Były reprezentant Polski Bartosz Bosacki nie krył rozczarowania postawą polskich piłkarzy nie tylko w piątkowym meczu z Czechami (1:1), ale w całych eliminacjach. "Wczoraj tylko momentami widziałem zespół, który naprawdę chcę wygrać" - powiedział PAP.
Biało-czerwoni remisując z Czechami 1:1 na PGE Narodowym zamknęli sobie ostatnią szansę na bezpośredni awans z grupy. Bosacki przyznał, że Polacy nie do końca mentalnie byli przygotowani do tego pojedynku.
20-krotny reprezentant Polski zwrócił też uwagę na bardzo słabe "wejście" w mecz.
"Nie wiem, z czego to wynika, ale mamy jakiś problem z dobrym rozpoczęciem meczu, nie będę już wspominał pierwszego spotkania z Czechami. Na początku mogliśmy wyjść z własnego pola karnego, a to nam też nie pomogło. Później wyglądało to trochę lepiej, przejęliśmy kontrolę. Gdy zagraliśmy odważniej, to ta gra wyglądała całkiem nieźle" - stwierdził. Jego zdaniem na słowa uznania zasługują tylko... kibice.
"Pewnie w innym tonie byśmy rozmawiali, gdyby Polska wygrała 1:0. Natomiast trudno kogokolwiek wyróżniać po spotkaniu, które zamknęło pewien etap dla tej reprezentacji. Jedynym pozytywem są dziś kibice, którzy wciąż wierzą w tą reprezentację i są cały czas przy niej" - zaznaczył.
Bosacki czuje się mocno rozczarowany, lecz nie tylko ostatnim meczem, ale całymi eliminacjami. Wymienia on na kilka powodów klęski Polaków.
"Tylko w takim kontekście można dziś oceniać polską reprezentację, a nie przez pryzmat wczorajszego spotkania z Czechami. Na pewno słaby wynik w eliminacjach to nie tylko wina piłkarzy, ale to też efekt całego zamieszania, jakie towarzyszyło drużynie. Częste zmiany trenerów i do tego zła atmosfera wokół Polskiego Związku Piłki Nożnej. To jest sytuacja, który trwa już nie od kilku miesięcy, ale zaczęła się jeszcze na długo przed mundialem w Katarze" – podkreślił.
Jak dodał, niesłusznie na jednego z winowajców przegranych eliminacji wskazuje się kapitana Roberta Lewandowskiego.
"Dziś najbardziej obrywa Robert, m.in. przez ten jego głośny wywiad, który nie pomógł w budowaniu tej atmosfery w reprezentacji. To był głos Roberta, który czuje się odpowiedzialny za losy zespołu, chciał powiedzieć, że coś tu jest "nie halo". To była próba zwrócenia uwagi na pewne problemy, ale nie jestem do końca przekonany, czy te jego słowa zostały dobrze odczytane" – tłumaczył.
Były obrońca m.in. Lecha Poznań i 1. FC Nuernberg nie potrafi znaleźć odpowiedzi, dlaczego potencjał reprezentacji nie jest wykorzystywany. Jak zaznaczył, nie jest to wina nowego selekcjonera biało-czerwonych.
"Michał Probierz nie jest on cudotwórcą i nie był w stanie odmienić drużyny w ciągu kilku dni" - zaznaczył.
Uczestnik mundialu w Niemczech uważa, że polscy piłkarzy zasłużyli na krytykę, natomiast dopóki jest szansa występu na Euro 2024, to należy pomóc reprezentacji w osiągnięciu celu.
"Jakaś szansa jest, w dużej mierze uzależniona będzie od tego, na kogo trafimy w barażach. W gronie potencjalnych rywali mogą być Włosi i Chorwaci, a więc drużyny znacznie wyżej notowane. Ale też przed mistrzostwami świata w Katarze rywalizowaliśmy ze Szwecją i nie byliśmy faworytem. Warto wspólnie się zastanowić, co należy zrobić, by wyjść z tego impasu. Jeśli nas zabraknie na mistrzostwach, to pewnie reprezentację czekają duże zmiany personalne, bo też sztab szkoleniowy będzie miał więcej czasu, by gruntowanie ją przebudować" - podsumował Bosacki. (PAP)
autor: Marcin Pawlicki
sma/