"Nie sądzę, że ktokolwiek naprawdę wierzy, iż Putin zamierza w najbliższym czasie podjąć negocjacje ws. Ukrainy. To oznacza, że gdy Donald Trump zostanie prezydentem, będzie chciał zmusić do tego Rosję" – powiedział Kirkegaard.
Jak to może zrobić? W opinii eksperta, poprzez wzmocnienie pozycji Ukrainy na froncie - tak, aby Putin doszedł do wniosku, że nie może odnieść swoich celów przy pomocy środków wojskowych.
Analityk podkreślił, że dla Ukrainy zawieszenie broni i jakaś forma układu pokojowego z Rosją muszą być powiązane z bardzo konkretnymi gwarancjami bezpieczeństwa ze strony Zachodu, ponieważ w przeciwnym razie Kijów tego nie zaakceptuje.
"Kraje europejskie, w tym Polska, nie powinny akceptować jakiegokolwiek zawieszenia broni, które zostanie wykorzystane przez Rosję do tego, aby się dozbroić. Prezydent Zełenski powiedział, że Ukraina zostanie członkiem NATO, ale to może być trudne do zaakceptowania zarówno dla Trumpa, jak też państw Europy. Alternatywą dla gwarancji bezpieczeństwa ze strony NATO jest oczywiście rozmieszczenie na stałe dużych europejskich sił pokojowych na Ukrainie" – zaznaczył Kirkegaard.
Jego zdaniem trzeba będzie przekonać prezydenta Trumpa, że Ameryka nie poniesie kosztów takiego przedsięwzięcia. "Dziś chodzi o to, aby zasygnalizować mu, co Europejczycy mogą zrobić w przyszłości. Dlatego prezydent (Francji) Emmanuel Macron sprawdza, kto mógłby, w pewnym momencie, wziąć udział w takiej misji" – ocenił.
"Polska może chcieć lub nie chcieć uczestniczyć w takiej misji w przyszłości. To obecnie nie jest istotne, ponieważ nie ma żadnych negocjacji z Rosją. Ta sytuacja musi być najpierw stworzona. Być może jednym z warunków, aby zawrzeć porozumienie pokojowe, jest wysłanie sygnału do Trumpa, żeby pomógł Europie wygrać wojnę, a my, Europejczycy, zajmiemy się utrzymaniem pokoju. Rozmawianie o misji pokojowej jest oczywiście przedwczesne, jednak jest to wiadomość od europejskich przywódców do Donalda Trumpa, że oczekują jego poparcia dla wzmocnienia pozycji Ukrainy na froncie" – zaznaczył analityk.
Kirkegaard ma nadzieję, iż politycy w Europie tworzą już plany awaryjne, takie jak np. koncepcja wysłania wojskowej misji pokojowej na Ukrainę w przyszłości i poważnie analizują, jakie byłyby koszty tego rodzaju inicjatywy.
"To będzie ekstremalnie drogie. Umieszczenie np. trzech-pięciu brygad na stałe we wschodniej Ukrainie to ogromny koszt. To nie są zobowiązania, które można uzgodnić w ciągu jednej nocy. To są poważne, długoterminowe zobowiązania wojskowe ze strony Europy, które mogłyby być w przyszłości długoterminowym rozwiązaniem problemu wojny. Musimy pracować nad tymi planami dziś, aby były gotowe w przyszłości" – ocenił.
Dodał, że trzeba rozmawiać o tym też w sferze publicznej, aby wysłać sygnał do społeczeństw, że nie można wykluczyć podobnego rozwiązania w przyszłości. "Europa ma być gotowa na rozwiązania, które mogą okazać się niezbędne" – podsumował.
Premier Donald Tusk poinformował po czwartkowym spotkaniu z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, iż Polska nie planuje wysłania wojsk na Ukrainę po ewentualnym rozejmie. Zapewnił, że wszystkie decyzje dotyczące działań strony polskiej będą zapadać w Warszawie, choć Polska i Francja mówią w sprawie Ukrainy jednym głosem.
Tusk nawiązał do opisywanego m.in. przez "Rzeczpospolitą" pomysłu misji rozjemczej na Ukrainie, w której wzięliby udział polscy żołnierze. Według tych doniesień Macron powiedział o tym pomyśle już w ubiegłym miesiącu, kiedy przeprowadził rozmowę telefoniczną z przywódcami państw bałtyckich i nordyckich (NB8), uczestniczącymi, wraz z Tuskiem, w nieformalnym szczycie w Harpsund w Szwecji.
Polski premier nie powiedział wprost, że temat ten został poruszony podczas czwartkowych rozmów w Macronem.
Również w czwartek wysoki rangą przedstawiciel władz ukraińskich oświadczył w rozmowie z agencją AFP, że rozmieszczenie europejskiego kontyngentu wojskowego na Ukrainie może być "jedną z gwarancji" przyszłego pokoju z Rosją.
Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)
luo/ szm/ jpn/kgr/