Po ogłoszeniu rezygnacji z ubiegania się o drugą kadencję prezydenta USA, Joe Biden oświadczył w niedzielę, że popiera kandydaturę swojej wiceprezydent Kamali Harris w listopadowych wyborach.
Decyzję Bidena skomentował dla PAP Zbigniew Pisarski, założyciel i prezes zarządu Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.
"Rezygnacja Joe Bidena ze starań o reelekcję de facto rozpoczyna kampanię wyborczą od nowa. Karty zostają ponownie rozdane, a chwilowa przewaga Trumpa wynikająca ze słabości Demokratów została zresetowana" - powiedział.
Pisarski przekonywał, że Kamala Harris, jako doświadczona prokurator, może być poważnym wyzwaniem dla skazanego Trumpa. Zaznaczył także, że Demokraci mają przewagę nad Republikanami, gdyż mogą precyzyjnie dobrać współkandydata dla Kamali Harris znając już skład duetu Republikanów.
"Osoba tzw. running mate, czyli współkandydata do Białego Domu, może być kolejnym impulsem wzrostowym, który sprawi, że Harris będzie zyskiwała w badaniach opinii publicznej" - mówił Pisarski.
Pytany o słowa Trumpa, zgodnie z którymi Harris miałaby być łatwiejsza do pokonania niż Biden, ocenił, że wraz z wycofaniem się Bidena, Harris otrzyma premię w społeczeństwie amerykańskim, a co za tym idzie, należy spodziewać się, że jej wyniki zaczną się poprawiać. Jak dodał, dotychczas ciążył na niej wizerunek urzędującego prezydenta, jako kandydata niepożądanego przez elektorat i polityków partii demokratycznej.
Ekspert zwrócił także uwagę na perspektywę Polski i Europy Środkowej, z której - w jego ocenie - Demokraci są bardziej pożądanymi gospodarzami Białego Domu ze względu na "otwartość na świat". "Natomiast Republikanie, i jest to podkreślane przez Trumpa i jego kandydata na wiceprezydenta J.D. Vance'a, są nastawieni bardziej izolacjonistycznie" - dodał.
Zdaniem Pisarskiego Harris będzie zmuszona, by wziąć pełną odpowiedzialność za kampanię i swój wizerunek jako liderki partii demokratycznej.
"Można powiedzieć, że obserwujemy budowanie się podmiotowości Harris, która wychodzi z cienia Bidena, ze swojej tradycyjnej roli wiceprezydenta, który daje zawsze pierwszeństwo urzędującemu prezydentowi, będąc pół kroku za nim" - ocenił.
Szanse Harris na zostanie pierwszą prezydent płci żeńskiej w historii Stanów Zjednoczonych Pisarski odbiera jako dobry sygnał. "Przyjmuje się, że w czasach wielu niepokoi, jakie trwają na świecie, kobiety są bardziej skłonne do szukania rozwiązań konfliktów" - powiedział. Stwierdził, że jej działania w polityce byłyby oparte na wysokim poziomie etyki, co - jak sądzi - jest dziś rzadkością.
Pisarski przywołał także składane przez Harris wizyty w Europie - w ostatnich trzech latach trzykrotnie brała ona udział w Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. W jego ocenie postawa Harris wobec sojuszników oparta byłaby na dużym poziomie lojalności. "W przeciwieństwie do Trumpa i Vance'a wykazywała zainteresowanie obecnością USA w polityce globalnej, co dla sojuszników USA jest ważne" - ocenił.
Pisarski został zapytany także o postawę b. prezydenta Baracka Obamy, który jednoznacznie nie poparł jeszcze kandydatury aktualnej wiceprezydent. Tłumaczył, że frakcja, którą reprezentuje Obama, nie jest tak bliska Harris, jak ta reprezentowana chociażby przez Billa i Hillary Clinton i szeregu polityków partii demokratycznej, którzy już ją poparli. Fakt ten Pisarski odbiera jako pewnego rodzaju powściągliwość, która wytwarza "większy poziom otwartości" procesu wyłaniania kandydata.
"To, że nie wszyscy każdego kandydata w polityce kochają, to myślę, że dobrze znamy z polskiego ogródka" - powiedział. (PAP)
kno/