Ekspertka o ataku na konwój humanitarny: może być dla państw zachodnich kroplą, która przeleje czarę goryczy

2024-04-04 07:20 aktualizacja: 2024-04-04, 19:15
Zniszczony samochód organizacji pozarządowej World Central Kitchen. Fot. PAP/EPA/MOHAMMED SABER
Zniszczony samochód organizacji pozarządowej World Central Kitchen. Fot. PAP/EPA/MOHAMMED SABER
Niedawny atak na konwój humanitarny, może - choć nie musi - być kroplą, która przeleje czarę goryczy; widać zniecierpliwienie zachodnich państw, które widzą, że Izrael nie ma dobrze rozpisanych celów wojny i że w Strefie Gazy pogłębia się kryzys humanitarny - oceniła dr Karolina Zielińska z AFiB Vistula.

Siedmioro wolontariuszy organizacji humanitarnej World Central Kitchen, w tym Polak, zginęło w Strefie Gazy po dostarczaniu pomocy żywnościowej; organizacja podała, że zostali ostrzelani przez izraelską armię i natychmiast zawiesiła swoje operacje w regionie.

"Na pewno ten przypadek ataku był najbardziej drastyczny. Tu mówimy o sytuacji gdy po pierwsze ewidentnie zawinił Izrael, a po drugie mamy do czynienia z cudzoziemcami, którzy zginęli" - powiedziała Zielińska.

Ekspertka oceniła, że takie zdarzenie jest przejawem słabości Izraela. "Organizacja koordynowała swoje ruchy z wojskiem, był korytarz specjalnie wytyczony dla celów humanitarnych, by mogli przejechać. Są reguły, zgodnie z którymi izraelscy żołnierze mają prawo użyć siły, w tym wypadku operator drona. Nie wiadomo jeszcze, czy atak został zatwierdzony na wszystkich wymaganych przez prawo izraelskie szczeblach dowodzenia, czy był to rodzaj samowoli czy niesubordynacji żołnierzy. Czy mamy do czynienia z błędem ludzkim czy działaniem z premedytacją" - stwierdziła.

Według niej wiele wskazuje na to, że była to jednak niesubordynacja, czyli że siły użyto niezgodnie z wewnętrznymi protokołami armii izraelskiej. "Nie można tu całkowicie wykluczyć elementu prowokacji ze strony Hamasu. Wiadomo, że początkiem incydentu był podejrzany samochód, który jechał za konwojem, jednak ostatecznie zaatakowano konwój. To oczywiście nie usprawiedliwia ataku” – zauważyła.

Zielińska oceniła, że delegowanie dużych kompetencji oceny sytuacji żołnierzom izraelskim, którzy są na miejscu, jest z jednej strony zaletą - bo mogą oni dość elastycznie reagować, ale z drugiej strony wadą – gdyż może zabraknąć nadzoru. Według ekspertki w warunkach, które panują w Strefie Gazy, może dochodzić do rozprężenia czy niesubordynacji. "Śledztwo powinno wykazać, z jakim przypadkiem mamy tu do czynienia" - zaznaczyła.

Odnosząc się do reakcji państw zachodnich, w tym reakcji USA, Zielińska powiedziała, że ma "wrażenie, że ten atak był kroplą goryczy, która wpadła do czary, która jest już bardzo pełna".

"Nie wiem, czy ją przeleje, natomiast na pewno od jakiegoś czasu jest duże zniecierpliwienie zachodnich państw, które widzą, że Izrael nie ma dobrze rozpisanych celów toczonej wojny, że nie porozumiał się z USA i państwami arabskimi co do planów na to, co po wojnie, że pogłębia się kryzys humanitarny. Jest też pewnego rodzaju wewnętrzny problem polityczny, który przywódcy zachodni mają w związku z bardzo krytycznym wobec Izraela dyskursem, dominującym w debacie publicznej" - podkreśliła.

Wskazała, że Izrael bardzo dziś potrzebuje międzynarodowych organizacji humanitarnych, zwłaszcza w momencie gdy UNRWA jest "całkowicie skompromitowana swoją współpracą z Hamasem". "Ktoś tę pomoc humanitarną musi rozwozić, UNRWA tego już nie robi skutecznie i robić nie będzie, szczególnie że Izrael nie chce, by była to główna organizacja za pomoc odpowiedzialna. Sami Izraelczycy nie są chętni, by zaangażować siły potrzebne do dystrybucji pomocy, poza tym to także nie byłoby mile widziane, gdyż groziłoby, że przerodzi się w ponowną okupację Strefy Gazy" - oceniła Zielińska.

Równocześnie - zauważa ekspertka - jest klincz polityczny, bo Izrael nie zgadza się, by Autonomia Palestyńska przejęła zarządzanie Strefą Gazy; jak zaznaczyła jest to punkt sporny z Zachodem. Wskazuje, że katastrofa humanitarna na tym terenie też nie jest w interesie Izraela. "A już jest pod względem humanitarnym bardzo źle. Ten atak, de facto sabotuje izraelski wysiłek wojenny przeciwko Hamasowi" - oceniła.

Pytana, czy wypowiedzi polityków izraelskich mają szansę załagodzić sytuację, ekspertka oceniła, że te wypowiedzi są bardzo różne. Zauważyła, że premier Izraela Benjamin Netanjahu z jednej strony wyraził żal, a drugiej "padła z jego ust ta fraza, że na wojnie takie rzeczy się zdarzają", a jej odbiór na świecie był bardzo zły.

Także wypowiedzi ambasadora Jacowa Liwnego zdaniem ekspertki były "niefortunne, nie był to pierwszy raz, gdy ambasador wypowiedział się w sposób odmienny od oczekiwań od państwa goszczącego, choć w kolejnym dniu wydawał się zmienić strategię komunikacyjną” – zaznaczyła.

Wskazała jednocześnie na wypowiedź szefa sztabu izraelskiego Herziego Haleviego, który głośno wyraził żal i oburzenie tym, co się stało oraz zapowiedział śledztwo. Zaznaczyła, że oczekiwany jest jeszcze jakiś gest ze strony izraelskiej, czy to związany ze śledztwem, czy też odszkodowaniami dla ofiar. W jej ocenie, czynnikiem łagodzącym relacje polityczne może być w przyszłości postawa prezydenta Izraela Icchak Herzog. Jej zdaniem, trudno takich gestów spodziewać się od polityków takich jak Netanjahu, który zdaniem jej opinii obecnie bardziej kieruje się wewnętrznym interesem swojego obozu niż zewnętrznym postrzeganiem jego kraju.

Ekspertka oceniła, że wyjaśnienie okoliczności ataku jest fundamentem, bez którego nie da się mówić o pojednaniu; wykazanie, czy nastąpił błąd ludzki, nonszalancja, jawne lekceważenie przepisów, czy była premedytacja - i poniesienie przez winnych odpowiedzialności karnej" - podkreśliła. (PAP)

kh/ ep/