Ewa Swoboda: gdy wejdę do wioski olimpijskiej, to się bardzo zestresuję

2024-06-28 10:51 aktualizacja: 2024-06-28, 10:58
Ewa Swoboda. Fot. PAP/Adam Warżawa
Ewa Swoboda. Fot. PAP/Adam Warżawa
Ewa Swoboda została w czwartek w Bydgoszczy po raz ósmy mistrzynią Polski w sprincie na 100 m. "Jeszcze nie ma tremy przed startem w Paryżu, ale gdy wejdę do wioski olimpijskiej, to się bardzo zestresuję" - powiedziała PAP wicemistrzyni Europy z Rzymu.

W czwartek wieczorem, w ostatnim finale pierwszego dnia MP, doszło do ciekawej rywalizacji, w której Swoboda (11,11) wyprzedziła płotkarkę Pię Skrzyszowską (11,33). Trzecia była pochodząca z Białorusi Kryscina Cimanouska. Swoboda już ósmy raz została mistrzynią Polski na tym dystansie.

"Bardzo się zmęczyłam w eliminacjach, bo bieganie pod wiatr -2,6 jest bardzo trudne. W finale było lepiej, bo prawie była cisza jak na Bydgoszcz, czyli -1,0. Tego jednak można było się spodziewać, bo w Bydgoszczy zawsze wieje w twarz" - powiedziała sprinterka z Żor.

Dodała, że jest "mega szczęśliwa" z ósmego tytułu mistrzyni kraju.

"Nie zakładałam bardzo szybkiego biegania na MP, z uwagi na kierunek wiatru w Bydgoszczy i stan bieżni, która nie jest pierwszej świeżości. 11,11 to jak na te warunki bardzo dobry wynik. Teraz trenujemy, odpoczywamy - no i przed nami Paryż" - podkreśliła Swoboda.

Pytana o pojedynek z Pią Skrzyszowska mistrzyni Polski wprost przyznała, że trudno o porównania, bo jej koleżanka z kadry zajmuje się głównie bieganiem przez płotki.

"Czasem biega płaskie dystanse i nikt jej nie broni. Ja nie próbowałam nigdy płotków. Bym się zabiła..." - wyznała szczerze.

Swoboda rozdawała autografy do godziny 22.30. "Było bardzo gorąco, ale cieszę się, że tak mnie ludzie lubią. Posiedziałam z nimi ponad godzinę. Kibiców jednak na całym stadionie było mało. To już mogli zrobić te zawody w Chorzowie, bo byłoby dużo lepiej" - oceniła.

W odpowiedzi na pytanie PAP o to, co mówią do niej dzieci podchodzące po autografy, odparła, że "nic, bo są niekulturalne".

"Nie ma pytań. Bardzo rzadko się zdarza, że ktoś mówi 'dziękuję', 'proszę'. Tylko od razu zdjęcie, podpis, tamto i siamto. Przykre to, ale i tak je uwielbiam. Nie będę mówić o najdziwniejszej rzeczy, jaką usłyszałam, bo to raczej niekulturalne" - dodała Swoboda, której na stadionie towarzyszyli dwaj ochroniarze.

Polka chwaliła organizację zawodów w Czechach.

"Tam lubię bardzo startować. Biegałam tam w hali, ale i niedawno pierwszy raz na stadionie. Polacy się powinni uczyć od Czechów. Tam te zawody do prawdziwy piknik. Jest dużo jedzenia, nawet piwko. Oni się umieją tym super bawić. To jest niesamowite w takiej Ostrawie. Tam się ludzie bawią razem z zawodnikami" - powiedziała mistrzyni Polski.

Przed igrzyskami w Paryżu Swobodę czeka start na mityngu Diamentowej Ligi... w stolicy Francji.

"A potem ten 'główny Paryż'. Będziemy chyba trenować w Spale. Zobaczymy, co to będzie. Tremy przed igrzyskami nie ma. Dajcie pożyć jeszcze spokojnie trzy tygodnie. Potem się będę na pewno stresować. Gdy wejdę do wioski olimpijskiej, to się... zestresuję bardzo. Nie lubię się stresować, bo potem mnie boli żołądek" - wyznała.

Zapytana o to, czy chce skorzystać ze znanego w środowisku hasła "dzięki Spale są medale" Swoboda nieco żartem wyznała, że mogłoby się w ośrodku COS nieco poprawić jedzenie.

"Ale nie ma hejtu, wszystko ok, pracujemy" - podsumowała.(PAP)

Autor: Tomasz Więcławski

kgr/