Siedmioro wolontariuszy organizacji humanitarnej World Central Kitchen, w tym Polak, zginęło w Strefie Gazy podczas dostarczania pomocy żywnościowej. Organizacja podała, że zostali ostrzelani przez izraelską armię, i natychmiast zawiesiła swoje operacje w regionie.
Jak informowały media, po tym wydarzeniu inne organizacje humanitarne również postanowiły wstrzymać swoje działania w Strefie Gazy.
Dr Wojciech Wilk, prezes Fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, komentując w rozmowie z PAP sytuację w Gazie, przypomniał, że organizacje humanitarne oceniają potrzeby ludności, stosując pięciostopniową skalę. "Organizacje humanitarne stosują pięciostopniową skalę głodu, gdzie czwarty stopień to głód (ang. hunger - przyp. PAP), a piąty to katastrofalny głód (ang. famine - przyp. PAP). To jest już taki poziom, który powoduje, że ludzie zaczynają umierać z powodu braku żywności. Obecnie na całym świecie, w krajach, gdzie są największe kryzysy humanitarne, np. w Sudanie, Etiopii, Nigerii czy Jemenie, katastrofalnym głodem jest zagrożonych razem ok. 2 mln ludzi - łącznie dla tych wszystkich kryzysów. Tylko w 2-3 milionowej Gazie jest to 1,1 mln osób. Są to dane Famine Early Warning System z 18 marca 2024 r." - poinformował Wilk.
Zwrócił uwagę, że po ataku na wolontariuszy World Central Kitchen sytuacja może się jeszcze pogorszać, bo pomoc żywnościowa docierająca do Gazy już jest niewystarczająca w stosunku do potrzeb 2-3 milionów mieszkańców.
"Prawie 1,7 z 2-3 milionów mieszkańców Gazy musiało uciekać ze swoich domów i potrzebuje pomocy humanitarnej. Ponad jedna trzecia budynków w Gazie jest zniszczona lub znacznie uszkodzona wskutek działań wojennych. Do Stefy Gazy powinno docierać każdego dnia około 500 ciężarówek z pomocą humanitarną, a jest przepuszczanych - według danych UNRWA - tylko około 160. Na to wszystko jest obecnie nałożona śmierć siedmiu pracowników World Central Kitchen. Zginęli oni na drodze, która biegnie wzdłuż wybrzeża Gazy i na podstawie uzgodnień pomiędzy ONZ a stroną izraelską została oznaczona jako bezpieczna dla pomocy humanitarnej" - powiedział prezes PCPM.
Podkreślił, że tragedia spowodowała "totalnie mrożący efekt dla wszystkich innych organizacji humanitarnych działających w tym regionie". "W tym momencie są poddawane w wątpliwość podstawowe uzgodnienia dotyczące możliwości bezpiecznego poruszania się pomiędzy punktami przeładunku i dystrybucji pomocy humanitarnej" - zaznaczył Wilk.
Wskazał, że warunkiem niesienia pomocy humanitarnej jest nie tylko bezpieczeństwo punktów, w których pracownicy humanitarni pracują i skąd wydają pomoc, ale także możliwości dojazdu do tych miejsc.
Dodał, że organizacje humanitarne wiążą duże nadzieje z uruchomieniem dostaw pomocy dla Gazy drogą morską, ponieważ opóźnienia w dostawach przez przejście graniczne z Egiptem i Izraelem są tak duże, że łańcuch logistyczny tamtędy jest zupełnie nieefektywny. "W tym momencie jest cały czas nadzieja, że uruchomienie transportu pomocy humanitarnej drogą morską pozwoliłoby na dostarczenie większej ilości pomocy do Gazy, a organizacją, która przodowała w uruchomieniu tego procesu dostarczania pomocy humanitarnej z Cypru, jest właśnie World Central Kitchen" - powiedział Wilk.
Przypomniał, że World Central Kitchen nie wydaje suchej żywności ani paczek żywnościowych, tylko prowadzi stołówki, wydające ciepłe posiłki. "W przypadku Gazy jest to o tyle ważne, bo tam problemem nie jest tylko brak żywności, ale także brak gazu czy innych paliw do gotowania" - podkreślił Wilk.
Przypomniał, że z powodu śmierci siedmiu pracowników organizacji jeszcze tego samego dnia zawrócono część statków z pomocą humanitarną płynących z Cypru.
"W tym momencie jest bardzo dużo wątpliwości, czy łańcuch logistyczny pozwalający na dostawy dużej ilości pomocy humanitarnej z Cypru zostanie w ogóle uruchomiony. Śmierć pracowników World Central Kitchen podała w wątpliwość podstawowe założenia bezpieczeństwa pracowników humanitarnych działających w Gazie. Zmusza to więc ONZ i wszystkie inne organizacje humanitarne w Gazie do przeanalizowania planów bezpieczeństwa i bardzo ostrożnego podejścia do operacji dostarczania pomocy humanitarnej. W krótkim okresie pomocy humanitarnej będzie zapewne jeszcze mniej, choć kryzys humanitarny w Gazie jest największym tego typu kryzysem na Bliskim Wschodzie od dziesiątek lat" - zaznaczył Wilk. (PAP)
Autorka: Aleksandra Kuźniar
ep/