W czwartek rząd przyjął założenia do projektu budżetu na rok 2025 r. Wynika z nich, że wzrost PKB w przyszłym roku wyniesie 3,7 proc., a inflacja średnioroczna – 4,1 proc.
„Moim zdaniem, liczby zawarte w założeniach do projektu budżetu są bliskie konsensusu prognoz. Nasza prognoza wzrostu PKB w 2025 r. wynosi 3,5 proc., ale jeśli widzimy ryzyko dla tej prognozy, to raczej w górę, więc nie spierałbym się z prognozą z założeń. Inflacja średnioroczna również ma szanse ukształtować się na poziomie zbliżonym do 4 proc.” – powiedział PAP główny ekonomista Santander Bank Polska Piotr Bielski.
Zgodnie z założeniami do projektu budżetu wzrost płac w gospodarce narodowej wyniesie w 2025 r. 7,1 proc., a sektorze przedsiębiorstw 7,3 proc.
„Wzrost płac też jest spójny z moimi oczekiwaniami – mamy bowiem tutaj zejście z wysokich, dwucyfrowych poziomów do jednocyfrowego, choć nadal podwyższonego wskaźnika” – powiedział główny ekonomista Santander Bank Polska.
Wskaźnik wzrostu płac w sferze budżetowej ma wynieść 4,1 proc., czyli ma być równy inflacji. Zdaniem ekonomisty, widać tutaj zapowiedź trzymania wydatków budżetu pod kontrolą.
„Minister Domański przyznaje, że zapewne po wakacjach wejdziemy w procedurę nadmiernego deficytu. To oznacza, że otrzymamy wytyczne od Komisji Europejskiej i trzeba będzie trzymać budżet pod kontrolą, nie będzie można wydawać na prawo i lewo. Na tym tle wskaźnik wzrostu płac w budżetówce jest zgodny z oczekiwaniami” – powiedział Piotr Bielski. – „W tych założeniach nie ma śladu cięć, chociaż widać dążenie do powstrzymania nadmiernego wzrostu wydatków. Zapowiedź działań oszczędnościowych padła w wieloletnim planie finansowym państwa, gdzie pojawiły się zapowiedzi, że widoczna w nim ścieżka ograniczania deficytu nie jest optymalna i że dobrze byłoby to robić szybciej. I że program rządu, dotyczący konsolidacji finansów publicznych poznamy dopiero po wakacjach” – dodał.
Jego zdaniem, w opublikowanych w czwartek założeniach do projektu budżetu zaskakująca jest jedna liczba. Chodzi o poziom inflacji średniorocznej, jakiej spodziewa się rząd w roku bieżącym.
„Ma ona wynieść 5,2 proc. Przy tym, co już dzisiaj wiadomo, oznaczałoby to, że inflacja musiałaby podskoczyć do 7, 8 czy 9 proc. i że na koniec roku musiałaby się zbliżyć do 10 proc. Jednak trudno powiedzieć, czy to jest wynik dokładnych szacunków MF, czy po prostu ta liczba została skopiowana w wieloletniego planu finansowego państwa, gdzie właśnie mówi się o inflacji średniorocznej na poziomie 5,2 proc. Moim zdaniem, ta prognoza jest mocno zawyżona” – powiedział Piotr Bielski. (PAP)
autor: Marek Siudaj
gn/