Ekspertka odniosła się w ten sposób do śmierci Nasrallaha, który zginął w izraelskim ostrzale w stolicy Libanu, Bejrucie.
"Nasrallah był "twarzą Hezbollahu", niezwykle charyzmatyczną postacią, symboliczną dla tej organizacji. Był też bardzo wpływową osobą dla całego kręgu ugrupowań sprzymierzonych z Iranem" - przypomniała Nowacka.
"Hezbollah miał być "klejnotem w koronie" tej osi oporu, więc śmierć Nasrallaha będzie też mieć znaczenie w szerszym kontekście, (dotyczącym aktywności wszystkich) tych organizacji" – przewiduje ekspertka.
Jak mówi, jest wielkim znakiem zapytania, co będzie dalej z Hezbollahem. "Organizacja na razie milczy. Wydała oświadczenie, potwierdzające śmierć swojego przywódcy, w którym zapowiedziała, że nie zamierza zatrzymać swoich działań przeciwko Izraelowi. Nie pojawiły się natomiast żadne informacje o tym, kto Nasrallaha zastąpi i jakie kroki zostaną podjęte" – dodała rozmówczyni PAP.
Oceniła przy tym, że "w obliczu izraelskich ataków w ostatnich tygodniach oraz dotkliwych strat, wśród dowódców Hezbollahu widać niepewność i brak decyzyjności w tej organizacji".
"Hezbollah, który jest najsilniejszym z ugrupowań paramilitarnych współpracujących z Iranem, reagował na nasilenie izraelskich ataków w sposób ograniczony. Również teraz Hezbollah wydaje się nie sięgać po swój arsenał, którym najwyraźniej wciąż dysponuje" – zauważyła Nowacka.
"Ostatnie półtora-dwa tygodnie to czas ogromnych strat Hezbollahu. Siłom izraelskim udało się zlikwidować wiele poziomów dowodzenia, to wygląda na poważną lukę do zapełnienia. Nie można tego zrobić przez przesunięcie na miejsce Nasrallaha jakiegoś innego wysokiego rangą dowódcy, bo ich też już po prostu nie ma" – podkreśliła.
"Już po ataku na urządzenia elektroniczne (Hezbollahu z 17-18 września) spodziewaliśmy się uderzenia odwetowego, ale to się nie wydarzyło. Później, w izraelskim ataku 23 września, zginęło 14. wysokich rangą przywódców organizacji. I po tym także nie było widać zdecydowanej reakcji" – zaznaczyła analityczka.
Operacje Izraela w ciągu ostatnich dwóch tygodni, które pokazały ogromny poziom infiltracji i rozpracowania Hezbollahu, przełamały "mocno utrwalone - również w środowisku eksperckim - przekonanie, że wśród organizacji sprzymierzonych z Iranem to właśnie Hezbollah miał być najlepiej zabezpieczony w sensie informacyjnym i wywiadowczym".
"Prawdopodobnie to ten szok powoduje panikę, kryzys zaufania i paraliż decyzyjny. Pytanie, jak długo to się może utrzymać. Tego typu organizacje hybrydowe, które różnią się od tradycyjnych armii, teoretycznie są w stanie szybciej się przeorganizować i pozbierać. Może być też tak, że Iran rozważa, jaka powinna być odpowiedź, a pozostali aktorzy – Hezbollah, (przywódca Syrii) Baszar el-Asad czy iraccy szyici - czekają na decyzję koordynatora" – uważa Nowacka.
"Czy będzie to zdolność przyznania się do porażki i jednak zrobienia kroku w tył ze względu na ryzyka i potencjalne straty, brnięcie w pełnowymiarową wojnę czy może dalsze próby jakiejś dyplomacji i "wymierzonego" odwetu, to dopiero zobaczymy" – oceniła rozmówczyni PAP.
Zaznaczyła przy tym, że niezależnie od tych kalkulacji "aktorem, który decyduje obecnie o eskalacji jest Izrael".
W piątek wieczorem izraelskie lotnictwo przeprowadziło atak na kwaterę główną Hezbollahu w Bejrucie. Spośród kierownictwa Hezbollahu, oprócz Nasrallaha, zginąć mieli także inni wyżsi rangą dowódcy.
Od wybuchu wojny pomiędzy Izraelem a palestyńskim Hamasem w październiku 2023 roku kontrolujący południe Libanu Hezbollah ostrzeliwuje północ Izraela, co spotyka się z silnymi kontratakami. Grupa deklaruje, że okazuje w ten sposób solidarność z Palestyńczykami i zaprzestanie ostrzałów, jeżeli zostanie zawarty rozejm w Strefie Gazy.
Od 23 września Izrael prowadzi masowe naloty na Liban, podkreślając, że celem operacji jest zniszczenie infrastruktury i arsenału Hezbollahu, zagrażającego północy państwa, z której musiano ewakuować około 60 tys. cywilów. W izraelskich atakach zginęło w Libanie od sześciu dni ponad 700 osób, a od 8 października ubiegłego roku - blisko 1300.
Zarówno Hezbollah, jak i Hamas są uznawane za część tzw. osi oporu - kierowanej przez Iran i wymierzonej w Izrael nieformalnej koalicji, w skład której wchodzą też jemeńscy rebelianci Huti, szyickie bojówki w Iraku i prorządowe grupy zbrojne w Syrii.
Justyna Prus (PAP)
just/ szm/ malk/ ep/