"Fakt, że Harris dostrzegła obecność w Pensylwanii 800 tys. elektorat polskiego pochodzenia, wykazuje, iż zdaje sobie ona sprawę, gdzie jest języczek u wagi w prezydenckiej kampanii wyborczej. W roku 2016, jak zaznaczył Donald Trump, to w dużej mierze głosy Polonii zadecydowały o jego zwycięstwie" – przypomniał Antoniak, który pełni m.in. funkcję komendanta naczelnego Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce (SWAP).
Wyjaśnił, że sympatie Polonii się zmieniają. W tzw. "pasie rdzy" obejmującym duże ośrodki przemysłowe jak Pittsburgh i Harrisburg, dominował dawniej przemysł węglowy i hutniczy. Znajdowali tam zatrudnienie m.in. polscy wyborcy. Byli oni naturalnym elektoratem Demokratów.
"W 2016 roku nastąpił przełom. Kiedy duże biznesy, kopalnie, huty przeniosły się do Chin robotnicy pochodzenia polskiego, ale też irlandzkiego, włoskiego czy niemieckiego stracili pracę. Trump dał im nadzieję, że ten przemysł zostanie przywrócony. Obecnie jest podobna sytuacja. Trwa walka o głosy i Demokraci chcą odzyskać poparcie byłych zwolenników i 800 tys. Polaków może stać się przełomowe, tym bardziej że Republikanie chcieliby co najmniej 5-procentowej wygranej Trumpa, żeby wykluczyć wszelkie wątpliwości" – argumentuje Antoniak.
Przyznaje, że nie ma dokładnych badań, jak głosują Polacy, bo na kartach wyborczych nie podaje się narodowości. Wydaje mu się, że młodzi ludzie, studenci, opowiadają się raczej za Demokratami. Starsi wolą Republikanów.
"Wypowiedź Harris w czasie debaty może jednak dowodzić, że partie mają swoje wewnętrzne statystyki i głos Polaków jest ważny" - akcentuje.
Jak mówi, z jego obserwacji, kontaktów z stowarzyszeniami i instytucjami polonijnymi z którymi jest związany i rozmów ze znajomymi, wynika, że Polacy, w tym nawet wielu zwolenników Platformy Obywatelskiej, popiera w Pensylwanii Donalda Trumpa.
"Mówię to także w oparciu o doświadczenia mojej żony, Anety. Jest ona zaangażowana w działalność organizacji 'Kobiety na rzecz Trumpa' w hrabstwie Bucks, które jest najbardziej wahającym się w Pensylwanii. Jego stolicą jest Doylestown, obok Amerykańskiej Częstochowy. W tej okolicy widać też więcej paneli rozstawionych przed domami na rzecz Trumpa niż Harris" – stwierdza.
Antoniak przedstawia się jako konserwatysta, ale nie jest osobiście całkiem zadowolony z postawy Trumpa w trakcie wtorkowej debaty prezydenckiej. Jego zdaniem miał on jednak przeciw sobie liberalnych dziennikarzy prowadzących dyskusje i nie kryli sympatii dla Harris. Mówi też, że niezależnie od tych, którzy zapewniali o jej politycznych talentach, w istocie wypowiadała się sloganami.
"Nie wchodziła w głębszą retorykę na konkretne tematy. Rzucała hasła będące często tytułami artykułów. Powtarzała to jak mantrę, a jak zaczynała coś mówić od siebie, to się kompromitowała" – ocenił Antoniak.
Wskazał zarazem na to, że w Pensylwanii sytuacja z liczeniem głosów jest niejasna. Nie ma bowiem obowiązku sprawdzania dowodów tożsamości i każdy może przyjść z ulicy, podać nazwisko, adres zamieszkania, powiedzieć, że znajduje się na liście i głosować.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski
ad/ sp/ grg/