W niedzielnym wydaniu brytyjskiego dziennika „The Guardian”, „The Observer”, pojawił się obszerny wywiad z Björk, w którym artystka dość szczegółowo opowiadała m.in. o swoim przywiązaniu do Islandii i Reykjaviku, w którym przyszła na świat.
„Powód, dla którego kocham Islandię... Nie obchodzą nas gwiazdy. Prezydenta spotkasz w supermarkecie. A jeśli zamierzasz wsiąść na wysokiego konia, bardzo szybko zostaniesz z niego zrzucony. Nie ma tu zbyt dużej hierarchii. Tylko turyści czasami mogą mi dokuczać, gdy jestem poza domem. Ale po prostu nie chodzę tam, gdzie wiem, że są” – przyznała artystka.
Dodając, że poza tym ważnym dla gwiazdy aspektem, to właśnie tu żyją jej najbliżsi i to właśnie Islandia, szczególnie w ostatnich latach, oferuje jej artystyczną strawę najwyższej jakości.
„Uwielbiam fakt, że jestem w europejskiej stolicy, ale mieszkam na plaży i widzę pasmo górskie. Co więcej, szczególnie w ciągu ostatnich 10 lat, mamy tutaj jeden z najlepszych festiwali filmowych w Europie, jeden z najlepszych festiwali muzycznych, jeden z najlepszych festiwali tańca i jeden z najlepszych festiwali książki” – dodała artystka deklarując, że Islandii porzucać już nie zamierza.
A skoro zamierza tu zostać, to tym bliższe są jej lokalne bolączki i problemy – szczególnie te ekologiczne, w których rozwiązywanie mocno się angażuje. Miesiąc temu artystka zapowiedziała, że wspólnie z Rosalią nagrała singiel, który ma traktować o katastrofalnych skutkach dla środowiska zakładania farm rybnych w islandzkich fiordach. Co więcej, dochód ze sprzedaży singla „Oral”, który ukaże się 9 listopada, zostanie przekazany na rzecz aktywistów, którzy sprzeciwiają się tej praktyce.
„Islandia ma największą dziewiczą przyrodę w Europie. Dlatego działania przedsiębiorców w większości naszych fiordów spowodowały duży szok i stały się głównym tematem rozmów tego lata” – tłumaczyła.
Artystka podkreśliła jednocześnie, że ten wzmożony aktywizm z jej strony nie jest niczym nowym, bowiem od 30 lat angażuje się w przeróżne protesty, ale zawsze są one skoncentrowane na Islandii. Nie bez znaczenia jest i to, że jej mama także była aktywistką ekologiczną. Nie będzie zatem przesadą stwierdzenie, że miłość do środowiska ma w genach.
„Wiem, że tu może to spowodować zmianę” – dodała piosenkarka.
I choć taka walka jej zdaniem nigdy nie jest łatwa, bowiem ekologia musi mierzyć się z biznesem i lokalną gospodarką, to jest to wyraz troski o los kolejnych pokoleń. Zatem jest nie tyle ważna, co wręcz konieczna.
„Cóż, zawsze chciałem być Davidem Attenborough” – spuentowała nie bez rozbawienia. (PAP Life)
kw/