Ktokolwiek wygra wtorkowe wybory w USA, będzie musiał się zmierzyć z wielkimi wyzwaniami na arenie międzynarodowej: wojną w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie, zaostrzającą się rywalizacją z Chinami czy zacieśniającą się współpracą osi Chiny-Rosja-Iran-Korea Płn. Kandydaci prezentują radykalnie odmienne podejście do tych kwestii.
Jak powiedział PAP Mieczysław Boduszyński, były doradca ds. zagranicznych kampanii Bidena i były wysoki rangą urzędnik Pentagonu i Departamentu Stanu, po Harris należy się spodziewać w dużej mierze kontynuacji obecnej polityki zagranicznej, choć z pewnością w Białym Domu dojdzie do dużej rotacji kadrowej. Głównym architektem przyszłej polityki zagranicznej ma zostać obecny doradca ds. bezpieczeństwa narodowego wiceprezydentki Phil Gordon, który w przeszłości w administracji prezydenta Baracka Obamy pełnił m.in. rolę asystenta sekretarza stanu ds. europejskich, głównego urzędnika odpowiedzialnego za politykę europejską.
"Ona ma z nim bardzo dobre relacje i on jest jej głównym głosem w kwestii polityki zagranicznej. Phil jest doświadczonym dyplomatą, dobrze obytym z Europą i Bliskim Wschodem. Należał do ludzi krytycznych wobec interwencji USA w Iraku i Afganistanie i jest w grupie tych, którzy opowiadali się za ostrożniejszym użyciem siły. Ale w sprawie Europy i zwłaszcza Ukrainy jest znacznie większym jastrzębiem" - powiedział PAP Boduszyński, obecnie profesor na kalifornijskim Pomona College. Przypomniał, że Gordon publicznie opowiadał się za pozostaniem przy zasadzie "nic o Ukrainie bez Ukrainy" i prawdopodobnie to się nie zmieni. Ewentualny potencjał do zmian Boduszyński widzi - wskazując na prawnicze wykształcenie Harris - w podejściu do prawa międzynarodowego i kwestii takich jak pomoc wojskowa dla autokratycznych sojuszników Ameryki, jak Arabia Saudyjska czy Egipt.
Podobnie sytuację ocenia były ambasador USA w Polsce Daniel Fried, którego Gordon zastąpił w roli asystenta sekretarza stanu.
"On może nie jest takim jastrzębiem, jak ja, ale cóż, nie każdy musi nim być. Na pewno nie jest miękki w sprawie Rosji. To jednak dobry fachowiec, europeista, który dobrze zna Francję, bardzo dobrze zna Niemcy. I choć jego specjalizacją była bardziej Europa Zachodnia, to docenia rolę Polski i wierzy w NATO i wolny świat. Nie jest superjastrzębiem, jeśli chodzi o Chiny czy Iran, ale z pewnością w ostatnich latach tak jak cały Waszyngton zmienił swoje poglądy na ten temat" - podsumował dyplomata. Jak dodał, w kwestii Ukrainy ma podobne poglądy do obecnego sekretarza stanu Antony'ego Blinkena.
Fried ocenił, że Blinken i większość osób najbliżej związanych z Bidenem straci pracę, bo Harris będzie chciała nadać swój ton. Jak powiedziała PAP osoba związana z Demokratami, obok Gordona w kręgu doradców są też były dyplomata zajmujący się konfliktem w Palestynie Ilan Goldenberg czy zastępczyni Gordona Rebecca Lissner. Portal Axios na stanowisko sekretarza stanu typuje bliskiego Bidenowi senatora Chrisa Coonsa, a w gronie jego rywali jest też obecny szef CIA Bill Burns.
Mimo relatywnie niewielkiego doświadczenia w polityce zagranicznej współpracownicy Harris twierdzą, że w ciągu czterech lat na stanowisku wiceprezydenta kandydatka Demokratów "wyrobiła się" w dyplomacji.
"Ona ma niemal obsesję, by zawsze być doskonale przygotowana, być może czasami aż za dobrze. Nie mam jednak wątpliwości, że jest gotowa na 'prime time'" - powiedział PAP amerykański dyplomata, który towarzyszył jej w podróżach do Europy. Jak dodał, choć Harris zwykle podziela tendencje Joe Bidena do ostrożności w polityce zagranicznej, to w pełni zdaje sobie sprawę ze znaczenia wojny w Ukrainie i nie będzie miękka wobec Rosji.
"Wielokrotnie czytałem w mediach, że te opóźnienia w dostawach broni dla Ukrainy to kwestia wpływu Jake'a Sullivana czy innych ludzi. Prawda jest jednak taka, że za tym stoi sam Biden. Dla niego celem numer jeden jest uniknięcie wojny z Rosją" - powiedział rozmówca PAP.
Według jednego z ekspertów doradzających Demokratom Harris przygotowuje się do spotkań z zagranicznymi liderami w bardzo prawniczym stylu, co może być zarówno atutem, jak i wadą.
"Plusem jest to, że jest zawsze świetnie przygotowana. Ale to oznacza, że w dużej mierze musi polegać na swoim zespole i że rzadko wychodzi poza przygotowany materiał, co nie jest dobre, jeśli chce się budować osobiste relacje z liderami. Na początku było z tym trochę chaosu, ale później znacznie się wyrobiła" - dodał rozmówca PAP.
Tak jak polityka zagraniczna Harris jest w dużej mierze znaną wartością, to samo można powiedzieć o polityce Trumpa, opartej na zasadzie "America First".
"Zawsze, kiedy ludzie mnie pytają, czego się spodziewać po drugiej kadencji Trumpa, mówię im: spójrzcie na to, co działo się podczas pierwszej. To mówi samo za siebie" - powiedział PAP gen. Keith Kellogg, były doradca Trumpa w Radzie Bezpieczeńtwa Narodowego, obecnie będący w gronie najbliższych doradców kandydata Republikanów. Generał zaznaczył jednak, że "America First nie oznacza America Alone" i porzucenia sojuszy.
Wbrew temu, co mówili byli doradcy Trumpa, jak b. doradca ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton czy były szef Pentagonu James Mattis, Kellogg utrzymuje, że były prezydent nigdy nie miał zamiaru wycofywać Ameryki z NATO, lecz jedynie zależy mu na podtrzymywaniu zobowiązań przez wszystkich sojuszników.
"Jeśli ktoś mówi, że Trump chce wyjścia z NATO, niech wskaże mi konkretny cytat - ja podczas moich czterech lat w Białym Domu nigdy czegoś takiego nie słyszałem. Ale myślę, że on podchodzi do tego jak do umów biznesowych: mamy sojusz i wszyscy zgodzili się, że wypełnią wymóg wydatków 2 proc. na obronność. Ale jeśli ktoś nie wypełnia swojej części umowy, to nie mamy umowy. To dość jasne" - wskazał ekspert. Jak dodał, choć wszyscy pamiętają o kluczowym artykule 5 traktatu o NATO, to dużo mniej mówi się o artykule 3, dotyczącym zobowiązania państw do utrzymywania swoich zdolności obronnych.
Zdaniem Kellogga z tej perspektywy Polska w szczególności nie ma się czego obawiać, zwłaszcza że Trump "miał zawsze specjalne miejsce dla Polaków w swoim sercu". Inny z czołowych doradców Trumpa, jego były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Robert O'Brien również zapowiadał zwiększenie presji na sojuszników, by wydawali więcej na obronę i przejęli większy ciężar za bezpieczeństwo Europy, lecz w artykule w "Foreign Affairs" sugerował też przesunięcie części sił amerykańskich z Niemiec do Polski.
Jednym z czołowych postulatów Trumpa - w pełni podzielanym przez jego doradców - jest konieczność jak najszybszego zakończenia wojny w Ukrainie. Choć Trump nigdy nie podał szczegółów tego planu, to z wypowiedzi jego kandydata na wiceprezydenta JD Vance'a i doradców takich jak Kellogg wynika, że chodzi o praktyczne zamrożenie konfliktu według obecnej linii frontu i wykluczenie członkostwa Ukrainy w NATO. Trump miałby zmusić obie strony do porozumienia, grożąc Ukrainie wstrzymaniem pomocy, a Rosji - zwiększeniem wsparcia dla Kijowa.
Nieco mniej jasna jest polityka potencjalnej drugiej administracji Trumpa wobec Chin. Kandydat Republikanów z jednej strony zapowiada radykalne zwiększenie ceł (do 60 i więcej procent) na produkty z ChRL, lecz pytany o to, czy broniłby Tajwanu przed chińską napaścią, konsekwentnie unikał odpowiedzi, często wskazując, że Tajwan "ukradł" Ameryce przemysł półprzewodników. W wywiadzie dla "The Wall Street Journal" Trump stwierdził zaś, że Xi Jinping nie odważyłby się ruszyć na Tajwan, bo zagroziłby mu jeszcze wyższymi cłami, a poza tym Xi go zna i "wie że jest szalony".
Faworytami do objęcia czołowych ról w przyszłej administracji Trumpa są głównie ci doradcy, którzy pozostali przy nim. Są wśród nich ludzie związani bliżej z republikańskim establishmentem, jak O'Brien i gen. Kellogg, jak i ci o bardziej izolacjonistycznych i radykalnych poglądach, w tym kontrowersyjny były ambasador w Berlinie Ric Grenell, kandydat na szef CIA Kash Patel i były p.o. szefa Pentagonu Christopher Miller. Który z nich będzie głosem Trumpa w polityce zagranicznej?
"Żaden" - odpowiedział Kellogg. "Jeśli chcecie wiedzieć, jaka będzie polityka Trumpa, słuchajcie jego słów, bo nikt inny w jego imieniu nie mówi i to on ostatecznie podejmuje wszystkie decyzje" - dodał.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ kar/ jpn/kgr/