Dla lekarzy informacje o wysokich zarobkach specjalistów to temat zastępczy, dla dyrektorów szpitali - kluczowy

2024-11-01 20:33 aktualizacja: 2024-11-02, 09:34
Lekarz (Zdj. ilustracyjne). Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Lekarz (Zdj. ilustracyjne). Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Według Ministerstwa Zdrowia na podwyżki w lecznictwie przeznaczono w trzy lata 100 mld zł. Dyrektorzy szpitali chcą wprowadzenia ram wynagradzania w publicznej ochronie zdrowia. Samorząd lekarski uważa, że wywołanie tematu wysokich płac to "temat zastępczy, by opinia publiczna uznała lekarzy winnymi braku środków w NFZ".

W Kancelarii Prezesa Rady Ministrów odbyło się w poniedziałek dwugodzinne spotkanie premiera Donalda Tuska i ministry zdrowia Izabeli Leszczyny z przedstawicielami Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych. "Wizyta miała przede wszystkim na celu wskazanie braku środków finansowych w ochronie zdrowia, którą określiliśmy na 15 mld zł w tym roku, aby przyszły rok rozpocząć bez deficytu, a przekazanie tych środków bezsprzecznie służyłoby wszystkim, a przede wszystkim pacjentom" - powiedział PAP Mariusz Trojanowski, członek zarządu OZPSP, który brał udział w rozmowach w KPRM.

Po spotkaniu szefowa MZ poinformowała, że w rozmowie poruszony został m.in. temat wynagrodzeń lekarzy. I podała sięgającą niemal 300 tys. zł kwotę, na jaką niektórzy wystawiają szpitalom faktury. "Z danych Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji wynika, że są tacy lekarze, którzy przedstawiają fakturę na 299 tys. zł" - powiedziała w TVN24 i dodała, że ma "pewne pomysły" w związku z tą sytuacją. Opiewające na dziesiątki, czy setki tysięcy zł miesięcznie wynagrodzenia dotyczą lekarzy, którzy są związani ze szpitalami kontraktami, nie - umowami o pracę. Według danych AOTMiT już ponad 70 proc. medyków pracuje w ten sposób.

Słowa Leszczyny wywołały poruszenie opinii publicznej. Po wtorkowym posiedzeniu rządu premier Donald Tusk zapewniał na konferencji prasowej, że "żadnej nagonki na lekarzy i ich zarobki nie będzie". Zwrócił jednak przy tym uwagę, że problemem jest ustawa o wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, która zakłada coroczne podwyższanie płac w tym sektorze. W efekcie składka zdrowotna w "przygniatającej mierze" starcza na wynagrodzenia dla pracowników. "A ta składka jest po to, żeby też leczyć ludzi, jest też problem refundacji, trzeba utrzymać szpitale" - stwierdził.

Podwyżki dla personelu medycznego, do których obliguje rządzących ustawa o wynagrodzeniach w ochronie zdrowia (zakłada mechanizm corocznego waloryzowania płac) MZ wskazuje jako jedną z kluczowych przyczyn trudnej sytuacji finansowej w lecznictwie. Według informacji resortu od 2022 do 2024 r. na wzrost wynagrodzeń przeznaczono 100 mld zł.

"Pani minister Leszczyna powiedziała publicznie to, o czym alarmujemy od dawna. Tak, płace niektórych lekarzy sięgają miesięcznie 300 tys. zł i więcej, a już zupełną normą w szpitalach powiatowych jest to, że specjalista zarabia 30-50 tys. zł. Stawka godzinowa mało którego specjalisty wynosi nie mniej niż 120 zł, a częściej to 180, 200, 300 zł i więcej. Mówienie o tym nie jest wypowiedzeniem lekarzom wojny, chcę to mocno podkreślić. Lekarz jest w procesie leczenia najważniejszy i musi godnie zarabiać. Ale jest to sytuacja niemoralna, by z publicznych pieniędzy płacone były tak wysokie wynagrodzenia. Jestem za tym, by lekarze zarabiali bardzo dobrze, jednak nie może to stawiać całego systemu publicznej ochrony zdrowia na głowie. Tym bardziej, że lekarz kształci się za pieniądze publiczne i pracując w publicznej placówce korzysta z jej infrastruktury i wyposażenia" - uważa Mariusz Trojanowski. Podczas spotkania w KPRM przedstawiciele szpitali przekonywali premiera, że konieczne jest wprowadzenie jasnych ram wynagradzania w publicznej ochronie zdrowia. "Prezes Rady Ministrów, burmistrz, komendant policji, dowódca straży pożarnej itd. - każdego z nich obowiązują jasne reguły wynagrodzeń. Dlaczego nie lekarzy i wszystkich pracowników ochrony zdrowia? Musimy usiąść do rozmów społecznych w tej sprawie, z udziałem wszystkich zainteresowanych sprawą stron" - podkreślił przedstawiciel OZPSP.

"Zgadzam się, że kontrakty, które kiedyś były koniecznością w związku z unijnym prawem określającym maksymalny czas pracy, stały się zmorą systemu i negatywnie wpływają nie tylko na finanse systemu ochrony zdrowia, ale też relacje pomiędzy lekarzem i szpitalem, a często także pacjentem" - przyznała szefowa MZ w wywiadzie dla PAP.

Według Leszczyny rozwiązaniem tej sytuacji może być konsolidacja szpitali - resort zdrowia pracuje nad taką reformą. Według jego szefowej możliwość łączenia się szpitali sprawiłaby, że nie musiałyby one rywalizować o lekarza, a dyrektor szpitala "nie stawał się zakładnikiem tej sytuacji".

Zdaniem dr. Adama Kozierkiewicza, eksperta ds. systemu ochrony zdrowia, aby wyjść z obecnej sytuacji, potrzebna jest gruntowna analiza wynagrodzeń poszczególnych grup zawodowych i poprawna analiza tych danych. "Nie może to być emocjonalnie motywowany odruch, że skoro jakiś lekarz zarabia 300 tys. zł, to obcinamy płace wszystkim. Wiedza o wynagrodzeniach w poszczególnych specjalizacjach, kategoriach wiekowych i rejonach kraju, aktualizowana co najmniej raz w roku mogłaby służyć temu, by sprawnie reagować na potrzeby kadrowe. Natomiast drugim elementem tego systemu powinien być mechanizm do oceny indywidualnej produktywności poszczególnych lekarzy, co przekładałoby się na wysokość wynagrodzenia. Można to osiągnąć poprzez odpowiednie rejestrowanie czynności danego lekarza, co jest generalnie treścią dokumentacji medycznej" - wyjaśnił.

Samorząd lekarski uważa, że wywołanie tematu wysokich wynagrodzeń medyków to "temat zastępczy, by opinia publiczna uznała lekarzy winnymi braku środków w NFZ". W połowie października prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski wystąpił do prezesa AOTMiT o szczegółowe dane, ilu lekarzy i w jakich województwach zarabia odpowiednio: powyżej 300 tys. zł, 100-299 tys. zł, 50-99 tys. zł. Wciąż czeka na odpowiedź.

Porozumienie Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy wyraziło sprzeciw "wobec zrzucania odpowiedzialności za niewydolność systemu ochrony zdrowia na personel medyczny". W wydanym w środę oświadczeniu rezydenci podkreślili, że zdecydowana większość lekarzy i innych pracowników systemu ochrony zdrowia, "zarabia znacznie mniejsze kwoty niż te, które padają w przestrzeni medialnej". Lekarze uważają, że jest to próba przesunięcia na nich odpowiedzialności za niedobór środków oraz nietrafione decyzje administracyjne, które pogłębiły kryzys w polskim systemie ochrony zdrowia. "Zarobki lekarzy nie są jego przyczyną. Wyrażamy zdecydowany sprzeciw wobec polityki rządu, która deprecjonuje pracę personelu medycznego" - napisali. (PAP)

Autorka: Anita Karwowska

akar/ mhr/ ał/