O filmie wiadomo na razie niewiele. Jego twórcy nie zdradzają fabuły ani żadnych szczegółów. Wiadomo tylko, że to będzie „gęsty i porywający thriller inspirowany prawdziwymi wydarzeniami". „To są wydarzenia, które widziała nie tylko cała Polska, ale też świat, i działy się w latach 80.”- powiedziała PAP producentka Ewa Jastrzębska, w przerwie między ujęciami.
Przez dwa dni filmowcy pracowali w Bieszczadach. Pierwsze zdjęcia były kręcone na Przełęczy Wyżnej. Parking przy wejściu na Połoninę Wetlińską na kilka godzin został ogrodzony taśmą. „Główny bohater jedzie z Polski na południe Europy. Bieszczady są przystankiem na jego drodze” – tłumaczy producentka.
„Kręcimy dziś scenę, gdy główny bohater spotyka się ze swoim współpracownikiem i ustalają szczegóły pewnego zdarzenia” – opowiada Ewa Jastrzębska, gdy na parkingu stoi TIR, do którego za chwilę podjedzie niebieski Fiat 132. Za kółkiem siedzi Bogusław Linda. Czeka na niego Ireneusz Czop. Chwilę później okaże się, że w środku ciężarówki ukryta jest specjalna konstrukcja.
Bogusław Linda o samym filmie mówi tylko tyle, że będą w nim: strzelanie, nienawiść i miłość. O swoim bohaterze, że to były wojskowy i snajper. W Bieszczadach „spotyka się z kimś, kto może załatwić mu broń”.
„Nie do końca zgadza się z tym, co mu zlecono do zrobienia, ale też nie bardzo może od tego uciec ze względu na swoją historię i aktualną sytuację życiową. Jest też trochę zaszantażowany, więc dylematów moralnych w tym filmie jest wiele” – dodaje Ewa Jastrzębska.
To jest też kolejna współpraca Bogusława Lindy i reżysera Władysława Pasikowskiego, najbardziej rozpoznawalnej pary w polskim kinie lat 90. „Obaj zaprosiliśmy się do tej współpracy. Umówiliśmy się, że zrobimy film, który zostanie w naszej pamięci” – powiedział aktor.
Linda sugeruje, że to będzie ich ostatni wspólny film i jednocześnie jego pożegnanie z kinem. „Chciałbym sobie trochę pożyć. Pojeździć po świecie, ponurkować, popływać, polatać, pojeździć konno, pobawić się. Myślę, że zasłużyłem na emeryturę i że wystarczy mnie już w tym kinie. Jednocześnie wiem, że nie mogę powiedzieć zdecydowanie, bo jeżeli zabraknie mi kasy, to będę musiał wrócić”.
Z kolei Ireneusz Czop, który wciela się w postać milicjanta, o filmach Pasikowskiego mówi, że „Władysław zawsze pisze postaci wewnętrznie kolorowe, natomiast zewnętrznie są one szorstkie”. „Spróbujemy tak to ułożyć, żeby było widać człowieka pod różnymi maskami, który nie jest taki jednoznaczny jakby się wydawało. Ani zły, ani dobry, ani funkcyjny, ani niefunkcyjny”.
I dodaje: „moja postać ma swoje wybory i są one w dużym kontraście do wyborów głównego bohatera. To nie są głupi ludzie. A to, o czym opowiadamy, to nie jest zgraja papierowych postaci uwikłanych w polityczne, resortowe historie, tylko żywi ludzie, którzy mają dylematy, ale podejmują decyzje i mają świadomość ich konsekwencji”.
Twórcy filmu zaprosili na plan znakomitych aktorów. Na tym etapie zdradzają jedynie udział Lindy i Czopa. Zapewniają też, że „fani Pasikowskiego nie będą rozczarowani, bo jest tu wszystko, za co twórczość tego reżysera i scenarzysty cenią”. Ewa Jastrzębska dodaje, że film przemówi również do młodej publiczności. „To jest thriller ze zwrotami akcji. Dzieje się dużo, choć nie ma spektakularnych pościgów”.
Premierę "Zamachu na papieża" zaplanowano na 3 października 2025 roku.
Film realizowany jest ze wsparciem finansowym Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Produkcję dofinansował też Podkarpacki Regionalny Fundusz Filmowy.
Na Podkarpaciu zdjęcia do filmu były realizowane na Przełęczy Wyżnej, w okolicach Zwierzynia i na drogach w rejonie Stężnicy.
„Podkarpacie jest bardzo wdzięczne krajobrazowo. Dotychczasowe nasze koprodukcje, czyli 'IO', 'Boże Ciało', czy inne głośne tytuły pokazały, że Podkarpacie jest jeszcze nieograne i ta filmowość naszego regionu jest bardzo atrakcyjna dla twórców” – powiedziała w rozmowie z PAP Jagoda Mazepa z Podkarpackiej Komisji Filmowej. (PAP)
Autorka: Agnieszka Lipska
al/ dki/kgr/