Od 17 czerwca wszyscy kierowcy z tzw. taksówek na aplikację muszą posiadać polskie prawo jazdy. Nowe przepisy wprowadzono, by poprawić bezpieczeństwo przewozów osób, w których dochodziło m.in. do przestępstw na tle seksualnym i ułatwić pracę policji, która do tej pory nie mogła sprawdzić, czy posiadane przez kierowcę prawo jazdy, które zostało wydane w innym kraju, na pewno jest legalne.
Jak powiedział PAP Maciej Mysona z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR weryfikacja dokumentów, którymi posługują się kierowcy tzw. taksówek na aplikację jest potrzebna, jednak przepis, który wprowadził wymóg wymiany fizycznego dokumentu na polski może nieść ze sobą duże problemy społeczne.
"Sama kwestia tego, że policja potrzebowała narzędzia do weryfikacji kierowców z zagranicy jest bezdyskusyjna. Policja musi mieć narzędzie do weryfikacji, jednak my cały czas postulowaliśmy, żeby zrobić to w formie narzędzi elektronicznych" - zaznaczył Mysona.
Dodał, że problemem jest to, że aby obcokrajowiec uzyskał polskie prawo jazdy musi przebywać w Polsce odpowiedni czas, później złożyć wniosek do urzędu, a urząd musi zweryfikować legalność danego prawa jazdy w konkretnym kraju i dopiero później wydać polski dokument plastikowy. "Powinno zostać uruchomione narzędzie internetowe na kształt elektronicznego prawa jazdy. Wtedy kierowca nie musiałby odczekiwać okresu bytności w Polsce. W ten sposób mielibyśmy platformę weryfikacyjną wymiany danych, gdzie moglibyśmy w sposób elektroniczny obciążać za przewinienia, np. punktami karnymi" - powiedział.
Mysona zaznaczył, że choć przepis nie jest z założenia zły i może mieć pozytywny wpływ na bezpieczeństwo, to może nieść za sobą powstanie dużych problemów społecznych. "Pytanie o koszty, jakie ponieśliśmy: dostępność usługi i liczba kierowców zmniejszyła się, szczególnie w największych miastach. Musimy sobie zadać pytanie, jaką inną pracę zarobkową podejmą osoby, które w najbliższym czasie nie będą mogły świadczyć takich usług. Czy nie powstanie szara strefa, czy przez to nie będziemy mieli innych problemów społecznych? Duża część tych osób, imigrantów, nie będzie miała możliwości podjęcia szybkiej pracy. To są realne zagrożenia o których mówimy" - powiedział ekspert.
Dodał, że poprawka do ustawy, która wprowadziła wymóg polskiego prawa jazdy wpłynęła na ostatniej prostej i nie podlegała konsultacjom między innymi z branżą.
Z informacji przekazanych PAP przez firmę Uber wynika, że po wprowadzeniu nowych przepisów z platformy odeszło 30 proc. kierowców, co - jak poinformowała firma - wpłynęło na czas oczekiwania i ceny.
Uber przekazał, że zgodnie z przepisami, proces wymiany prawa jazdy na polskie można rozpocząć dopiero po 185 dniach pobytu w kraju. Później, wydanie dokumentu powinno - jak informuje firma - trwać 30 dni, ale w praktyce, może to zająć nawet pół roku.
Uber zapewnił, że od 17 czerwca uniemożliwił wszystkim nowym kierowcom nieposiadającym polskiego prawa jazdy dołączanie do platformy. "Dostosowaliśmy nasze operacje do nowych wymogów dotyczących polskich praw jazdy. Na naszej platformie obecni są wyłącznie kierowcy posiadający prawo jazdy wydane w Polsce" - poinformowała rzeczniczka firmy Uber Iwona Kruk.
Również Bolt zapewnił, że od 17 czerwca wszyscy kierowcy - zarówno ci, którzy już wcześniej korzystali z aplikacji oraz nowi, współpracujący z platformą - posiadają ważne polskie prawo jazdy.
"Wszyscy kierowcy, którzy takiego dokumentu nie dostarczyli przed wyznaczonym terminem, zostali wykluczeni z platformy Bolt z dniem wejścia przepisów w życie" - przekazał PAP dyrektor krajowy Bolt w Polsce Paweł Kuncicki.
Dodał, że w konsekwencji przestrzegania nowych przepisów w skali kraju Bolt zablokował dostęp do platformy 15 proc. kierowców, którzy nie wyrobili na czas niezbędnego dokumentu.
Jak powiedział nadkom. Robert Opas z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji przepisy jasno stanowią, że wszyscy kierowcy z tzw. taksówek na aplikację, muszą już posiadać polskie prawo jazdy. "Zmiana jest o tyle istotna, że prawa jazdy wydane w Polsce znajdują się w naszych polskich systemach informatycznych. Policjanci mogą jednoznacznie stwierdzić czy kierujący posiada uprawnienia. Do tej pory policja nie mogła w prosty sposób sprawdzić, czy posiadane przez kierowcę prawo jazdy, które zostało wydane w innym kraju, na pewno jest legalne" - zaznaczył.
Dodał, że kierowcy mieli ponad rok aby wymienić dokument, bądź zdać odpowiedni egzamin. "Należy pamiętać, że w przypadku braku polskiego prawa jazdy policjant nałoży mandat na kierowcę w wysokości 2 tys. zł" - przekazał.
Zmiana przepisów wynika z nowelizacji ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw autorstwa resortu cyfryzacji. Nowela weszła w życie 1 lipca ubiegłego roku, ale przepisy zawarte w ustawie o transporcie drogowym, które zmieniła, a które dotyczą obowiązku posiadania krajowego prawa jazdy, zaczęły obowiązywać po 12 miesiącach od dnia ogłoszenia.
Nowelizacja Prawa o ruchu drogowym to odpowiedź na falę przestępstw, do których dochodziło w tzw. taksówkach na aplikację, w tym gwałty na klientkach.
Zmieniona regulacja zobowiązała przedsiębiorców pośredniczących w przewozach drogowych m.in. do weryfikacji kierowców, którzy wykonują przewozy przed rozpoczęciem współpracy i zleceniem pierwszego przewozu – w trybie osobistego stawiennictwa, w tym ich tożsamości (utrwalenie wizerunku), posiadanych uprawnień (prawa jazdy) oraz niekaralności; weryfikacji dokumentów uprawniających do kierowania pojazdem, a w przypadku polskich dokumentów do sprawdzenia ich autentyczności.
Zgodnie z regulacją, przedsiębiorca prowadzący pośrednictwo przy przewozie osób może przetwarzać informacje dotyczące osób wykonujących przewóz przez 5 lat, licząc od końca roku kalendarzowego, w którym kierowca zakończył współpracę z danym przedsiębiorcą.
Ustawa zaostrzyła również kary – nawet do 1 mln zł – dla przedsiębiorców pośredniczących w przewozach oraz dla osób wykonujących przewóz za naruszenie obowiązków przewidzianych ustawą. W ustawie przewidziano szereg naruszeń, które będą karane, np. prowadzenie pośrednictwa przy przewozie osób bez wymaganej licencji - 500000 zł, a za nieokazanie i nieudostępnienie do kontroli urządzenia, na którym zainstalowana jest aplikacja mobilna - 12000 zł.
autor: Marcin Chomiuk
sma/