Dyrektor sportowy PZLA: temat startów Rosjan i Białorusinów w zawodach lekkoatletycznych jest zamknięty

2024-02-25 14:10 aktualizacja: 2024-02-25, 16:58
Krzysztof Kęcki. Fot. PAP/Leszek Szymański
Krzysztof Kęcki. Fot. PAP/Leszek Szymański
Dyrektor sportowy PZLA Krzysztof Kęcki powiedział, że jest dumny z postawy światowej federacji lekkoatletycznej w zakresie niedopuszczenia do startów sportowców z Rosji i Białorusi. "Minęły dwa lata od agresji Rosji na Ukrainę i dopóki wojna trwa, temat jest zamknięty" - powiedział PAP Kęcki.

"Szef World Athletics Sebastian Coe inspiruje wszystkie związki zrzeszone w światowej federacji w sprawie sytuacji ukraińskich sportowców. Przypomina cały czas o rosyjskiej agresji i apeluje o solidarność z narodem ukraińskim. Dla nas - dla środowiska lekkoatletycznego - temat startów Rosjan i Białorusinów w zawodach lekkoatletycznych jest zamknięty. Dopóki trwa wojna, nie ma dla nich miejsca" - powiedział w rozmowie z PAP, w drugą rocznicę pełnoskalowej rosyjskiej agresji, dyrektor sportowy PZLA.

Kęcki wskazał, że obecnie najlepsi ukraińscy lekkoatleci trenują w wielu miejscach na świecie. Z poczty pantoflowej wie, że przebywają m.in. tam, gdzie polscy zawodnicy, czyli w Monte Gordo, ale wielu buduje formę także w Polsce.

"To są obiekty łódzkiego RKS-u, czy Kraków. My wszystkim ukraińskim zawodnikom zapewniamy dostęp do naszej infrastruktury na takich samych zasadach jak Polakom. W naszym kraju trenuje wiele grup młodzieżowych ukraińskich lekkoatletów. To się dzieje przez zaangażowanie klubów, lokalnych społeczności. Stwarzamy im możliwość szkolenia i w żaden sposób nie prowadzimy rozmów o zmianie obywatelstwa, czy czymś takim, bo oni mają swoją narodowość, chcą i będą reprezentować swój kraj" - wskazał Kęcki.

Obozy i przygotowania ukraińskich sportów wspiera też finansowo i organizacyjnie europejska federacja lekkoatletyczna. Wszyscy w środowisku mają bowiem świadomość potrzeby solidarności, ale także faktu, że wybitni zawodnicy podnoszą poziom rywalizacji. A tych w Ukrainie nie brakuje - chociażby w skoku wzwyż.

"W Polsce nie ustaje też życzliwość ludzka. Każdy, kto przyjeżdża do Polski i chce trenować przy naszych klubach, występuje o wsparcie i je otrzymuje. Nie boję się o to, że Polska zapomni o wojnie za swoją granicą" - powiedział Kęcki.

Dodał, że Ukraińcy walczą także "o naszą przyszłość". "Ukraińscy sportowcy pojadą teraz na halowe mistrzostwa świata do Glasgow. Tam będą przypominali wielu innym krajom, że ta wojna trwa. Manifestacja przez sport jest najlepszą formą dotarcia do masowej publiczności" - ocenił dyrektor sportowy PZLA.

Jego zdaniem bardzo ważne jest to, że ukraińskie władze - premier i prezydent - mają tego świadomość i dają możliwość sportowcom z tego kraju, aby kontynuowali swoje kariery sportowe. W jego ocenie są bowiem różne obszary wojny - także w zakresie wojny informacyjnej.

"Oni mogą zdecydowanie więcej zrobić na arenie międzynarodowej będąc w rywalizacji sportowej. Komunikacja przez sport to bardzo ważny element. Chwała ich rządowi, że to rozumie i oto dba" - dodał Kęcki.

Dodał, że polska kadra zawsze jest myślami z przyjaciółmi z Ukrainy. Nie inaczej będzie podczas HMŚ w Glasgow (1-3 marca). Polscy zawodnicy startujący na poprzednich zawodach rangi mistrzowskiej w geście solidarności umieszczali na swoich strojach symbole ukraińskiej państwowości - niebiesko-żółte barwy.

Kęcki przyznał, że trwają także rozmowy o meczu międzypaństwowym w tym roku, w którym miałyby wystąpić m.in. reprezentacje Polski i Ukrainy. (PAP)

Autor: Tomasz Więcławski

kgr/