Daria Ładocha: jestem beksą - za każdym razem, kiedy ktoś odpada, płaczę

2024-09-06 19:51 aktualizacja: 2024-09-07, 07:21
Daria Ładocha. Fot. PAP/	Albert Zawada
Daria Ładocha. Fot. PAP/ Albert Zawada
Ta edycja „Azji Express” jest inna. Część uczestników już od dawna chciała wziąć udział w tym programie. Wiedzieli, po co jadą i byli doskonale przygotowani – zauważa w rozmowie z PAP Life Daria Ładocha, gospodyni popularnego reality show. Wciąż jednak w programie są duże emocje. Prezenterka przyznaje, że jest „beksą” i płacze w każdym odcinku, jeśli ktoś odpada.

„Azja Express” to popularny reality show, realizowany na podstawie niderlandzko-belgijskiego formatu „Peking Express”, który od przeszło 8 lat, z przerwami, gości na antenie TVN. 31 sierpnia zadebiutował nowy, szósty już sezon. Prowadzącą programu - po raz trzeci - jest Daria Ładocha. Można ją też często oglądać w kuchni „Dzień dobry TVN”. Daria uwielbia gotować i specjalizuje się w tajskich smakach. Napisała dwie książki kucharskie, współpracuje z Ambasadą Tajlandii.

Co edycja to inne miejsce, w którym realizowane są zdjęcia do podróżniczego reality show. Tym razem uczestnicy - osiem znanych osób ze świata show-biznesu w towarzystwie wybranych przez siebie partnerów - przemierza Filipiny i Tajwan. Po drodze wykonując rozmaite zadania i usiłując jak najszybciej dotrzeć na metę. Uczestnicy mają przy sobie minimalną ilość pieniędzy (dolara dziennie) i muszą na własną rękę zorganizować sobie nocleg i transport. Wygrywa para, która dotrwa do wielkiego finału (w każdym odcinku odpada jedna) i to ona zgarnie główną nagrodę.

Wśród bohaterów szóstego sezonu są m.in. aktorskie małżeństwo Agnieszka i Piotr Głowaccy; Aleksandra Adamska, aktorka znana z serialu „Skazana” z siostrą Eweliną Adamską-Porczyk, influencerka Jessika Mercedes z bratem oraz piosenkarka Mandaryna z córką.

„Myślę, że już w kolejnej edycji sprawdziło się to, że aby wygrać ten wyścig, trzeba mieć doskonałego partnera” – mówi PAP Life Daria Ładocha. - Bo niezależnie od tego, jak się przygotujesz, jakie ubrania weźmiesz ze sobą, jak spakujesz plecak – to wszystko zależy od tego, w jakiej relacji jesteś z osobą, którą wybierzesz. Jeżeli uczestnicy razem nie dają razy udźwignąć wyzwania, to może być różnie. Jeśli ktoś chce odpaść, a ktoś chce iść dalej, to jest bardzo ciężko, a czas na przemyślenie powoduje, że już jesteś w tyle”.

Gospodyni programu opowiada, że w tej edycji uczestnicy byli tak szybcy, że po raz pierwszy w historii zdarzyło się, że para dotarła na metę jednego z odcinków szybciej od niej. „Ta edycja jest inna przede wszystkim dlatego, że część uczestników już od dawna chciała wziąć udział w tym programie. Oni wiedzieli, po co jadą, wiedzieli, że będzie ciężko. I byli doskonale przygotowani. Piotrek Głowacki prawie nauczył się mandaryńskiego, wszystkich symboli. Wszyscy, bezwarunkowo, musieli wyjść ze strefy swojego komfortu. To prawda, że towarzyszą im kamery, ale w połowie pierwszego dnia o nich zapominają, nie przejmują się, że ktoś za nimi biega. Mało tego, czasami operator musi ich poprosić, żeby poczekali, bo oni tak szybko biegają. Po raz pierwszy zdarzyła się sytuacja, że para uczestników była nawet szybsza ode mnie! Musiałam się naprawdę śpieszyć, żeby to się nie powtórzyło!” – wspomina.

Ładocha przyznaje także, że dramaturgię programu przeżywają nie tylko uczestnicy, ale także ona bardzo często się wzrusza. „Najbardziej wzruszającym momentem w moim życiu, poza narodzinami moich dzieci, było, kiedy w pierwszej edycji, którą prowadziłam, w Kolumbii, mogłam powiedzieć zwycięskiej parze, że wygrała. Potem przez dwie godziny nie mogłam się uspokoić. Jestem beksą - płaczę w każdym odcinku, jak ktoś odpada” - przyznaje.

Dziennikarka dodaje, że widzowie „Azji Express”, tak jak ona, nie raz będą zaskoczeni, nagłymi zwrotami akcji. „Wiele razy nie mogłam uwierzyć, że ktoś jest tak zdeterminowany, tak dobrze wykonuje zadania, tak idzie do przodu i nagle coś się dzieje. Ale to jest wyścig, nie da się wszystkiego przewidzieć. Każda destynacja niesie ze sobą zarówno przywileje, jak i trudności. W Azji wszyscy są bardzo życzliwi. Filipińczycy, niezależnie od tego, ile mają pieniędzy, co posiadają, to się tym podzielą i zawsze się uśmiechają. Niektórzy śpią w kartonach, ale po prostu jak trzeba, to cię pod ten karton zaproszą” – zauważa Ładocha.

Prezenterka podzieliła się także swoją filozofią podróżowania. „Zawsze powtarzam: nie gromadzę dóbr materialnych, gromadzę wspomnienia i marzenia. Każda podróż musi mieć swój cel. Ale dla mnie ważniejsza jest droga niż ten cel. Bo kiedy idzie się do tego celu, przeżywa się to, co jest po drodze, tu i teraz. I ten cel już jest tylko wisienką na torcie” – zwierza się. Po czym dodaje: „Nie jestem typem, który zwiedza od do. Wolę gdzieś jechać na dłużej, trochę wkraść się w życie lokalnych mieszkańców, poczuć klimat, pobyć z nimi, pojeść, dowiedzieć się. Bo pamiętajmy - podróż to nie tylko miejsce, to są ludzie. Zwyczaje, kuchnia, wierzenia. Kiedy jestem w podróży, oddaję się jej całkowicie - nie wydzwaniam do Polski, nie sprawdzam maili, wiadomości”.

autorka: Iza Komendołowicz

ikl/ag/gn/