Jest już oczywiste, że Kreml postawił na nią jako frontmenkę wśród sił prorosyjskich. Gra na posowieckiej nostalgii i promowaniu klasycznych rosyjskich narracji dezinformacyjnych, czyli tezach o "dyskryminacji ludności rosyjskojęzycznej, szkodzeniu krajowi przez bezmyślne parcie na Zachód i zerwanie z Rosją, wciąganie w wojnę” – mówi Curararu.
Evghenia Gutul jeszcze kilka miesięcy temu mało znana, a rok temu nieznana absolutnie nikomu, dzisiaj błyszczy na ekranach, ale nie tyle w Mołdawii, co w rosyjskich mediach państwowych. Tam przedstawiana jest jako zwolenniczka bliskich relacji z Moskwą i obrończyni praw rosyjskojęzycznych Mołdawian, którzy mają być jakoby uciskani przez prozachodnie władze w Kiszyniowie.
„Zastanawiająca jest ta kampania, którą prowadzą wokół niej rosyjskie media propagandowe. W zasadzie nie ma tygodnia, żeby nie pojawił się jakiś news wygenerowany z jej udziałem” – dodaje Curararu.
Od początku roku Gutul była w Moskwie już cztery razy, przy czym ostatni raz siedziała wraz z Ilanem Sorem na trybunach podczas defilady z okazji Dnia Zwycięstwa 9 maja. Wcześniej w Soczi otrzymała uścisk ręki samego Władimira Putina, co zostało uwiecznione na fotografii. Takiej promocji mogą jej pozazdrościć wszyscy dotychczasowi „sojusznicy” Rosji w Mołdawii: porzucony przez Kreml dla Sora dawny faworyt – były prezydent i lider socjalistów Igor Dodon czy mołdawscy komuniści.
W rosyjskich mediach Gutul mówi m.in., że władze Mołdawii są „kontrolowane przez Rumunię”, a gdyby Gagauzja chciała odłączyć się od Mołdawii, zareagowałby nie tylko rząd w Kiszyniowie, ale także władze Rumunii, które go „kontrolują”. Ponadto utrzymuje, że „jeśli Mołdawia połączy się z Rumunią, to Gagauzja ogłosi niepodległość i wyjdzie ze składu państwa”. I to chociaż nikt ani w Rumunii, ani w Mołdawii nie planuje połączenia dwóch państw. Dla Moskwy ważne jest jednak, by przedstawiać Mołdawię jako kraj głęboko podzielony i pełen konfliktów. I oczywiście, potrzebujący wsparcia Rosji. Właśnie na tym polu przewidziano rolę dla 37-letniej Evghenii Gutul.
„Promocja Gutul może być grą na dalszą perspektywę, próbą wykreowania jej jako przyszłej rywalki Mai Sandu” – uważa Curararu. Na poziomie narodowym baszkanka (czyli przewodnicząca) Autonomii Gagauskiej jest słabo rozpoznawalna. W polityce pojawiła się dosłownie na chwilę przed ubiegłorocznymi wyborami w Gagauzji, które następnie wygrała w cuglach dzięki wsparciu i pieniądzom Ilana Sora.
„W Gagauzji Gutul promuje się przy każdej możliwej okazji, nie przepuszcza żadnego otwarcia placu zabaw. Co prawda nie zrealizowała obietnicy lotniska czy parku rozrywki, ale ona jest mistrzynią obietnic bez pokrycia” – mówi mołdawski analityk. Baszkanka obiecywała m.in. tani gaz dla Gagauzji, chociaż nie ma technicznego sposobu, by go dostarczyć. Ostatnio zawarła umowę z rosyjskim bankiem Promswiazbank, na mocy której ma on wypłacać gagauskim emerytom po ok. 100 euro miesięcznie. Problem tylko, że wypłaty są realizowane w systemie kart bankowych MIR, które nie działają w Mołdawii nigdzie poza separatystycznym Naddniestrzem.
„Można sobie wyobrazić, że te karty Gagauzi przekażą swoim krewnym w Rosji albo że autobusami będą wożeni do Naddniestrza. W całym tym systemie obietnic bez pokrycia chodzi jednak chyba bardziej o to, żeby baszkanka Gutul mogła powiedzieć "ja chciałam dla was dobrze, ale Kiszyniów nie pozwala” – uważa Curararu.
W perspektywie najbliższych miesięcy rola Gutul może polegać na promowaniu wśród sił prorosyjskich bojkotu referendum, które ma się odbyć jednocześnie z wyborami prezydenckimi w październiku tego roku. Prozachodnia prezydent Maia Sandu oraz wspierająca ją partia Działania i Solidarności (PAS) chcą, by do konstytucji wprowadzić zapis, że eurointegracja jest strategicznym celem Mołdawii. Ilan Sor i jego sojusznicy, w tym Evghenia Gutul twierdzą, że dążenie do UE to błąd i będzie ona mieć „katastrofalne skutki”. Jako cel stawiają sobie obalenie rządów Sandu.
Gutul stanęła ostatnio przed sądem za „otrzymywanie środków finansowych od zorganizowanej grupy przestępczej” – miała wprowadzać do kraju nielegalne pieniądze z Rosji na finansowanie partii Sora. Proces nawet się nie rozpoczął, bo polityczka zażądała, by toczył się po rosyjsku i został przeniesiony. Zdaniem Curararu to celowe działanie, które ma pokazać „uciemiężenie ludności rosyjskojęzycznej”. „W Mołdawii Moskwa stosuje te same narracje co w Ukrainie przed zainicjowaniem wojny na Donbasie – o dyskryminacji języka rosyjskiego, itd. Gutul gra rolę męczennicy za język rosyjski” – mówi ekspert. Rosyjski nie jest językiem urzędowym w Mołdawii, ale jest powszechnie i bez przeszkód używany obok języka rumuńskiego.
Curararu dodaje, że niedawno Ilan Sor, który w kraju jest ścigany za kradzież miliarda dolarów z systemu bankowego i został zaocznie skazany na 15 lat więzienia, poinformował w mediach rosyjskich, że otrzymał rosyjskie obywatelstwo (trzecie po mołdawskim i izraelskim). Rosyjski paszport, jak powiedział, przyjęła też jego współpracowniczka, prorosyjska deputowana Marina Tauber. „Nie można wykluczyć, że również Evghenia Gutul dołączyła do tej grupy i otrzymała rosyjski paszport” - mówi analityk.
Justyna Prus (PAP)
sma/