Wielokrotnie rozmawialiśmy z Izraelczykami o tym, że w Strefie Gazy szykowane jest "coś dużego", lecz Tel Awiw nie doceniał tych ostrzeżeń. Izrael koncentrował się raczej na sytuacji bezpieczeństwa na Zachodnim Brzegu - powiadomił egipski oficer, wypowiadający się pod warunkiem zachowania anonimowości.
Władze Egiptu często oferują swoje usługi jako mediator w relacjach Izraela z palestyńskim ugrupowaniem terrorystycznym Hamas. Ostatnie ostrzeżenia Kairu nie padły na podatny grunt w Izraelu m.in. dlatego, że rząd w Tel Awiwie, kierowany przez premiera Benjamina Netanjahu, składa się w dużej mierze ze zwolenników żydowskich osadników na Zachodnim Brzegu. Dlatego priorytetowym obszarem zainteresowania władz Izraela nie była w ostatnich miesiącach Strefa Gazy - wyjaśnił Times of Israel.
Przez ostatnie dwa lata Hamas skutecznie wprowadzał Izrael w błąd, przekonując, że nie chce wojny i jednocześnie starannie przygotowując się do ataku. Palestyńczykom udało się zbudować przekonanie, że nie są zainteresowani bezpośrednią konfrontacją i uśpić w ten sposób czujność przeciwnika.
W konsekwencji władze Izraela sądziły, że mogą doprowadzić do normalizacji relacji z Hamasem, oferując mieszkańcom Strefy Gazy ułatwienia na izraelskim rynku pracy - podała w poniedziałek agencja Reutera za rozmówcami reprezentującymi obie strony konfliktu.
Lekceważenie zagrożeń przez Tel Awiw doprowadziło do największej porażki Izraela od czasu wojny z koalicją Egiptu i Syrii w 1973 roku, znanej jako wojna Jom Kipur - dodał Reuters. (PAP)