Do zdarzenia, o którym poinformowała w poniedziałek policja, doszło w nocy z soboty na niedzielę w małej wsi Wyłudy w powiecie węgorzewskim.
"Operator numeru 112 otrzymał informację, że doszło do wypadu drogowego, samochód stoi w płomieniach, a cztery osoby nie mogą się z niego wydostać" - podano w komunikacie.
We wskazane miejsce natychmiast ruszył policyjny patrol, załoga straży pożarnej i karetka pogotowia. Na miejscu we wsi nie znaleziono żadnego dramatycznego zdarzenia, policjanci przeszukali okolicę i tam również nie było śladu po płonącym aucie. Z tego powodu dyspozytor ponownie skontaktował się ze zgłaszającym.
"Ten wóczas oświadczył, że jedna osoba nie żyje, a dwie są nieprzytomne" - podała policja.
Gdy jedne patrole przeszukiwały teren, inna ekipa policjantów zatrzymała zgłaszającego. Okazał się nim 47-latek, który był pijany. Zatrzymano go, a gdy wytrzeźwiał, usłyszał zarzut fałszywego zaalarmowania służb. "Mężczyzna oświadczył, że bardzo żałuje tego, co zrobił, a powodem jego bezmyślnego i nieodpowiedzialnego zachowania był spożyty wcześniej alkohol" - podała policja.
Za fałszywe alarmowanie służb grozi areszt, ograniczenie wolności lub grzywna 1,5 tys. zł. (PAP)
Autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska
mar/