Prezydent uniknął 7 grudnia impeachmentu, gdyż w parlamencie zabrakło kworum w głosowaniu nad wnioskiem opozycji w tej sprawie z powodu bojkotu ze strony posłów rządzącej Partii Władzy Ludowej (PWL), z której wywodzi się Jun. Deputowani PWL, oprócz jednego, zgodnie z dyscypliną partyjną opuścili salę posiedzeń przed głosowaniem.
Do przyjęcia wniosku konieczna jest większość dwóch trzecich głosów deputowanych w 300-osobowym Zgromadzeniu Narodowym. Obóz opozycji dysponuje 192 mandatami. Oznacza to, że wniosek musi uzyskać poparcie co najmniej ośmiorga posłów PWL.
Agencja Yonhap poinformowała w czwartek, że do chwili obecnej co najmniej siedmioro deputowanych publicznie zadeklarowało, że opowie się za impeachmentem Juna.
"O przyszłości prezydenta nie powinien decydować on sam" - napisała w mediach społecznościowych jedna z takich polityczek, rzeczniczka PWL Han Zee-a.
Wcześniej PWL opowiadała się za "uporządkowanym" ustąpieniem Juna do lutego i rozpisaniem wyborów na kwiecień.
Również szef tego ugrupowania Han Dong Hun przyznał, że w kolejnym głosowaniu członkowie PWL powinni głosować "zgodnie ze swoimi przekonaniami i sumieniem". Dopytywany przez dziennikarzy, czy oznacza to jego poparcie dla wniosku o impeachment, powiedział "tak", dodając, że nie ma innego wyjścia.
Media zwracają uwagę, że zmiana stanowiska nastąpiła po porannym oświadczeniu telewizyjnym głowy państwa, w którym stwierdził, że deklaracja stanu wojennego była "aktem sprawowania władzy" prezydenckiej i odrzucił oskarżenia o zamach stanu. "Jun nie jest już w stanie wykonywać swoich obowiązków i myślę, że staje się to coraz bardziej oczywiste" - podsumował Han.
Również Państwowa Komisja Wyborcza (PKW) skrytykowała wystąpienie Juna - szczególnie fragmenty, w których, bez podania dowodów, mówił, że doszło do nieprawidłowości wyborczych w wyniku ataku hakerów z Korei Północnej. Komisja oświadczyła, że Jun, wysuwając takie podejrzenia, dopuścił się "samobójczego aktu przeciwko systemowi nadzoru wyborczego, który umożliwił jego wybór na prezydenta".
Z badania opinii publicznej przeprowadzonego w środę wynika, że 74,8 proc. respondentów opowiada się za "natychmiastowym" opuszczeniem urzędu przez Juna na drodze impeachmentu lub dobrowolnej rezygnacji, a 16,2 proc. uważa, że powinno odbyć się to w sposób "uporządkowany".
W czwartek policja przeprowadziła kolejną interwencję w związku ze dochodzeniem w sprawie stanu wojennego. Tym razem śledczy weszli do siedziby Dowództwa Połączonych Szefów Sztabów, znajdującej się w sąsiedztwie prezydenckiego kompleksu. Poprzedniego dnia funkcjonariusze uzyskali "bardzo ograniczoną" liczbę materiałów z kancelarii głowy państwa, po tym gdy służby głowy państwa zablokowały wejście do budynku prezydenckiego.
Jednocześnie w Zgromadzeniu Narodowym przegłosowano wniosek za odwołaniem komisarza generalnego Narodowej Agencji Policji Czo Dzi Ho i ministra sprawiedliwości Parka Sung Dze w związku z ich rolą we wprowadzeniu stanu wojennego. Policja wystąpiła również z wnioskiem do sądu o areszt dla Czo oraz szefa metropolitalnej agencji policji w stolicy Seulu, Kima Bong Sika, którzy zostali zatrzymani w środę bez nakazu.
Agencja Yonhap poinformowała, że w czwartek w Seulu odbywają się dwa wiece - środowisk popierających impeachment, na który ma przybyć około 20 tys. osób, a także demonstracja zwolenników Juna. Organizatorzy tego drugiego wydarzenia szacują, że przybędzie około 10 tys. uczestników. Przed godz. 18 czasu lokalnego (godz. 10 rano w Polsce) grupa około tysiąca protestujących przemaszerowała pod bramę rezydencji prezydenckiej, skandując, mimo ostrzeżeń ze strony policji, hasło: "Aresztować prowodyra powstania, Jun Suk Jeola".
Autor: Krzysztof Pawliszak (PAP)
krp/ szm/kgr/