Czesław Siekierski o liście firm importujących zboże z Ukrainy: musimy mieć pełną podstawę prawną, by ją opublikować

2024-02-28 08:57 aktualizacja: 2024-02-28, 19:33
Czesław Siekierski. Fot. PAP/Szymon Pulcyn
Czesław Siekierski. Fot. PAP/Szymon Pulcyn
Musimy mieć pełną podstawę prawną, by móc opublikować listę firm importujących zboże z Ukrainy. Należy rozróżnić podmioty, które robiły to legalnie od tych, które importowały w momencie obowiązywania embarga na dane produkty - mówił w Studiu PAP minister rolnictwa Czesław Siekierski.

Wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak we wtorek w TVN24 pytany o listę firm, które sprowadzały do Polski ukraińskie zboże, odpowiedział, że ma listę 570 podmiotów. Pytany o publikacje tej listy odpowiedział: "Zobaczymy, ile będziemy mogli pokazać, ale muszę znać wszystkie szczegóły - kto czego ile kupił".

"Na początku mówiło się, że to są tylko firmy, które kupiły pszenicę, kukurydzę, teraz mamy rzepak" - dodał.

Minister rolnictwa i rozwoju wsi Czesław Siekierski w Studiu PAP pytany o to, czy polski konsument powinien być informowany, czy produkt, który chce kupić, powstał ze zboża krajowego, czy pochodziło ono np. z Ukrainy, odpowiedział: "Towary powinny być znakowane, jeśli chodzi o surowiec".

Na uwagę, że w wielu przypadkach może być to nie do sprawdzenia, odpowiedział twierdząco i dodał, że w wyniku opublikowanej przez rząd PiS pod koniec listopada listy podmiotów, które według danych ministerstwa importowały zboże z Ukrainy, "niektóre firmy tracą klientów, mają problemy ekonomiczne, a nie popełniły one żadnego przestępstwa". Dodał, że w związku z tym "domagają się nie tylko sprostowania, ale także mogą dochodzić swoich praw w sądzie".

"Musimy na to patrzeć w sposób bardzo obiektywny. W pewnym okresie (importowanie ukraińskiego zboża - PAP) było dopuszczalne, bo była dopuszczana możliwość jego sprowadzania" - powiedział.

Minister rolnictwa podkreślił, że w przypadku publikacji nazw firm trzeba mieć ku temu "pełną podstawę prawną" i należy inaczej odnosić się do firm, które importowały w momencie, kiedy obowiązywało embargo na dane produkty, a inaczej, kiedy "robiły to zgodnie z panującym prawem".

"Choć można powiedzieć, że może moralnie nie do końca" - dodał.

Pytany wprost, czy w takim razie opinia publiczna nie pozna listy tych podmiotów, minister odpowiedział: "Może być w przypadkach, gdzie było przekroczenie obowiązującego prawa".

"To wszystko jest sprawdzane, bo łatwo można kogoś obciążyć, a później trudno zdjąć to odium z marki firmy" - dodał.

Siekierski podkreślił, że poprosił wiceministra Kołodziejczaka, by "troszkę stonował, bo tu są pewne zasady, które trzeba przestrzegać".

"Tutaj pośpiech nie jest wskazany, choć rozumiem oczekiwania społeczne i medialne" - podkreślił.

Pod koniec listopada ubiegłego roku resort rolnictwa opublikował na stronie internetowej wykaz firm importujących zboże z Ukrainy. Według ówczesnej minister rolnictwa Anny Gembickiej, lista składa się z danych, którymi dysponują inspekcje podlegające resortowi. Wyjaśniała wtedy, że wystąpiła do Krajowej Administracji Skarbowej o udostępnienie listy KAS.

Zamieszczony w listopadzie dokument z wykazem przedsiębiorstw ma 62 strony. Na liście znajduje się kilkaset firm, nazwy niektórych z nich powtarzają się wielokrotnie.

23 listopada ubiegłego roku, podczas konferencji prasowej prezentującej wyniki kontroli importu i obrotu zboża i rzepaku z Ukrainy dyrektor Departamentu Rolnictwa i Rozwoju Najwyższej Izby Kontroli Marek Adamiak na pytanie dziennikarzy, czy NIK zna listę firm zajmujących się tym handlem, poinformował, że Izba otrzymała takie listy, ale nie może ich ujawnić, gdyż objęte są one tajemnicą celną.

W odpowiedzi na informację NIK ówczesny minister rolnictwa Robert Telus informował, że zwrócił się do Krajowej Administracji Skarbowej o podanie list firm handlujących zbożem technicznym z Ukrainy, w odpowiedzi KAS przekazała, że nie może podać list z uwagi na obowiązującą tajemnicę skarbową. Telus podał wówczas, że zwrócił się z wnioskiem do prokuratury o przedstawienie tych informacji i o zgodę na ich upublicznienie.

"Mam odpowiedź, że nie mogę takiej listy otrzymać" - stwierdził.

Siekierski: po zmianach "Zielony Ład" jest do zaakceptowania

Po zmianach i wycofaniu się Komisji Europejskiej z obowiązku ugorowania 4 proc. gruntów Zielony Ład jest do zaakceptowania przez rolników - mówił w Studiu PAP minister rolnictwa Czesław Siekierski.

"Zostawiliśmy ten Ład, po tych naszych uwagach i postulatach, które zostały w większości przyjęte w Komisji Europejskiej w bardzo szczątkowej formie (...) Ta forma jest ograniczona. Mój wniosek na unijnej Radzie Ministrów po raz kolejny dotyczył by odejść w tym roku od ugorowania jako obowiązującego systemu, a w przyszłości można by to wprowadzić jako ekoschematy, taką dobrowolność dla rolników którzy chcą i za to mieliby płacone" - zaznaczył Siekierski.

"Jeżeli KE cofnęłaby ten obowiązek ugorowania, to w mojej ocenie rolnicy Zielony Ład zaakceptują" - podkreślił. Zauważył, że rolnicy wiele zasad Zielonego Ładu stosują i stosowali od dawna.

Jak mówił, z drugiej strony KE zwraca uwagę, że Zielony Ład został zaakceptowany przez polski rząd - "tak, poprzedni rząd zaakceptował go nie zawsze konsultując z rolnikami, nie objaśniając rolnikom na czym to będzie polegało".

"Była to pokazowa konsultacja bez merytorycznej głębi na czym Zielony Ład polega, bo rolnicy mieli by tu inne zdanie" - zaznaczył Siekierski.

Odejście od Zielonego Ładu jest jednym z postulatów rolników podczas odbywających się od kilku tygodni protestów w Polsce, ale także w innych krajach UE.

Europejski Zielony Ład wprowadza szereg wytycznych dotyczących m.in. rolnictwa umożliwiających osiągnięcie w Europie neutralności klimatycznej do 2050 roku. Chodzi o wprowadzenie bardziej ekologicznej i mniej emisyjnej produkcji poprzez stosowanie odłogowania gruntów, redukcji użycia nawozów i środków ochrony roślin o połowę, obowiązkowe przeznaczenie 25 procent areału ziemi pod uprawy ekologiczne. 

Minister rolnictwa: w czwartek spotkanie z liderami protestów, organizacji, związków zawodowych i izb rolniczych

W czwartek odbędą się rozmowy z przedstawicielami poszczególnych grup protestujących, z których zaczęli wyłaniać się liderzy. Chcemy poszerzyć je o udział przedstawicieli organizacji rolniczych, związków zawodowych i izb rolniczych - mówił w Studiu PAP minister rolnictwa Czesław Siekierski.

Siekierski w Studiu PAP pytany o planowane w jego resorcie na czwartek spotkanie z rolnikami powiedział, że jest to rozpoczęcie rozmów z "przedstawicielami poszczególnych grup protestujących". Zauważył, że to wiele niezależnych grup z których zaczęli wyłaniać się ich liderzy.

"Ci liderzy częściowo byli (na wtorkowym spotkaniu) u pana marszałka Sejmu Szymona Hołowni, (...) ale chcemy, żeby to przedstawicielstwo, które siada do rozmów, było reprezentatywne i stąd także chcemy poszerzyć o udział przedstawicieli organizacji rolniczych, związków zawodowych, izb rolniczych" - powiedział.

We wtorek marszałek Sejmu Szymon Hołownia, wicemarszałek Piotr Zgorzelski i szef sejmowej komisji rolnictwa Mirosław Maliszewski spotkali się z protestującymi rolnikami. Rolnicy domagali się odstąpienia od przepisów Zielonego Ładu, uszczelnienia granic przed napływem produktów rolno-spożywczych spoza UE, przede wszystkim z Ukrainy oraz wsparcia hodowli zwierzęcej w Polsce.

Minister rolnictwa odnosząc się do wtorkowego protestu rolników w Warszawie zaznaczył, że "tym razem związki zawodowe były współorganizatorem, wspierały, ale gros protestów powstało na zasadzie samoorganizacji". Podkreślił, że te powstałe oddolnie grupy tworzą zupełnie nową platformę do dyskusji o rolnictwie.

Na pytanie o to, z iloma przedstawicielami protestujących rolników zamierzają w czwartek rozmawiać kierownicy resortu, Siekierski założył, że "będzie to między 20 a 30 osób".

"Dla sprawności rozmów i jego merytorycznego przebiegu nie może mieć ono charakteru masowego" - wyjaśnił.

Siekierski podkreślił, że spotkanie z rolnikami poprowadzi wiceszef resortu Michał Kołodziejczak. Dodał, że głównym tematem dyskusji będą postulaty rolników, czyli "ograniczenie Zielonego Ładu, zamknięcie granicy z Ukrainą i nie ograniczanie produkcji zwierzęcej".

"Postulaty są słuszne, tylko jest problem skali i zakresu ich realizacji. Bo trudno sobie wyobrazić, żeby było jednoznaczne, pełne zamknięcie granic, bo przecież jest pomoc humanitarna, militarna, handel jest prowadzony w obie strony. (...) Pełne zamknięcie uderzyłoby w producentów" - dodał.

Szef resortu rolnictwa na uwagę, że w takim razie nie należy spodziewać się pełnego zamknięcia granicy na ukraińskie produkty odpowiedział, że "może dla niektórych towarów". Dodał, że zależy to od rozmów ze stroną ukraińską.

We wtorek w Warszawie odbyły się protesty rolników. Postulaty polskich rolników to odstąpienie od przepisów Zielonego Ładu, uszczelnienie granic przed napływem produktów rolno-spożywczych spoza UE, oraz także obrona hodowli zwierzęcej w Polsce. Według organizatorów, w proteście wzięło udział około 50 000 uczestników.

Autor: Adrian Kowarzyk, Anna Wysoczańska

jc/