Złożony przez Lewicę projekt nowelizacji Kodeksu karnego znosi kary za przeprowadzenie lub pomoc w aborcji. We wtorek zajmie się nim sejmowa komisja nadzwyczajna ds. projektów regulujących przepisy aborcyjne. To pierwszy z czterech projektów, które komisja rozpatrzy.
PAP: Gdyby proponowane przez Lewicę zmiany weszły w życie, to ani przeprowadzenie aborcji do 12 tygodnia ciąży z woli kobiety, ani pomoc w niej nie byłyby karane. W jednej z dyskusji usłyszałam, że dekryminalizacja de facto wybiłaby zęby zakazowi aborcji w Polsce. Czy rzeczywiście tak daleko idące skutki miałoby jej wejście w życie?
Justyna Faszcza, prawniczka z Fundacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny "Federa": Projekt Lewicy, po autopoprawce, zakłada m.in. zniesienie przestępczości przerwania ciąży za zgodą kobiety z naruszeniem przepisów ustawy, czyli poza tzw. przesłankami ustawowymi. Przestępstwa nie popełniłaby też osoba, która w jakiś sposób pomogłaby kobiecie w ciąży w aborcji.
Projekt zmienia także kwestię odpowiedzialności karnej w przypadku przerwania ciąży, gdy od początku ciąży upłynęło więcej niż 24 tygodnie. W tym przypadku znosi karalność czynu, gdy badania prenatalne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkich wad płodu oraz jeśli kobieta w ciąży jest osobą najbliższą sprawcy.
Dotyczy to wyłącznie przerwania ciąży za zgodą, nie przymuszenia do aborcji. To nadal byłoby oczywiście karane.
PAP: Czy to znaczy, że aborcja stanie się w Polsce legalna?
J.F.: Dekryminalizacja nie sprawia jeszcze, że przerwanie ciąży bez względu na przyczynę stałoby się świadczeniem dostępnym w polskich szpitalach, na NFZ.
Dekryminalizacja zmieniłaby jednak to, że przerwanie ciąży za zgodą kobiety poza przesłankami ustawowymi przestałoby być przestępstwem. Karalna obecnie pomoc osobie w ciąży także zniknęłaby z Kodeksu karnego.
To bardzo ważna zmiana. Kobieta będzie mogła bez lęku, że naraża bliskich, skorzystać z ich pomocy, kiedy zdecyduje się na aborcję farmakologiczną albo wyjazd na zabieg za granicą.
PAP: W uzasadnieniu projektu Lewicy zacytowana jest opinia Federy: kryminalizacja aborcji w Polsce miała jeden cel - utrudnić lub wręcz uniemożliwić dostęp do niej. Te przepisy były uchwalane 30 lat temu głównie z myślą o lekarzach, by bali się przerywać ciążę w swoich prywatnych gabinetach. Dzisiaj mamy przede wszystkim aborcje farmakologiczne, nie chirurgiczne. Czy dekryminalizacja nie dotyczyłaby więc głównie organizacji pomagających kobietom?
J.F.: Zmiana przepisów – dekryminalizacja i liberalizacja jest potrzebna wszystkim, a najbardziej kobietom i ich rodzinom.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie R.R. przeciwko Polsce wskazał, że obowiązująca w Polsce kryminalizacja aborcji powoduje efekt mrożący. Prowadzi do sytuacji, w których personel medyczny uchyla się od wykonania zabiegu legalnej aborcji, do którego pacjentka ma prawo według istniejących przesłanek. Obecnie za przerwanie ciąży za zgodą kobiety z naruszeniem przepisów ustawy oraz za pomoc w przerwaniu ciąży grozi do trzech lat pozbawienia wolności. Jeśli płód osiągnął zdolność do samodzielnego życia poza organizmem osoby w ciąży – do ośmiu lat.
Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej w 2020 r. orzekł, że przerwanie ciąży w przypadku ciężkiej wady płodu, dopuszczone w ustawie z 1993 r., jest niezgodne z Konstytucją. To tylko pogłębiło cierpienie kobiet. Niektóre z nich, jak Izabela z Pszczyny, zapłaciły za to życiem.
PAP: 30-letnia kobieta zmarła z powodu sepsy w 22. tygodniu ciąży z bezwodziem i wadami płodu. Lekarze czekali do obumarcia płodu i za późno wdrożyli procedurę ratowania jej życia.
J.F.: Ale Izabela nie była jedyna. Więcej kobiet umarło lub ucierpiało przez antyaborcyjne prawo. Lekarze wstrzymywali się do momentu aż serce płodu przestanie bić, żeby uniknąć ewentualnej odpowiedzialności karnej. A nie są nam w Federze, zajmującej się tą tematyką od 30 lat, znane sprawy, kiedy lekarz, który przerwał ciążę ze względu na zagrożenie dla zdrowia lub życia pacjentki, zostałby pociągnięty w Polsce do odpowiedzialności karnej z tego tytułu.
PAP: Czy lekarze są zainteresowani dekryminalizacją aborcji?
J.F.: Proponowana zmiana jest i dla personelu medycznego w oczywisty sposób korzystna. Współpracujemy z wieloma lekarzami, którzy też tak to postrzegają.
PAP: Niektórym lekarzom argument o karze więzienia za aborcję pomagał uzasadnić decyzję o odmowie wykonania legalnej aborcji wynikającej w rzeczywistości ze światopoglądu.
J.F.: Tak, dla tej grupy utrzymanie takich przepisów byłoby całkiem na rękę. Podobnie jak klauzula sumienia, która doprowadza do bardzo wielu nadużyć prawnych. Federa postuluje od lat o jej zniesienie.
PAP: Powiedziała pani, że dekryminalizacji potrzebują wszyscy.
J.F.: Trzeba mówić o najbliższych i rodzinie osób, które chcą przerwać ciążę. Kobiety, jeśli nie chcą narażać bliskich, nierzadko zostają finansowo, organizacyjnie same.
To częsty temat rozmów, jakie przeprowadzamy z dzwoniącymi do Federy osobami. Mówią np., że potrzebują wsparcia bliskiej osoby, ale bardziej boją się, że narażą ją na więzienie. Pytają, jakie są ryzyka prawne dla nich i dla ich bliskich. Dopytują, czy np. mąż może być obok w trakcie aborcji.
PAP: Może?
J.F.: Bycie z osobą bliską to nie pomocnictwo.
Tak samo, jeżeli ktoś podejmuje decyzję, że chce przerwać ciążę za granicą i wykonuje związane z tym kroki, przykładowo: kontaktuje się z organizacją zagraniczną, umawia wizytę w klinice, organizuje sobie wyjazd, opłaca koszty. Chce natomiast, by ktoś ważny dla niej przy niej był, pojechał wspólnie na zabieg. Nie ma podstaw, by uznać, że to pomoc w aborcji. Nie ma tutaj spełnionych przesłanek czynu zabronionego.
PAP: Justyna Wydrzyńska została skazana w pierwszej instancji, dlatego że przekazała pigułki kobiecie, która chciała przerwać ciążę. Sąd uznał to za pomocnictwo.
J.F.: Podobnie osoba, która oddaje przyjaciółce czy siostrze swoje tabletki albo chce pomóc finansowo, może się obawiać o swoje bezpieczeństwo prawne. Kryminalizacja uderza w osoby bliskie, a co gorsza, konsekwencje tego wszystkiego koniec końców ponosi zawsze kobieta.
PAP: Jak w praktyce zadziałałaby dekryminalizacja? Np. w sytuacji donosu na osobę, która dostarczyła kobiecie w ciąży tabletki poronne, przy pomocy których wykonała ona aborcję, jak zachowałaby się policja?
J.F.: Taka osoba nie mogłaby zostać ukarana, bo to nie byłoby przestępstwo. Nie byłoby podstaw do ścigania, wyroku przed sądem.
PAP: Czy taka kolejność - najpierw dekryminalizacja, potem liberalizacja, jest zasadna?
J.F.: Dekryminalizacja to bardzo pilny, niezbędny postulat z tych powodów, o których rozmawiamy - by chronić zdrowie i życie kobiet, a także zapewnić im i ich bliskim poczucie bezpieczeństwa. Ale to tylko pierwszy krok. Na tym nie wolno się politykom zatrzymać, konieczna jest liberalizacja prawa. Zmiana prawa aborcyjnego była obietnicą, którą złożono kobietom w kampanii wyborczej, i teraz rządzący muszą się z niej po prostu wywiązać. (PAP)
Autorka: Anita Karwowska
kgr/