementem naturalnego procesu targającego wówczas państwami komunistycznymi. Po śmierci Stalina 5 marca i aresztowaniu wszechwładnego szefa bezpieki Ławrientija Berii w czerwcu 1953 r. stalinizm w swej najbardziej totalitarnej formie zaczął słabnąć. Szczególny chaos opanował struktury bezpieki w krajach satelickich. Według wewnętrznych meldunków Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego jego pracownicy nawet nie starali się ukrywać jak gigantyczne wrażenie wywarła na nich ucieczka Światły.
„Często zbierają się razem podczas pracy i dyskutując tę sprawę, podają niektóre brednie podawane prawdopodobnie przez wrogie szczekaczki, jakoby prowokator Światło mówił, że [w] Departamencie, którego Światło był pracownikiem, 60% ludzi są ludźmi jego pokroju, którzy wyczekują okazji do ucieczki, pozostali zaś to pracownicy otumanieni i chwiejni” – czytamy w raporcie MBP.
Wielu wysokich funkcjonariuszy pracujących ze Światłą uległo panice i było przekonanych, że z powodu bliskich kontaktów ze „zdrajcą” wkrótce zostaną aresztowani. Strach ogarnął również tajnych współpracowników bezpieki, którzy zwracali się do lokalnych Urzędów Bezpieczeństwa pytając, czy Światło znał ich dane i czy wkrótce nie zostaną zdekonspirowani na antenie RWE.
Według dyrektora Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa Jana Nowaka-Jeziorańskiego, atmosfera panująca w Związku Sowieckim i krajach satelickich w pierwszych miesiącach po śmierci Stalina wciąż przypominała tę ze szczytowego okresu terroru.
„Dopiero rewelacje Światły i ich skutki w postaci reorganizacji i rozczłonkowania bezpieki, czystki na jej szczytach, wypuszczenie na wolność części więźniów politycznych, w pierwszym rzędzie członków partii, obaliło barierę strachu i zerwało tamy. Audycje Światły stały się drugim, po śmierci Stalina i aresztowaniu Berii wydarzeniem, które umożliwiło odwilż i otworzyło drogę do polskiego Października” – wspominał Nowak-Jeziorański.
Przez lata o losach samego Światły krążyły niemożliwe do sprawdzenia pogłoski. Były funkcjonariusz bezpieki miał przejść operację plastyczną i został zainstalowany przez CIA gdzieś na amerykańskiej prowincji z odpowiednimi sumami pieniędzy na start. Ale to tylko domysły. Sam Jan Nowak-Jeziorański wspominał, że Światło zmarł w 1985 r. Z pewnością nikt tego jednak nie ustalił. Dopiero w roku 2010 Instytut Pamięci Narodowej poinformował, że otrzymał od Amerykanów informację, iż słynny podpułkownik UB zmarł w 1994 r.(PAP)
Autor: Michał Szukała
kw/