"Moje przesłanie do rządów w całym regionie, do ludzi w całym regionie jest takie, że jeśli chcecie zawieszenia broni, naciskajcie na zgodę Hamasu" - oznajmił Blinken, przed wyjazdem do Izraela na spotkanie z premierem Benjaminem Netanjahu.
Prezydent Sisi powiedział, że bardzo ważne jest zlikwidowanie wszelkich przeszkód w dostarczaniu pomocy humanitarnej dla Strefy Gazy, a szef amerykańskiej dyplomacji dodał, że "wierzy głęboko, iż druzgocąca większość" Izraelczyków i Palestyńczyków chce "pokoju i bezpieczeństwa"
Wkrótce po spotkaniu Blinkena z dziennikarzami Hamas ogłosił, że jego uwagi na temat rozejmu "faworyzują Izrael" i "są prawdziwą przeszkodą w osiągnięciu porozumienia o zawieszeniu broni".
Przedstawiciel tej organizacji Sami Abu Zuhri powiedział agencji Reutera: "przemowa Blinkena podczas wizyty w Egipcie jest przykładem skrzywienia na korzyść Izraela i stanowi amerykańską próbę przykrycia holocaustu jakim jest okupacja Gazy".
Sekretarz stanu, który po raz ósmy od wybuchu wojny między Izraelem i Hamasem udał się na Bliski Wschód, zabiega tam o wdrożenie propozycji rozejmu jaką 10 dni wcześniej przedstawił prezydent USA Joe Biden.
Niestety nie tylko Hamas nie zgadza się takie porozumienie - przypomina Associated Press - skrajnie prawicowe partie w rządzącej w Izraelu koalicji zagroziły, że jeśli Netanjahu zdecyduje się na zawieszenie broni, to doprowadzą do upadku rządu. Sytuację komplikuje fakt, że w niedzielę popularny centrowy minister Beni Ganc oznajmił, że odchodzi z gabinetu wojennego Izraela i wezwał premiera do ustalenia daty wcześniejszych wyborów parlamentarnych.
Blinken spotka się w Izraelu nie tylko z Netanjahu, ale też z liderem opozycji Jairem Lapidem i ministrem obrony Joawem Galantem, którego Ganc wezwał do odejścia z rządu.
Według źródeł AP szef amerykańskiej dyplomacji ma się też spotkać we wtorek z Gancem. Media przypominają, że administracja USA wysyłała już sygnały, że jest bardzo przychylna temu politykowi, a w marcu został on przyjęty w Białym Domu przez wiceprezydent Kamalę Harris.
Sekretarz stanu uda się również do Kataru i Jordanii.
W niedzielę "Wall Street Journal" podał, że na prośbę USA władze katarskie i egipskie przekazały przywódcom Hamasu, że jeśli nie przyjmą oferty rozejmu w wojnie z Izraelem, grozi im aresztowanie, sankcje i wydalenie z Kataru.
Hamas odrzucał dotąd takie propozycje, domaga się bowiem definitywnego zakończenia walk. Według "WSJ" Katar i Egipt poinformowały politycznego przywódcę Hamasu, Ismaila Hanije, że USA poprosiły rządy obu krajów o przekazanie palestyńskiej organizacji, że jej członkom grożą aresztowania i zamrożenie majątków, a liderzy ugrupowania mogą zostać wyrzuceni z Kataru, który na razie udziela im gościny.
Napięcia w konflikcie bliskowschodnim pogorszyła dodatkowo izraelska operacja wyzwolenia czterech przetrzymywanych przez Hamas zakładników. Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake Sullivan przyznał w niedzielę, że zginęli w niej niewinni cywile, choć odmówił potwierdzenia liczby ponad 200 ofiar cytowanej przez władze Hamasu.
Jak pisze w poniedziałek dziennik "USA Today" operacja ta może utrudnić rozmowy pokojowe, ponieważ Netanjahu poczuł się umocniony przez fakt odbicia zakładników i wydał komunikat, w którym po raz kolejny oznajmił, że jego rząd zamierza osiągnąć w tej wojnie "totalne zwycięstwo".
sma/