Czarnek o youtuberach z tzw. afery Pandory: zboczeńcy powinni trafić pod sąd i na długie lata za kratki

2023-10-08 07:06 aktualizacja: 2023-10-08, 12:00
Przemysław Czarnek. Fot. PAP/Paweł Supernak
Przemysław Czarnek. Fot. PAP/Paweł Supernak
Jeśli opozycja totalna wygra wybory, to nie będzie stabilności, normalnego rządzenia, tylko jeden wielki chaos - mówi PAP prof. Przemysław Czarnek, szef MEiN. Pytany o tzw. aferę Pandory z youtuberami w roli głównej, wyjaśnia, że "ci zboczeńcy powinni trafić pod sąd i na długie lata za kratki, żeby nie mogli molestować, gwałcić, zmuszać do stosunków seksualnych nieletnich dziewcząt".

PAP: Wszyscy powtarzają, że te wybory są najważniejsze ze wszystkich od 1989 r. Dlaczego?

Prof. Przemysław Czarnek: Dlatego, że jeżeli wygra Tusk i opozycja, to skończy się demokracja i praworządność w Polsce. Tak, jak zaczynała się demokracja w Polsce po 89 roku, tak się (teraz) skończy, jeśli wygra Tusk i jego towarzysze, typu Mazguła. Bo oni oznaczają totalitaryzm. Z demokracją, praworządnością, wolnością słowa nie mają nic wspólnego.

PAP: W czym ma się objawiać ów totalitaryzm?

P.C.: Choćby w tym, o czym mówił Tusk na jednym ze swoich ostatnich spotkań: zakończymy wojnę polsko-polską, tylko pogonimy PiS, zapanuje jedność. Gdzie tu jest demokracja, pluralizm, wolność słowa, akceptacja dla innych? Trzeba nas pogonić, inwigilować, zdezintegrować – jak mówili sojusznicy Tuska na Uniwersytecie Warszawskim - te miliony ludzi, którzy chcą normalnej, wolnej Polski. Dla mnie (są) to zakusy totalitarne w czystej postaci.

PAP: W czwartek przewodniczący PO Donald Tusk mówił także o zrobieniu porządku z TVP, co mu "zajmie jeden dzień", oraz o przykładnym ukaraniu tych, którzy w rządzie Zjednoczonej Prawicy podejmowali decyzje. Zdaniem opozycji, totalitarni, niedemokratyczni i despotyczni jesteście wy.

P.C.: Gdybyśmy byli totalitarni, niedemokratyczni i despotyczni, to Tusk i jemu podobni nie mieliby miejsca w Polsce i nie mogliby tych kłamliwych głupot opowiadać. My jesteśmy niepraworządni tylko w jednej sprawie, a mianowicie nie zrobiliśmy do końca reformy wymiaru sprawiedliwości, bo nas blokowała Unia Europejska - pod wpływem "tuskowców". Bo gdybyśmy ją zrobili, to wielu z tych, którzy okradali Polskę siedziałoby dziś w więzieniu. Ale nie siedzą, gdyż w tym systemie nie da się ich po prostu skazać. Tę reformę dokończymy już jesienią i wiosną przyszłego roku. W innych kwestiach panują u nas wszelkie standardy demokracji, wolności słowa itd. Dlatego, panie Tusk, może pan opowiadać nawet takie głupoty.

PAP: Jeśli już mowa o Unii Europejskiej – czy nie zastanawiał się pan, że wchodząc z nią w konflikt popełniacie błąd. Przecież UE, zgodnie z założeniami, miała być silną organizacją, która, na równych prawach, będzie konkurować z innymi światowymi potęgami. Rozdrobniona i skłócona, jak w tej chwili, Unia, taką konkurencją być nie może.

P.C.: Problemem Unii Europejskiej nie jest rozdrobnienie i skłócenie, Unia jest zjednoczona, tylko jest zarządzana przez idiotów i lewicowo-lewackich wariatów. Jeśli się skończą rządy lewaków, to UE będzie silną konkurencją dla całego świata i gwarantem bezpieczeństwa i takiej Unii nam potrzeba, o taką UE walczymy. A dopóki rządzą nią lewaccy idioci, taką konkurencją być nie może. Pogrąża się w chaosie i niebezpieczeństwie na ulicach i osiedlach.

PAP: Teraz na unijnym tapecie jest gorący temat migracyjnego paktu solidarnościowego. Ale może nie o samą solidarność chodzi – choć zrozumiałe jest, że takie kraje, jak Włochy, Niemcy czy Szwecja chętnie podzieliłyby się migracyjnym problemem z innymi państwami – co o demografię. Europa w zastraszającym tempie starzeje się, żeby nie rzec, że wymiera. Przydadzą się jej młodzi mężczyźni i kobiety, którzy będą mieć dzieci, a te będą pracować na nasze emerytury.

P.C.: Ten "zasób młodych mężczyzn", którzy absolutnie się nie asymilują, na ulicach Marsylii podpala samochody; na ulicach Szwecji, w niegdyś bardzo spokojnym i bezpiecznym Sztokholmie - bo nie mówię o samym Malmo, czy innych miastach - powoduje, że wojsko musi wychodzić na ulice, żeby zachować jako taki porządek. Na ulicach Francji czy Belgii gwałty na kobietach zdarzają się piętnastokrotnie częściej, niż u nas. A w Berlinie, który słynął z czystości, ten "zasób" na basenach publicznych robi "syf" nieprawdopodobny, trzeba je zamykać. Tym się kończy absurdalna polityka zagraniczna, migracyjna Unii Europejskiej, polityka "otwartych drzwi". Polityka przyjmowania wszystkich, których się kompletnie nie zna. Czym innym jest migracja zarobkowa. Ok, potrzebujemy rąk do pracy, migracja zarobkowa jest w Polsce możliwa, ale wówczas wiemy, kogo przyjmujemy, wiemy, skąd ten człowiek pochodzi, kto go zaprosił, gdzie będzie pracował – więc nie ma problemu. Jest całkowicie bezpiecznie. I tak jest w Polsce.

PAP: Zjednoczona Prawica powołuje się na konserwatywne wartości - Bóg, Honor, Ojczyzna. Kwestionuje "tęczę", w której kolory obleka się dziś Unia, ale nie tylko ona. Nie ma pan wrażenia, że jesteście jakąś skamieliną, zwłaszcza, że także Kościół, w osobie papieża Franciszka, który zapowiedział błogosławienie par jednopłciowych, idzie do przodu? Może nie nadążamy za postępem?

P.C.: Mogę powiedzieć od siebie - to nie jest postęp, tylko uwstecznienie się. Jeśli jacykolwiek hierarchowie kościelni, watykańscy, chcą wyrwać niepasujące im do dzisiejszego świata kartki z Pisma Świętego i występować w ten sposób przeciwko Ewangelii i nauczaniu Pana Jezusa, to stają się hierarchami czegoś, co Kościołem Chrystusowym już nie jest. My, katolicy polscy, z Kościoła nie wychodzimy i powtarzamy, że nawet papież nie może zmieniać Ewangelii, bo ona jest dziełem Chrystusa. Więc jeśli ktoś chciałby je zmieniać, to nie będzie już w Kościele Chrystusowym.

PAP: Ostatnio gorącym tematem jest tzw. afera Pandory, w której chodzi o to, że youtuberzy prowadzący streamingi związane z grami komputerowymi, takimi, jak np. Minecraft, wykorzystywali swój autorytet, poważanie wśród młodych ludzi, do tego, żeby uwodzić nieletnie dziewczynki. Pojawiły się głosy, że żadnej afery nie ma, gdyż każda młoda kobieta, może wyrazić zgodę na intymne zbliżenia i nikt się nie powinien do tego wtrącać.

P.C.: To oczywiste, że ci zboczeńcy powinni trafić pod sąd i na długie lata za kratki, żeby nie mogli molestować, gwałcić, zmuszać do stosunków seksualnych nieletnich dziewcząt. Są zboczeńcami, których społeczeństwo powinno się obawiać i ich odseparować. Natomiast, jeśli chodzi o szczegóły, to jest to już domena pana ministra Zbigniewa Ziobry, żeby jak najszybciej zbadać tę sprawę, postawić zarzuty, osądzić, aby winni ponieśli sprawiedliwą karę.

PAP: Czy pan, jako minister edukacji, ma jakiś pomysł na to, aby takie afery, jak "Pandora" nie mogły się zdarzać?

P.C.: Wydaje mi się, że proces wychowawczy w duchu wartości, podkreślanie tego, że nie da się w demokracji żyć bez wartości, bo przemienia się ona wówczas w totalitaryzm - jak mówił o tym Jan Paweł II - ratowanie rodziny, bo to od rodziny zależy wiele; wzmacnianie etycznego wychowania do życia w rodzinie; to są kierunki, które Zjednoczona Prawica wybrała już kilka lat temu i musi je kontynuować.

PAP: Mnie bardzo nurtuje następująca kwestia: wybory się odbędą, ktoś je wygra. Jeśli to będzie pańskie ugrupowanie, to w jaki sposób zamierzacie stonować te rozbuchane emocje, które teraz rozdzierają polskie społeczeństwo?

P.C.: Sytuacja sama się uciszy, bo kiedy wygramy, to opozycja przestanie jątrzyć każdego dnia na spotkaniach, przestanie jątrzyć w takich mediach jak TVN, a my po prostu będziemy robić swoje. Proszę zwrócić uwagę na to, że przez kilkanaście dni wydawało się, że nie da się powstrzymać tzw. strajku kobiet. Niektórych kobiet - wulgarnych, których zachowanie było obrzydliwe - jednak po czasie wszystko się uspokoiło. Moim zdaniem dlatego, że ta wulgarność, ten język, ta agresja – to się wszystko przegrzewa. Oni już przegrzali, i społeczeństwo już to zaczyna dostrzegać.

PAP: W czwartek prezes Jarosław Kaczyński ogłosił na spotkaniu z wyborcami, że nie zamierza brać udziału w debacie wyborczej, dziś wiemy, że PiS będzie reprezentował premier Mateusz Morawiecki. Opozycja utrzymuje, że prezes przestraszył się przewodniczącego PO.

P.C.: Premier Mateusz Morawiecki od dawna czekał na możliwość tej bezpośredniej konfrontacji z kłamcą Tuskiem. Współczuję Tuskowi i Hołowni. Zaś Jarosław Kaczyński od dawna powtarzał, że woli dyskutować z szefem Tuska, czyli Weberem. Donald Tusk nie jest człowiekiem godnym tego, żeby rozmawiać z człowiekiem tak wybitnym, jak prezes PiS. Po prostu – nasz szef nie rozmawia z kłamcami. Jarosław Kaczyński jest o kilka pięter wyżej, jeśli chodzi o umiejętność debaty, kulturę polityczną i osobistą.

PAP: Jak będziemy żyć po wyborach? Donald Tusk obiecuje, że – jeśli wygra opozycja – to podziały w społeczeństwie zostaną zakopane. Ludzie wrócą do normalnego życia, będą ze sobą rozmawiać, zamiast jak dziś, na siebie krzyczeć.

P.C.: Piramidalna bzdura. Jeśli opozycja totalna wygrałaby te wybory, to nie będzie stabilności, normalnego rządzenia, tylko jeden wielki chaos. Będzie wzajemne zwalczanie, bo jeśli dobrze policzymy, to tych partyjek jest aż osiem. W samej tylko Koalicji Obywatelskiej jest kilka, w Lewicy jest ich kilka, mamy jeszcze Kosiniaka i Hołownię, jakieś Porozumienie… Jest tego mnóstwo. Wyobraźmy więc sobie te "stabilne rządy" w tym układzie… Np. PSL, który głosi konserwatywne hasła, ale jednocześnie idzie ramię w ramię z tymi progresywnymi lewakami, którzy dążą do zakazania spożywania mięsa, a zwierzęta chcą traktować na równi z ludźmi i zakazać ich hodowli. Albo Hołownia, który chce zlikwidować 800 plus. Oni są wewnętrznie sprzeczni, a przed tą sprzecznością należy Polskę chronić. I dlatego wygra PiS.

Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)

kgr/