FakeHunter. Dezinformacja na temat powodzi: milionowe zasięgi i negatywne emocje

2024-10-11 15:36 aktualizacja: 2024-10-11, 17:27
Głuchołazy (woj. opolskie), 16.09.2024. Fot. PAP/	Krzysztof Świderski
Głuchołazy (woj. opolskie), 16.09.2024. Fot. PAP/ Krzysztof Świderski
Jak wynika z szacunków NASK, w czasie powodzi na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie pomiędzy 13 a 25 września w sieci pojawiło się 23 tys. wpisów dotyczących kataklizmu i głoszących nieprawdę. Ich autorzy podszywali się pod urzędników, manipulowali kontekstem i podawali fałszywe dane.

Według psychologów, w sytuacjach kryzysowych, takich jak powódź, jesteśmy bardziej podatni na dezinformację, ponieważ poziom naszych emocji, takich jak silny lęk, frustracja, poczucie braku bezpieczeństwa, gwałtownie rośnie.

„Są to wydarzenia, podczas których zagrożone jest życie i zdrowie nasze i naszych bliskich, czemu towarzyszy silna emocja lęku. W sytuacji zagrożenia ludzie są niezwykle podatni na nieprawdziwe informacje, ponieważ silne wzburzenie i lęk ogranicza procesy poznawcze. Skupiamy się na zagrożeniu, a nie na poszukiwaniu rzetelnych źródeł informacji. Jest w nas, ludziach taki mechanizm obronny, że gdy odczuwamy silny lęk, przyjmujemy fake newsy i podążamy za nimi, bo jakakolwiek informacja jest lepsza niż żadna. Jest to sposób zrozumienia rzeczywistości, która dzieje się wokół nas” – tłumaczyła w rozmowie z PAP dr Ewa Pragłowska, psycholog kliniczny z Kliniki Terapii Poznawczo-Behawioralnej Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Z raportu NASK (Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa – Państwowy Instytut Badawczy) wynika, że w kluczowym okresie powodzi narracje dezinformacyjne osiągnęły blisko 8-milionowe zasięgi. Tematem fałszywych informacji stały się m.in. dane na temat ofiar śmiertelnych żywiołu, pożyczki przedstawiane jako jedyna forma pomocy finansowej dla powodzian, a także technologie zmian pogody wskazywane jako przyczyna katastrofy.

Jedną z głównych zidentyfikowanych przez NASK fałszywych narracji było rzekome zatajanie przez administrację państwową danych dotyczących zgonów i zaginięć spowodowanych przez klęskę żywiołową. W przestrzeni publicznej pojawiły się informacje, że liczba ofiar jest wielokrotnie wyższa od tej podawanej oficjalnie. Autorzy wpisów w mediach społecznościowych alarmowali o dwustu rzekomo zaginionych uczestnikach wesela, a nawet o zbiorowych mogiłach kopanych w lasach przez służby, próbujące w ten sposób ukryć rzeczywistą liczbę zabitych przez żywioł. Choć policja od początku dementowała te pogłoski, a wrześniowe dane o aktach zgonu wydanych przez miejscowe urzędy stanu cywilnego nie odbiegały od statystyk z wcześniejszych miesięcy, internet przesądził, że ofiar żywiołu musiało być kilkaset.

Inną popularną narracją powodziową, która nie znajdowała żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości był przekaz mówiący, że pomoc udzielona Ukrainie przez Polskę ma negatywny wpływ na możliwości wspierania powodzian, a uchodźcy wojenni otrzymali większe wsparcie niż osoby pokrzywdzone przez żywioł.

Antyukraińskie wątki pojawiały się także w doniesieniach o szabrownikach grasujących na terenach popowodziowych. Nie pomogły dementi policji, bo autorzy licznych wpisów w internecie i tak wiedzieli lepiej, że grabieży majątku pozostawionego przez ewakuowanych mieszkańców dokonują obywatele Ukrainy.

Inne popularne wątki dezinformacyjne dotyczyły przyczyn kataklizmu. Według autorów internetowych wpisów, rząd doprowadził do powodzi poprzez wcześniejsze sztuczne utrzymywanie stanu suszy (w celu uwiarygodnienia narracji o zmianach klimatycznych). Niektórzy internauci przekonywali, że powódź w Polsce jest skutkiem działań Stanów Zjednoczonych i technologii zmiany pogody. Analitycy NASK zaobserwowali także próby pokazywania sytuacji powodziowej w Kłodzku w przekłamany sposób, z użyciem nagrań z powodzi w Rumunii czy Hiszpanii. Podawano przy tym fałszywe, zawyżone dane na temat ofiar śmiertelnych w tym mieście.

„Wszystkie opisywane wątki prezentowanej narracji zostały wprowadzone do polskojęzycznej części mediów społecznościowych intencjonalnie” – powiedział PAP Piotr Muszyński, ekspert ds. analizy przestrzeni informacyjnej w NASK.

Według niego wydarzenia takie jak powódź, choć mają skutki lokalne, wywołują emocje w całym kraju, co próbują wykorzystać twórcy dezinformacji.

„Zaobserwowaliśmy wątki antyukraińskie, antyunijne (także atakujące jej politykę klimatyczną) zakrojone na cel polityczny czy spiskowe. Podszywano się pod profile funkcjonariuszy administracji publicznej, manipulowano kontekstem, podawano fałszywe dane czy też sugerowano ukryte motywy i działania władz Polski i jej partnerów. Pokazuje to, że wewnętrzni aktorzy dezinformacji, a także działacze polityczni, stosują grę na emocjach obywateli i wykorzystują tragiczne wydarzenia w kraju do własnych celów" – podkreślił Piotr Muszyński. (PAP)

bli/ mhr/