Debata Biden-Trump. Poważne tematy w atmosferze chaosu i osobistych zniewag

2024-06-28 05:51 aktualizacja: 2024-06-28, 09:43
Donald Trump, Joe Biden. Fot. PAP/EPA/MICHAEL REYNOLDS
Donald Trump, Joe Biden. Fot. PAP/EPA/MICHAEL REYNOLDS
Wojna na Ukrainie i pozycja Ameryki w świecie były głównymi tematami pierwszej debaty kandydatów na prezydenta USA Joe Bidena i Donalda Trumpa w Atlancie. Rozmowa była często jednak chaotyczna i pełna wymian osobistych zniewag. Komentatorzy CNN zgodnie ocenili występ Bidena jako "katastrofalny".

Podczas 90-minutowej rozmowy kandydaci spierali się m.in. na tematy aborcji, inflacji, polityki zagranicznej. Obaj często jednak zbaczali z tematów, skakali z wątku na wątek ciągu jednej wypowiedzi i wymieniali często ostre oskarżenia i inwektywy.

Jednym z najczęściej przewijających się wątków debaty była pozycja Ameryki na świecie oraz wojna na Ukrainie. Były prezydent wielokrotnie powtarzał, że do rosyjskiej inwazji na pełną skalę nigdy by nie doszło, gdyby nadal był u władzy, bo Putin "wiedział, żeby z nim nie pogrywać". Twierdził, że Ameryka jest "pośmiewiskiem" dla reszty świata i "upadającym krajem", przywódcy tacy jak Xi Jinping, Kim Dzong Un i Władimir Putin nie boją się Bidena, a Putin zdecydował się na inwazję widząc słabość Ameryki po wycofaniu wojsk z Afganistanu.

"Jego (Bidena) polityka jest zła, jego polityka militarna jest szalona. Z nim te wojny nigdy się nie skończą. On nas zaprowadzi do III wojny światowej, a jesteśmy bliżej III wojny światowej niż ktokolwiek sobie wyobraża" - powiedział Trump. Stwierdził też, że "Putin odebrał ziemię Bushowi, Obamie i Bidenowi" - odnosząc się do wojny w Gruzji, zajęcia Krymu i ostatniej inwazji - ale nie zrobił nic za jego kadencji, bo "wiedział, że nie może sobie pogrywać".

Dodał, że polityka Bidena doprowadziła do "takiej złej pozycji z Ukrainą i Rosją", bo Ukraina nie wygrywa wojny i "kończą jej się żołnierze". Choć ocenił, że warunki stawiane przez Putina dla zakończenia wojny nie są do przyjęcia, to zapowiedział, że doprowadzi do zakończenia konfliktu zanim jeszcze obejmie władzę.

Narzekał też na koszt wsparcia Ukrainy, nazywając przy tym prezydenta Zełenskiego "najlepszym sprzedawcą w historii".

"On (Biden) dał im 200 miliardów. To dużo pieniędzy (...) Mówię tylko, że to pieniądze, których nie powinniśmy byli wydawać" - stwierdził. Dodał też, że Amerykę dzieli od Europy Ocean i to Europa powinna ponieść główny ciężar wsparcia Ukrainy, mylnie twierdząc, że to USA ponoszą zdecydowanie większy ciężar finansowy.

Po raz kolejny wspomniał też opowiadaną wcześniej anegdotę z jednego z "tajnych" spotkań przywódców NATO, kiedy pytany przez jednego z liderów, czy obroni niepłacących wystarczająco na swoją obronność sojuszników, odpowiedział przecząco.

"I wiecie co się stało? Miliony i miliardy dolarów zaczęły spływać w kolejnych miesiącach" - powiedział Trump.

Biden twierdził z kolei, że Ameryka ma silną pozycję i "najsilniejsze wojsko w historii świata" i "wszyscy wiedzą, by z nami nie zadzierać".

Obok tematu wojny w Ukrainie, kandydaci spierali się m.in. na temat inflacji, aborcji, czy podatków, jednak odpowiadając na te pytania często wdawali się w dygresje. Biden ocenił, że wciąż podwyższony poziom inflacji to pokłosie "zdziesiątkowanej" gospodarki pozostawionej mu przez Trumpa i jego podejścia do pandemii. Trump twierdził, że gospodarka pod jego rządami była "najlepsza w historii kraju".

Były prezydent poświęcił też wiele czasu na krytykę polityki imigracyjnej Bidena, twierdząc, że prezydent pozwala na "wpuszczanie milionów ludzi z więzień i przytułków dla obłąkanych", a nielegalni imigranci gwałcą i zabijają kobiety. Biden wskazywał na swoje próby ponadpartyjnych reform wprowadzających restrykcje na granicy, które zostałyby zniweczone przez Trumpa.

Obaj kandydaci wdawali się też w wymianę osobistych zniewag. Biden wspomniał o skazaniu Trumpa w sprawie karnej, dotyczącej zapłaty za milczenie aktorki porno Stormy Daniels i o uznaniu przez sąd, że molestował seksualnie publicystkę E. Jean Carroll. Nazywał Trumpa "skazanym przestępcą", "mazgajem" i osobą o "moralności bezpańskiego kota".

Trump wytknął, że przestępcą jest też syn Bidena, Hunter, skazany za nielegalne posiadanie broni. Twierdził też, że Biden "nie wie co się wokół niego dzieje". Obaj wdali się też w sprzeczkę o tym, kto lepiej gra w golfa.

Przed debatą głównym tematem dyskusji był wiek obu uczestników, najstarszych kandydatów na prezydenta w historii USA. Jak komentowali publicyści telewizji CNN, która organizowała widowisko, obaw o swoje zdolności do sprawowania urzędu z pewnością nie uśmierzył Biden, który rozpoczął pojedynek zachrypnięty, mówiąc cicho i czasem plącząc się w słowach i nie wykorzystując całego dostępnego czasu. Sama wiceprezydent Kamala Harris przyznała w wywiadzie po debacie, że była ona "słabym początkiem". Komentatorzy CNN uznali występ Bidena za "katastrofalny".

Wypowiedzi Trumpa również były często chaotyczne i niejasne, lecz kandydat Republikanów był bardziej energiczny i pewny siebie. Nie dał jednak jasnej odpowiedzi na jedno z kluczowych pytań: czy zaakceptuje wyniki wyborów niezależnie od rezultatu.

"Jeśli to będą uczciwe i legalne i dobre wybory, absolutnie" - powiedział Trump. Dodał jednak, że chętnie zaakceptowałby wyniki poprzednich wyborów, ale "oszustwa i wszystko inne było niedorzeczne".(PAP)

kgr/