"Nie mogło minąć więcej niż kilka sekund od eksplozji na pokładzie niezawodnego zazwyczaj biznesowego odrzutowca Embraer Legacy 600 do momentu, w którym rosyjski bandzior stracił przytomność w swoim zawrotnym przyspieszeniu do ziemi; a jednak jestem pewien, że wiedział od razu z doskonałą jasnością, co się stało. Wiedział, czyja ukryta ręka wysyła go 28 tys. stóp w dół, aby został spalony wraz z resztą towarzyszy z Grupy Wagnera w kuli ognia we wsi w regionie twerskim na północ od Moskwy (...). Rozumiał, co się dzieje, ponieważ przez ostatnie kilka tygodni musiał, z tyłu głowy, spodziewać się, że to się stanie - albo to, albo coś bardzo podobnego. Prigożyn wiedział, kto jest sprawcą, podobnie jak my wszyscy, prawda?" - napisał Johnson w swoim cotygodniowym felietonie.
Jak przekonuje były brytyjski premier, nie potrzeba do stwierdzenia tego faktu żadnego śledztwa, a stwierdzenie rzecznika prezydenta Francji, że są "uzasadnione wątpliwości" co do tego, co stało się z samolotem, jest śmieszne. I nie ma znaczenia, jakiej metody do tego użyto.
"Cały świat doskonale wie - i ma wiedzieć - że człowiek stojący za zabiciem Prigożyna i kierownictwa Grupy Wagnera, nie wspominając o śmierci załogi, to ten sam człowiek, który autoryzował np. otrucie w Wielkiej Brytanii Aleksandra Litwinienki i Siergieja Skripala. Zabójca Prigożyna to ten sam człowiek, który stał za zabójstwem opozycyjnego polityka Borysa Niemcowa i obrończyni praw człowieka Anny Politkowskiej, a także za niezliczonymi innymi szwindlami" - podkreśla były brytyjski premier.
Dodaje, że po tym, jak Prigożyn swoim buntem upokorzył Putina i zburzył iluzję o monopolu rosyjskiego państwa na stosowanie przemocy, wiara właściciela Grupy Wagnera w to, że prezydent Rosji pozwoli mu żyć, była szaleństwem. "Prigożyn wiedział - lepiej niż ktokolwiek inny - że Putin wierzy w wendetę. Nawet gdy Putin zaprosił go na Kreml 29 czerwca, po zakończeniu buntu, musiał wiedzieć, że tyran będzie rozmyślał o odwecie. Nawet gdy kilka dni temu Prigożyn udał się na szczyt Afryka-Rosja, musiał w głębi duszy myśleć, że żyje na kredyt" - pisze Johnson.
Według niego, mrożące krew w żyłach sceny spadającego samolotu to bezprecedensowy pokaz ostentacyjnego i nieskrępowanego okrucieństwa. "Putin przekształca się na naszych oczach w azjatyckiego despotę, mordującego swojego byłego ulubieńca tylko po to, by pokazać, kto tu rządzi, rozkoszując się swoją bezwzględnością. Maska jest teraz całkowicie zdjęta. Putin został zdemaskowany jako gangster" - przekonuje.
Nawiązując do licznych opinii zachodnich analityków, że ostatnie losy Prigożyna i jego śmierć są dowodem słabości Putina, przypomina, że opinia publiczna na Zachodzie nie jest wyłącznym odbiorcą tego zaaranżowanego zabójstwa. "Jest wielu innych, w Rosji i na całym świecie, którzy będą postrzegać to morderstwo zupełnie inaczej; nie jako słabość, ale jako siłę. Putin chciał zabić Prigożyna z maksymalnym globalnym rozgłosem i w wybranym przez siebie czasie. Nie sądzę więc, by był to przypadek, że zestrzelenie samolotu miało miejsce akurat wtedy, gdy Putin przemawiał na szczycie BRICS w RPA" - zauważa Johnson, zwracając uwagę, że tym, co łączy kraje tego bloku jest niechęć do Zachodu i zachodnich wartości.
Podkreśla, że ukraińska walka o wolność zdecyduje o losach świata w nadchodzących dekadach. "Jeśli Putin wygra na Ukrainie, będzie to katastrofa dla demokracji na całym świecie. Jeśli Putin miałby wygrać, byłoby to potwierdzeniem dla wszystkich tych, którzy twierdzą, że nie można polegać na Zachodzie, bo nie pozostanie on w tej sprawie z tobą do końca. Przede wszystkim zwycięstwo Putina byłoby moralną ohydą - porażką wolnego, niezależnego, demokratycznego i całkowicie niewinnego kraju, który jest karany przez Putina właśnie dlatego, że wybrał wolność i demokrację" - zauważa były premier Wielkiej Brytanii.
Wskazuje, że ze śmierci Prigożyna trzeba wyciągnąć jeden zasadniczy wniosek - Putinowi nie można w żadnej kwestii ufać. "Spójrzcie na ten spadający samolot, wszyscy, którzy mówicie, że możemy mieć wynegocjowane rozwiązanie, lub że musimy w jakiś sposób zachęcić Ukraińców do przehandlowania ziemi w zamian za pokój. Każdy taki handel byłby moralnie mdlący, po rzezi, jakiej dokonał Putin. Byłoby to politycznie niemożliwe dla Wołodymyra Zełenskiego, nawet gdyby tego chciał. Co ważniejsze, pokładanie jakiegokolwiek zaufania w umowie z Putinem byłoby całkowicie i zupełnie bezmyślne - i właśnie mieliśmy na to dowód. Prigożyn myślał, że ma gwarancje. Prigożyn myślał, że wszystko załatwił. Spójrzcie teraz na tę umowę. Zobaczcie, co się z nim stało. Jest tylko jedna droga naprzód - porażka Putina i zwycięstwo Ukrainy, tak szybko, jak to możliwe" - konkluduje Boris Johnson. (PAP)
sma/