Oba półfinały mistrzostw Europy w Niemczech zakończyły się wynikami 2:1. Hiszpanie wygrali z Francuzami, zaś Anglicy, krytykowani wcześniej za styl, pokonali Holendrów.
"Czy to sprawiedliwy finał? Jest taki, jaki jest. I nie ma co dyskutować. Hiszpanie grają dobrze w piłkę, utrzymują się przy niej. Mówiąc w piłkarskim żargonie, zabierają przeciwnikowi sprzęt i długo się nim bawią. Wygrali w półfinale z Francją po m.in. pięknym golu Lamine'a Yamala. Pokonali rywala, który nie grał wielkiej piłki, podobnie jak w całych mistrzostwach" - powiedział Boniek.
"Moglibyśmy zastanawiać się, co by było, gdyby sędzia podyktował rzut karny dla Niemców w ćwierćfinale z Hiszpanami. Ale to nie ma sensu. Po prostu trzeba zaakceptować to, co jest. Mamy finał z udziałem zespołów, które walczyły i cierpiały. Anglia się rozkręca. Na razie najlepszy mecz tutaj zagrała ten ostatni. Porównując z tym, co robiła w fazie grupowej, Anglia jest obecnie drużyną, która rośnie" - dodał.
Wiceprezydent UEFA, były prezes PZPN i jeden z najlepszych piłkarzy w historii polskiego futbolu wskazał faworyta niedzielnego meczu w Berlinie o złoty medal.
"Faworytem finału, chyba dla wszystkich, jest Hiszpania. Gra ciągle to samo, jest drużyną ułożoną, która męczy przeciwnika. Natomiast z Anglią wcale nie będzie jej łatwo. Wydaje mi się, że Anglicy mogą mieć przewagę pod względem fizycznym. Jak wspomniałem, faworytem będzie Hiszpania, ale to, że ktoś jest faworytem, nie znaczy, że musi zwyciężyć" - przyznał Boniek.
Co najbardziej zapamięta po tym turnieju?
"Szczególną uwagę zwróciły dwie kwestie. Po pierwsze, ogromny udział kibiców we wspieraniu drużyn narodowych. Po okresie pandemii fani trochę "zgłodnieli". Ten turniej organizuje jeden kraj, więc jest mnóstwo ludzi. Na trybunach również. Szalony doping, ogromne wsparcie. To łączyło się też z bardzo dobrą grą drużyn, które przed turniejem były raczej skazywane na porażkę, jak Turcja czy Gruzja. Spisywały się fantastycznie. Drużyny narodowe w wielu krajach wzbudzają ogromne emocje, entuzjazm, są kochane" - podkreślił wiceprezydent UEFA.
Drugim spostrzeżeniem, jak dodał, jest fakt, że "to nie są mistrzostwa środkowych napastników".
"Jest im trudno. To zawodnicy, którzy w tym turnieju mają najmniej kontaktów z piłką, wykonują tzw. czarną robotę. Jeżeli napastnik nie strzeli gola, to prawie zawsze jest negatywnie oceniany, bo właściwie go nie widać. Weźmy np. Alvaro Moratę. Ja bardziej od tego, ile ma dogodnych okazji, cenię go za to, jak się poświęca dla drużyny, walczy, wraca. Jak stara się przeszkadzać przeciwnikowi. Dzisiaj środkowym napastnikom gra się naprawdę bardzo ciężko. Wiele drużyn wystawia trójkę środkowych obrońców, co sprawia, że ta "dziewiątka" jest osamotniona. Pojawia się natomiast miejsce dla piłkarzy, którzy wchodzą w drugim tempie. Albo dla zawodników, którzy grają szeroko, jak Holender Cody Gakpo" - powiedział 80-krotny reprezentant Polski.
Boniek nie zgodził się z opinią, że to są słabe mistrzostwa Europy.
"Słyszałem takie głosy. Ale przeanalizowałem mecze fazy pucharowej. Były ciekawe, zacięte, zażarte. Poziom? Gra się o to, żeby przejść do następnej rundy. Futbol się zmienia. Kiedyś np. prawy obrońca szedł od swojego pola karnego do środkowej linii, a potem był prawy łącznik. Dzisiaj prawy obrońca cały bok, tę przestrzeń, "robi" sam. Zrobiło się ciaśniej na boisku. Mecze czasami są monotonne, dużo jest rozgrywania piłki przez obrońców, przez środkową linię, utrzymywania się przy piłce. Musimy to zaakceptować" - stwierdził.
W Euro 2024 uczestniczyła reprezentacja Polski, ale odpadła jako pierwsza. Mimo tego trener Michał Probierz zapowiedział, że nie zejdzie z obranej drogi. Chce, żeby drużyna wciąż grała odważnie, agresywnie i stosowała wysoki pressing.
"Nie wiem, w którym meczu turnieju graliśmy tak agresywnie i wysoko. Ja takiej reprezentacji Polski nie widziałem. Nie chcę już za bardzo do tego wracać, wkrótce będzie kolejna impreza, czyli Liga Narodów. Oczywiście, trzeba trenerowi Probierzowi oddać, że po Fernando Santosie "nakręcił" dobry klimat dla tej reprezentacji. Wcześniej było więcej polemik, szumu, krzyku. Michałowi znów udało się stworzyć pozytywny wizerunek kadry. Ale do tego potrzebny jest również wynik sportowy. A tego wyniku nie ma" - zauważył były prezes PZPN.
"Nie wygraliśmy jeszcze żadnego ważnego meczu. Niech ta reprezentacja zacznie zwyciężać, bardzo jej tego życzę. Czy my mamy grać ofensywnie, pressingiem? Nie. Mamy grać tak, żeby wygrywać. Bo na tym polega futbol. Jeżeli Anglicy pokonają w niedzielę Hiszpanię, to zrobią historyczny wynik. I nikt im nie będzie wypominać, że wcześniej grali słabiej" - zakończył Zbigniew Boniek.
Rozmawiał Maciej Białek (PAP)
sma/