Ekspert: Izrael błędnie uznał, że po ataku Hamasu dostał wolną rękę

2024-04-04 15:57 aktualizacja: 2024-04-04, 22:07
Izraelscy żołnierze, fot. ABIR SULTAN
Izraelscy żołnierze, fot. ABIR SULTAN
Władze Izraela błędnie uznały, że po ataku przeprowadzonym 7 października przez Hamas świat dał im wolną rękę w Strefie Gazy, ale sposób prowadzenia wojny spowodował, że Izrael stracił całą sympatię – mówi PAP prof. Yossi Mekelberg, ekspert londyńskiego think tanku Chatham House.

"Nie ma wątpliwości, że po masakrze z 7 października społeczność międzynarodowa, w tym Wielka Brytania, była po stronie Izraela. Premier Rishi Sunak niemal natychmiast odwiedził Izrael, aby wyrazić swoje bezwarunkowe poparcie. Ale w miarę upływu czasu i w związku z tym, jak Izrael prowadzi tę wojnę, w której nie widać końca, natomiast rośnie liczba ofiar cywilnych i narasta kryzys humanitarny, nastawienie Wielkiej Brytanii zaczęło się zmieniać. Widać to zwłaszcza od czasu, gdy David Cameron został ministrem spraw zagranicznych (listopad 2023 r. - PAP)” – ocenia Mekelberg.  

Jak zauważa, Cameron zaczął krytykować Izrael za niewpuszczanie pomocy humanitarnej do Strefy Gazy, za brak strategii zakończenia wojny i planu na to, co ma nastąpić później, z powodu dużej liczby ofiar i skali zniszczeń, a także za łamanie międzynarodowego prawa humanitarnego. Wszystko to doprowadziło do zmiany w postawie Wielkiej Brytanii wobec Izraela, ale widać to też w wielu innych krajach, np. w USA - dodaje ekspert. Zaznacza, że zmiana ta ma na razie charakter retoryczny i nie spowodowała realnego zwrotu w polityce.

Wyjaśnia, że wprawdzie w Wielkiej Brytanii toczy się debata o wprowadzeniu embarga na sprzedaż broni do Izraela, ale biorąc pod uwagę skalę tej sprzedaży, miałoby to charakter raczej symboliczny. „Takie embargo, wprowadzone przez sojusznika, kraj, który jest bliskim przyjacielem, byłoby znaczące tylko z dyplomatycznego punktu widzenia. Wartość brytyjskiej sprzedaży broni do Izraela to 42 mln funtów rocznie – kropla w morzu. Tak naprawdę są to głównie części zamienne do samolotów czy elementy pocisków. Są ważne, ale Izrael może się bez nich obejść” – mówi Mekelberg, dodając, że prawie 70 proc. broni importowanej przez Izrael pochodzi z USA i dopiero wprowadzenie embarga przez ten kraj zrobiłoby różnicę.

Zwraca uwagę, że sprawami realnie istotnymi w relacjach Wielkiej Brytanii z Izraelem są współpraca w wymianie informacji wywiadowczych, współpraca technologiczna czy cywilna wymiana handlowa, której wartość sięga 5 mld funtów rocznie.

Poniedziałkowy atak sił zbrojnych Izraela w Strefie Gazy, w którym zginęło siedmioro wolontariuszy organizacji World Central Kitchen – w tym trzech Brytyjczyków i Polak – jeszcze nasili brytyjską krytykę działań Izraela - przewiduje ekspert.

„Z moralnego punktu widzenia śmierć każdej niewinnej osoby w tej wojnie nie ma usprawiedliwienia, ale bezsensowna śmierć tych, którzy bezinteresownie pomagali innym, znajdującym się w bardzo trudnym położeniu, jest szczególnie tragiczna. Jedynym pocieszeniem może być fakt, że zwróci to ponownie uwagę na to, co się dzieje w Gazie, i na potrzebę humanitarnego zawieszenia broni i później długoterminowego zawieszenia broni” – uważa ekspert.

Mekelberg przyznaje, że sposób prowadzenia wojny przez Izrael doprowadził do utraty niemal całego współczucia, które wyrażano wobec niego po atakach z 7 października, i obecnie większe potępienie towarzyszy działaniom odwetowym Izraela niż akcji Hamasu, która je sprowokowała.

„Empatia wobec Izraela była zrozumiała, biorąc pod uwagę naturę ataku Hamasu – zabójstwa, palenie ludzi, gwałty – ale Izrael źle ją odczytał, traktując ją jako danie wolnej ręki na rozpoczęcie wojny. Izrael miał prawo odpowiedzieć na atak, ale operacja przeciwko Hamasowi i (Palestyńskiemu) Islamskiemu Dżihadowi coraz bardziej staje się wojną przeciw Strefie Gazy i jej mieszkańcom. A to nie jest coś, na co wspólnota międzynarodowa powinna się zgadzać. Przy takiej liczbie zabitych i takim poziomie zniszczeń nie można twierdzić, że są to skutki uboczne operacji” – przekonuje.

W jego ocenie Izrael wizerunkowo przegrywa ten konflikt i trudno zrozumieć, dlaczego władze tego kraju tego nie przewidziały. „Odpowiedź może być taka, że Izrael, rozpoczynając odpowiedź na atak, pomylił strategiczne cele z zemstą i gniewem. Izrael powinien był wyznaczyć realistyczne cele i czas na ich osiągnięcie, i nie wykraczać poza nie; zniszczenie całego Hamasu nie jest realistycznym celem. Oczywiście można zrozumieć gniew, ale politycy powinni patrzeć na sytuację nie przez pryzmat gniewu; tymczasem w działaniach izraelskich polityków było chęci dużo zemsty i obwiniania całej ludności Gazy za ten atak” – podkreśla.

 

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

sma/