"Po 50 latach nadszedł czas, aby przepisy aborcyjne nadążały za duchem czasu" - oświadczyła ministerka spraw wewnętrznych i zdrowia Sophie Lohde z Duńskiej Partii Liberalnej.
Ministerstwo wyjaśniło w komunikacie, że liberalizacja przepisów "ma dać kobietom więcej czasu do wykorzystania wiedzy po wynikach badań prenatalnych". Dodano, iż "nic nie wskazuje, aby wydłużenie okresu, w którym można dokonać przerwania ciąży spowoduje znaczne zwiększenie liczby aborcji lub opóźni jej dokonywanie".
W uzasadnieniu strony porozumienia rząd (Partia Socjaldemokratyczna, Duńska Partia Liberalna oraz Umiarkowani) oraz cztery niewielkie ugrupowania lewicowe podkreśliły, że kiedy w Danii w 1973 roku wprowadzono prawo do bezpłatnej aborcji granica 12 tygodni została ustalona w obawie o możliwe powikłania u kobiet. "W tamtym czasie wszystkie aborcje były zabiegiem chirurgicznym (...). Możliwości medycyny (aborcja farmakologiczna), technologia oraz diagnostyka płodu bardzo rozwinęły się w ostatnich dziesięcioleciach" - przypomniano.
Politycy ustanawiając 18-tygodniową granicę trwania ciąży w przypadku aborcji powołali się na opinię Rady Etyki.
Porozumienie rządu z czterema lewicowymi partiami skrytykowała opozycyjna skrajnie prawicowa Duńska Partia Ludowa. "Dopuszczenie późniejszej aborcji oznacza troskę wyłącznie o kobietę, a nie o małe życie w łonie matki" - oświadczyła rzeczniczka ugrupowania ds. zdrowia Mette Thiesen.
Według ministerstwa spraw wewnętrznych i zdrowia ustawa liberalizująca przepisy aborcyjne ma zostać uchwalona przez parlament w 2024 lub na początku 2025 roku, a przepisy powinny wejść w życie 1 czerwca 2025 roku.
Z zestawienia Duńskiego Urzędu Zdrowia wynika, że w Europie możliwość późnej aborcji do 24. tygodnia trwania ciąży dopuszcza ustawodawstwo w Wielkiej Brytanii oraz Holandii. Władze Islandii ustaliły granicę 22 tygodni, Szwecji - 18 tygodni, a Francji - 16 tygodni.
Daniel Zyśk (PAP)
kh/