Niemcy, które przed wakacjami sprzeciwiły się projektowi unijnego tzw. rozporządzenia kryzysowego, zmieniły stanowisko. To rozporządzenie jest kluczowym elementem pakietu migracyjno-azylowego, który zakłada wybór między relokacją migrantów albo zapłatą ekwiwalentu finansowego. Zmiana stanowiska Niemiec odblokuje prace nad pakietem w Parlamencie Europejskim.
„Ta decyzja wynika z uwarunkowań wewnętrznych Niemiec. Spada pozycja w sondażach rządzącej partii SPD, która została wyprzedzona przez wyraźnie prawicową, antyimigracyjną i eurosceptyczną AFD. Kanclerz Olaf Scholz musi pokazać, że coś robi, i stąd ten teatr z wprowadzaniem szerszych kontroli po niemieckiej stronie granicy i teraz zmiana frontu w kwestii paktu azylowo-migracyjnego. W praktyce może to oznaczać przyspieszenie prac w PE. Dotychczas spodziewano się przyjęcia przepisów dopiero w nowej kadencji w PE, teraz wydaje się, że nastąpi to w tej” – powiedział Czarnecki.
„To nie jest dobra wiadomość, bo dotychczas zarówno Berlin, jak i UE pokazywały, że jedynym pomysłem na rozwiązanie problemu migracyjnego jest po prostu wypychanie migrantów do poszczególnych krajów członkowskich UE. Nie ma chęci zaczerpnięcia doświadczeń z Australii, która zawracała łodzie z migrantami. Polska nie będzie przyjmowała relokowanych migrantów. Będziemy tworzyć koalicje przeciwko temu, a nawet potencjalnie zaskarżać, jak sądzę, decyzje Brukseli do innych organów UE” – powiedział.
Jak dodał, Komisja Europejska jest całkowicie bezradna wobec kryzysu migracyjnego. „Kraje członkowskie są pozostawione same sobie. Nawet pielgrzymki przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen do tego czy innego kraju narażonego na inwazję nielegalnych migrantów w niczym nie pomogą. KE nie ma planu, nie ma wizji, nie chce pójść śladem Australii, aby tych ludzi odsyłać, nie ma odwagi podejmować zdecydowanych kroków” – zaznaczył Czarnecki.
Podkreślił, że porozumienie zawarte przez szefową KE z Tunezją dot. migracji nie działa. „To symbol, pewna metafora bezradności Komisji Europejskiej. Sytuacja coraz bardziej przypomina starożytny Rzym, który chylił się ku upadkowi, choć wielu przedstawicieli rzymskich elit nie zdawało sobie z tego sprawy. To sygnał dla Polski. Polska, jeśli chce sobie poradzić z nielegalną migracją, musi to robić sama, bo czekanie na UE w tej sprawie to czekanie na Godota” – podsumował.
Polska informowała wcześniej, że uważa obowiązkową solidarność opartą de facto wyłącznie na relokacji lub karach finansowych za nieprzyjmowanie migrantów za całkowicie niewłaściwą.
Stały Przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś wezwał prezydencję hiszpańską w Radzie UE do podjęcia wysiłków na rzecz osiągnięcia konsensusu w dalszych pracach nad reformą polityki migracyjnej i azylowej zgodnie z konkluzjami Rady Europejskiej z grudnia 2016 roku, czerwca 2018 roku i czerwca 2019 roku, w szczególności w sprawie dobrowolnego wyboru środków wsparcia kraju pod presją migracyjną, w tym relokacji.
Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)
nl/