Ekspert: Naddniestrze stałoby się dużym problemem, gdyby Rosjanie doszli do Odessy

2024-04-19 07:33 aktualizacja: 2024-04-19, 12:31
Ukraińscy żołnierze. Zdj. ilustracyjne. Fot. PAP/Abaca/Wojciech Grzedzinski / Anadolu/ABACAPRESS.COM
Ukraińscy żołnierze. Zdj. ilustracyjne. Fot. PAP/Abaca/Wojciech Grzedzinski / Anadolu/ABACAPRESS.COM
Separatystyczne władze Naddniestrza kierują się własnym interesem i chciałyby utrzymać status quo sprzed 2022 r. Jeśli jednak Rosjanie doszliby do Odessy, Tyraspol straci pole manewru – powiedział PAP Vladimir Socor, ekspert z Fundacji Jamestown.

„Jeśli rosyjska armia dotarłaby do Odessy na południu Ukrainy, władze separatystycznego Naddniestrza (terytorium Mołdawii), będą musiały bezdyskusyjnie wykonywać rosyjskie rozkazy, nawet jeśli nie będzie się im to podobać i będzie to sprzeczne z ich własnym interesem” – przewiduje analityk.

Obecnie Naddniestrze – separatystyczny region w Republice Mołdawii – oddziela od Rosji terytorium Ukrainy. Na początku rosyjskiej agresji na pełną skalę w 2022 r. jednym z planów – nieudanych – napadającej armii był desant w Odessie, który sprawiłby, że Rosjanie znaleźliby się bardzo blisko. Z Odessy do Naddniestrza jest ok. 100 km.

„Teraz naddniestrzańscy (separatystyczni) liderzy mają duże pole manewru, bo Rosja jest fizycznie odizolowana” – mówi Socor. Oznacza to m.in., że Rosja nie może uzupełnić ani dozbroić swoich sił, które tam stacjonują.

„Dwie trzecie wymiany handlowej Naddniestrza przypada na UE i geograficznie odbywa się przez terytorium Mołdawii i Rumunii. Nawet benzyna i diesel, które są tam używane, w tym także zresztą przez rosyjskie wojska, pochodzą z Rumunii. To tylko pokazuje, jak bardzo to terytorium jest zależne od relacji z UE. Dodatkowo Naddniestrze ma robocze relacje z Kijowem i administracją Wołodymyra Zełenskiego” – dodaje analityk.

„Gdyby Rosjanie dotarli do Odessy, separatystyczne władze stracą pole manewru i dostęp do europejskiego rynku. W takiej sytuacji również Kiszyniów utraciłby swoje możliwości oddziaływania na Tyraspol, których zresztą używa bardzo mądrze, umiarkowanie i konstruktywnie” – ocenia Socor. Jak mówi, władze Mołdawii nie są zainteresowane zduszeniem gospodarki Naddniestrza, lecz jej przetrwaniem, a wręcz dobrobytem, porównywalnym z prawym brzegiem Dniestru (czyli terenami kontrolowanymi przez Kiszyniów).

„Kiszyniów chce zreintegrować Naddniestrze w konstytucyjne ramy Mołdawii. Gdyby doszło do zajęcia Odessy, to te możliwości oddziaływania zostaną całkowicie utracone” – ocenia rozmówca PAP.

Nie chodzi wcale o wejście do Mołdawii czy nawet samego Naddniestrza. „(Rosjanie) nie muszą wchodzić. Będąc w Odessie, będą mogli uzupełnić swoje siły w separatystycznym regionie, dozbroić je nową bronią, której teraz tam nie ma. To, co potrzebowaliby zrobić, to zwiększyć liczbę swoich wojsk w Naddniestrzu, ale nie w celu klasycznej okupacji” – mówi Socor.

Jak mówi analityk, obecnie w Naddniestrzu jest od 1500 do 2000 żołnierzy rosyjskich. „Większość z nich to lokalni mieszkańcy, którzy służą pod rosyjską flagą dla żołdu. Szacuje się, że jest tam może ok. 200 zawodowych oficerów z armii rosyjskiej, czyli takich, którzy urodzili się w Rosji i stamtąd przyjechali. Nie mogą oni być poddani rotacji, bo są odcięci, nie mają połączenia” – przypomina rozmówca PAP.

„Ja nazywam ich żołnierzami, którzy służą pod rosyjską flagą. Żeby być w rosyjskiej armii, muszą przyjąć obywatelstwo. Pamiętajmy jednak, że w Naddniestrzu prawie każdy ma w kieszeni kilka paszportów i żadna władza nie jest w stanie ustalić, ile obywatelstw ma konkretna osoba. Może mieć paszport rosyjski, ukraiński, mołdawski, a nawet rumuński” – tłumaczy Socor.

„Dlatego też uważam, że nie powinniśmy, jak robimy to od lat, mówić o wycofaniu rosyjskich wojsk z Naddniestrza. Powinniśmy mówić o repatriacji ok. 200 zawodowych oficerów. W przypadku reszty, czyli pewnie 1500-1700 osób, trzeba mówić o demobilizacji i reintegracji żołnierzy służących pod rosyjską flagą, bo to są lokalni mieszkańcy” – zaznacza analityk Fundacji Jamestown.

Naddniestrze - separatystyczny Mołdawii, byłej republiki w składzie ZSRR - na początku lat 90. wypowiedziało posłuszeństwo władzom w Kiszyniowie i po krótkiej wojnie, której towarzyszyła rosyjska interwencja, wywalczyło niemal pełną niezależność. Ma własnego prezydenta, armię, siły bezpieczeństwa, urzędy podatkowe i walutę. Niepodległości Naddniestrza nie uznało żadne państwo, w tym Rosja, choć ta ostatnia wspiera je gospodarczo i politycznie.

Władze Mołdawii, która obecnie jest objęta procesem akcesyjnym do UE, podkreślają, że dążą do reintegracji regionu drogą pokojową. Analitycy ostrzegają, że Naddniestrze, podobnie jak prorosyjska Autonomia Gagauska są w coraz większym stopniu wykorzystywane przez Kreml w wojnie informacyjnej i operacjach hybrydowych, by przeszkodzić w procesie eurointegracji Mołdawii.

Z Kiszyniowa Justyna Prus (PAP)

kgr/