Ekspert: stan schronów opisany przez NIK to efekt 30 lat zaniedbań [NASZE WIDEO]

2024-03-17 14:44 aktualizacja: 2024-03-18, 14:23
Fort Piechoty nr 6, fot. PAP/Maciej Kulczyński
Fort Piechoty nr 6, fot. PAP/Maciej Kulczyński
Jest nam potrzebny sprawny system obrony cywilnej. To nie jest czas na polityczną kłótnię wokół tego, kto czegoś nie zrobił, albo kto coś zrobił. To jest kwestia tego, że my musimy mieć to zrobione na już - powiedział w rozmowie z PAP Stanisław Kolouszek z Wrocławskiego Stowarzyszenia Fortyfikacyjnego.

Według opublikowanego niedawno raportu NIK na miejsce w schronach może liczyć 4 proc. mieszkańców Polski. W niektórych gminach w ogóle nie istnieją miejsca schronienia dla ludności. Zdaniem dr Stanisława Kolouszka z Wrocławskiego Stowarzyszenia Fortyfikacyjnego, "stan opisany w raporcie jest taki, jakiego można było się spodziewać".


"Przez ostatnich 30 lat inwestycje w obronę cywilną i sferę takiego systemowego zabezpieczenia ludności cywilnej przed skutkami katastrof i kryzysów jest, mówiąc bardzo oględnie, bardzo, bardzo zły. Sama formacja Obrony Cywilnej wraz z nowelizacjami ustaw w ostatnich latach właściwie przestała istnieć w sensie prawnym" - powiedział PAP Stanisław Kolouszek.
Ewidencji miejsc mogących służyć ochronie ludności cywilnej podjęła się straż pożarna, ale zdaniem Kolouszka "nawet te potencjalne miejsca schronienia nie spełniają standardów budowli ochronnych".


"Tam brakuje wszelkiego rodzaju wyposażenia pozwalającego na to, żeby taki obiekt można było użytkować jako schron. Niestety, te schrony, które były budowane w latach 1951-1990 pozbawiano tego wypoażenia, np. aparatury filtro-wentylacyjnej. One nie stają się miejscami schronienia. One stają się automatycznie grobowcami" - powiedzieł ekspert.
Oprócz schronów z okresu zimnej wojny, we Wrocławiu jest 196 szczelin przeciwlotniczych z okresu II wojny światowej. Ukrycia tego typu chroniły przed odłamkami i falą uderzeniową, choć zostałyby zniszczone przy bezpośrednim trafieniu. Jak zauważa Kolouszek, na współczesnym polu walki "głównym czynnikiem rażącym jest podmuch i odłamki". Problem polega na tym, że wszystkie tego typu obiekty zostały po wojnie rozszabrowane i zdewastowane. Zdaniem Kolouszka, na tę chwilę "żaden z tych obiektów nie nadaje się do użytkowania".


Jak podkreślił w rozmowie z PAP Stanisław Kolouszek, "to, co jest najważniejsze, to są sprawy systemowe". Ekspert wskazał, że powinno się natychmiast powołać z powrotem formację na wzór Obrony Cywilnej. Podkreślił, że "dedykowana formacja obrony cywilnej to jest pewien system, to nie są tylko schrony".
"Trzeba pamiętać, że za tym jest cały system kierowania. Ponieważ jest to system alarmowy, który musi być sprawny po to, żeby ostrzec ludność, która miałaby szukać miejsca schronienia w ukryciach, w budowlach ochronnych. Natomiast, żeby ten system działał, musiałby być jakiś system kierowania. Czyli muszą być obiekty specjalne dedykowane dla obrony cywilnej, dla ich stanowisk dowodzenia i kierowania. Stamtąd musi być koordynowana cała akcja ratunkowa związana z wystąpieniem zagrożeń kryzysowych" - powiedział przedstawiciel Wrocławskiego Stowarzyszenia Fortyfikacyjnego.


Jak zauważył ekspert, tego typu obiekty we Wrocławiu "zostały mówiąc najoględniej zdemobilizowane". Jego zdaniem należy zacząć "od systemowego przywrócenia obrony cywilnej i od systemowego przewrócenia urządzeniom specjalnym i urządzeniom kierowania w pełnej sprawności". Stanisław Kolouszek podkreślił w rozmowie z PAP, że należy zadbać również o łączność, gdyż "w razie wystąpienia konfliktu zbrojnego sieć GSM, sieci radiowe, mogą przestać po prostu działać z najróżniejszych powodów".


"Dopiero wtedy te schrony miałyby jakiś sens, gdyby istniał system kierowania obroną cywilną i system alarmowania. To wszystko jest razem sprzęgnięte. Nie wystarczy wybudować schronów, bo ludzie muszą wiedzieć, kiedy mają do tych schronów wejść. Dzisiejsze pole walki, z rakietowymi pociskami manewrującymi, jest polem walki zbyt dynamicznym, żeby ludzie mogli się tam ukrywać na włąsną rękę" - powiedział PAP Stanisław Kolouszek.
Wrocławskie Stowarzyszenie Fortyfikacyjne od ponad dekady, dzięki pracy wolontariuszy remontuje fort nr 6 na osiedlu Polanowice. Był on częścią pierścienia fortyfikacji okalającej Wrocław, zbudowanych na przełomie XIX i XX w.


"Przede wszystkim rolą naszego stowarzyszenia jest opowiadanie o historii. Natomiast siłą rzeczy w tych okolicznościach poniekąd informowanie, jak te obiekty histoirycznie we Wrocławiu się rozwijały i czym Wrocław ewentualnie by mógł dysponować. Ale nasza rola jest tylko pomocnicza, natomiast budowa ochrony cywilnej jest w kompetencji państwa" - podkreślił Kolouszek.
Jak zaznaczył Stanisław Kolouszek, "sytuacja, jaką mamy, może się rozwinąć w najróżniejszy sposób".
"Nasilenie zagrożeń, które obecnie następuje, jest bardzo wymagającą sytuacją. To nie jest czas na polityczną kłótnię wokół tego, kto zaniedbał, kto nie doprowadził, kto nie przeprowadził, kto czegoś nie zrobił, albo kto coś zrobił. To jest kwestia tego, że my musimy mieć to zrobbione na już. To jest najwyższy czas, żeby zacząć w tym temacie działać" - powiedział Stanisław Kolouszek.
Według danych zebranych przez Wrocławskie Stowarzyszenie Fortyfikacyjne, w stolicy Dolnego Śląska między rokiem 1951 a 1990 powstało niemal 300 schronów i ukryć. Obecnie pozostają one w znacznej mierze zapomniane i niewykorzystane.(PAP)


autor: Michał Torz

nl/